Pytanie do Franciszka

     Wciąż trudno mi odnaleźć się w tym, co tu i teraz. Szpital..., oddział zdecydowanie nieprzepełniony młodymi. Jedna, druga, trzecia sala, a w nich starsi, mogę tak liczyć i liczyć. Jedna, druga, itd... Sale przepełnione tymi, co mają więcej mądrości niż my młodzi. Na mojej sali dwie panie w wieku sędziwym. Mogę spokojnie napisać, że po tych paru dniach nawiązała się między nami całkiem sympatyczna znajomość. Moje 84 - letnie koleżanki. Sala niemała, aczkolwiek przy trzech szpitalnych łózkach panuje tu tłok. Moja pierwsza koleżanka non stop odwiedzana przez rodzinę. A to wpadnie jedna córka, a to druga, wnuczka z mężem. Przyniosą kompot, jogurt, czystą koszulę..., ktoś tę starszą Panią kocha. Moja druga koleżanka też jest kochana. Zagląda syn, córka..., tylko oni zawsze się spieszą, mówią ciut zdenerwowanym głosem. Moja koleżanka choruje bardzo długo, choruje ciężko..., wszyscy są zmęczeni.

    Święty Franciszku, jestem tu i serce mi pęka. Pewnie w Twoich czasach lepiej nie było. Tak zwyczajnie brak ludzkiej życzliwości. Mijam na korytarzu ludzi, tych nieubranych w piżamy. Mijam pielęgniarki, lekarzy i rodziny "piżamowców". Jedni są tu jakby "na miejscu". Wchodząc na salę, mówią: "Dzień Dobry", jak minął dzień czy popołudnie, pytają o samopoczucie i o to, czy nie potrzeba pomocy. Tyle że o to wszystko pytają nieliczni. Reszta jakby nie wiedziała, gdzie i po co tu jest. Jakby była tu za karę. Na mojej sali radzimy sobie same. Przykrywam moim koleżankom nogi, zakładamy szlafrok i dzwonimy, kiedy kończy się kroplówka.

      Są jednak sale, gdzie razem z pacjentami mieszka oczekiwanie. Oczekiwanie to taki nieproszony gość. Chciałoby się go pozbyć, ale zwyczajnie nie ma jak. Czy w twoich czasach Święty od ubogich, było tak samo? Porankowo zastanawiam się, gdzie my ludzie, mówiący o sobie "wierzący", jesteśmy? Dlaczego nie ma nas w szpitalach? Wśród tych, co potrzebują człowieka? Na pewno są takie miejsca, gdzie bywamy, ale czy to nie za mało? Jest mi wstyd..., jest mi okropnie... Dopóki tu nie trafiłam, świadomość tej szpitalnej, tej samotnej biedy ludzkiej była. No właśnie była..., teraz jest obecna we mnie. Zobaczyłam siebie za 30 lat...
    Niech nasza wiara nie będzie tylko "nabożeństwowa". Przecież sam Pan Jezus powiedział: "Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych...". Końcówkę dopowiedzmy sobie sami, przecież każdy z nas zna jej treść.