Rozumienie miłości Bożej według Ojca Dehona

Ojciec Dehon używa terminu "miłość Boga" w dwóch znaczeniach. Pierwsze odnosi się do Bożej miłości do nas. Określenie "do nas" jest przełomowe. On nie tylko utrzymuje, że "Bóg jest miłością" (1J 4,8). On podkreśla prymat i priorytet miłości Boga do nas. "W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On [pierwszy] sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy (1J 4,10). Drugie znaczenie odnosi się do naszej miłości ku Niemu, naszej odpowiedzi miłości na miłość Boga do nas; to jest to, co ojcowie Kościoła łączyli z "redematio", odwzajemnieniem miłości. Gdy Ojciec Dehon używał tego wyrażenia, to zawsze rozumiał je jako "wynagrodzenie" i odwrotnie, kiedy używał "wynagrodzenie" to zawsze w znaczeniu naszej miłości ku Bogu.

 

Miłość Boża; miłość Boga do nas.

Podkreślany przez Ojca Dehona prymat Bożej miłości do nas może wydawać się stwierdzeniem pospolitym dla wiary chrześcijan, jednakże, w rzeczywistości, wskazuje to na ważny aspekt jego duchowej wrażliwości i oryginalności. Jest to wyróżniająca cecha tego, co on nazywa "łaską i temperamentem." W swoim życiu pogłębił on uznanie dla Ćwiczeń Duchowych św. Ignacego; praktykował je kilka razy podczas swoich dorocznych rekolekcji i nigdy nie przestały mu się podobać Napisał on: "Jednakże mają one w sobie coś, co nie idzie w parze z moim temperamentem i moją łaską, tj. zmuszają nas do czekania kilkanaście dni zanim zaczną mówić nam o miłości Bożej. Św. Ignacy powiedział, ‘człowiek został stworzony, by chwalić, wielbić i służyć Bogu i ocalić, w ten sposób, swą duszę.’ Nie chciałbym zaczynać od tego i moje serce mówi mi, że człowiek został stworzony przede wszystkim, by kochać Boga" (NHV, IV, 125). W ten sposób Ojciec Dehon kontempluje miłość Boga, która jest kulminacją ćwiczeń ignacjańskich a on przeniósł ją na początek, gdzie stała się ona "zasadą i fundamentem" (St D, XXV.2, 64).

Podkreślanie przez Ojca Dehona miłości Boga jako zasady i fundamentu życia duchowego wydaje się nie być zbyt twórczym czy niezwykłym spojrzeniem na życie chrześcijańskie. Ostatecznie, tekst św. Jana (J 3,16) (że "tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne") jest jednym z najbardziej ulubionych i uznawanych fragmentów Nowego Testamentu. Nie było też nic kontrowersyjnego w stwierdzeniu Jezusa, iż największym przykazaniem jest miłość Boga: "całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą" (Mk 12, 28-34). Lecz w rzeczywistości, przykazanie "miłości Boga ponad wszystko" miało niewielki praktyczny wpływ na przepisy i ocenianie moralnego zachowania. Większość teologii, w praktyce, utrzymywała, że Bóg nie był w rzeczywistości zbyt związany ze stworzeniem, czy poszukiwanym przez niego. Każda relacja była czysto jednokierunkowa, wzruszająca tylko ograniczone stworzenie, a nie transcendentnego samowystarczalnego Stworzyciela. Ta troska o niezmienność Boga jest wyrazem doktryny, że Bóg to nie jedna istota obok wielu innych i że Bóg nie potrzebuje innych istot, aby osiągnąć swoje szczęście i pełnię. Konsekwencją Bożej miłości była, często opisywana, łaskawość z pewnej odległości, w której Bóg czyni, co jest dobre dla Jego stworzenia, lecz bez, w jakikolwiek sposób, okazywanego wzruszenia. W języku scholastycznej teologii, Bóg jest a se, Ipsum esse subsistens, to jest, całkowicie samowystarczalnym, niezdolnym do podlegania wpływom i bycia wzruszonym przez innych. To stanowisko stwierdzając, jednak, że Bóg jest niezdolnym do wzruszenia, czyni Go również niezdolnym do miłości. Jeśli Bóg naprawdę nas kocha, wówczas, czy zdarza się cokolwiek w ludzkiej historii, co sprawiałoby Bogu jakąś różnicę. Jest On poruszany przez swoje włączenie się w ludzkie życie. To co pozostaje ugruntowane i niezmienne w Bogu to "absolutna integralność" miłującej woli Boga oraz plan wobec stworzenia, w którym Bóg przyjmuje na siebie ryzyko bycia pomijanym, odrzuconym i zelżonym przez ludzką wolność [1]

Bez zwracania uwagi na to i bez dostarczenia jakiegokolwiek teoretycznego umotywowania, Ojciec Dehon przedstawia obraz Boga, który dobrowolnie odłożył na bok swoją samowystarczalność i dobrowolnie otworzył się na osobowy, afektywny kontakt z ludzką istotą , który uczynił Go podatnym na zranienie przez ludzkie postawy i odpowiedzi. Jak argumentuje ojciec Lucien Richard: "w stworzeniu Bóg wyrzekł się swojej tryumfalnej samowystarczalności i spowodował, że człowiek stał Mu się potrzebny. Bóg uczynił to w wolności, z miłości. Z powodu Bożej transcendencji, Bóg jest wolny od świata, dla którego jest przyczyną sprawczą; Bóg jest także całkowicie wolny dla świata."[2] Zbyt wiele chrześcijańskiej teologii przedstawiało relację Boga do stworzenia w terminach  sprawnej przyczynowości i, w rezultacie, wykazywało brak docenienia wartości, jaką stworzenie ma dla swojego Stwórcy. Kiedy Stwórca stwarza, "przez to także wytwarza nową relację do tego, który jeszcze nie istniał."[3] Boski akt stworzenia polega na dawaniu siebie w miłości do swoich duchowych stworzeń, lecz Jego miłość także zawiera (w analogicznym znaczeniu) element "zazdrości" ("pożądania"), ponieważ samowystarczalny Bóg zechciał w wolnym akcie miłości potrzebować świata, który jest Jego własną historią."[4] Ojciec Dehon cytuje św. Tomasza z Akwinu w tym znaczeniu: "Wydaje się, iż ludzkie byty (stworzenia ) są Bogiem dla Boga i tak On nie może być szczęśliwy bez nich."[5]

Ojciec Dehon dotarł do tego punktu rozumienia i doświadczenia wszystkich rzeczy w świetle Bożej  osobowo działającej miłości z powodu skoncentrowania się i jakości swojej modlitwy. On wziął całkiem literalnie słowa Chrystusa, jak relacjonowała św. Małgorzata Maria: "Oto Serce, które tak bardzo ludzi ukochało, a które w zamian otrzymuje od wielu tylko oziębłość, obojętność i niewdzięczność" Te słowa dostarczały mu perspektywy na Ewangelię, która stała się kluczem do interpretowania jego doświadczenia i refleksji o tym. "Oto Serce, które tak bardzo ludzi ukochało:" te słowa objawiają Boga, który jest głęboko i żarliwie w miłości z ludzkimi istotami, Boga, który chce dać swoje Serce, swoją miłość i dzieli swoje życie ze "swoimi ludźmi." To jest także Bóg, który jest dotknięty ludzką odpowiedzią na jego ofiarowaną miłość; kiedy Bóg skarży się na oziębłość, obojętność i niewdzięczność," sygnalizuje uczuciową moc, w której człowiek trwa.

Z tej perspektywy Ojciec Dehon przeszedł do rozumienia zła grzechu jako "odrzucenia" miłości Boga. (Konstytucje p. 4: "Ojciec Dehon jest bardzo uwrażliwiony na grzech (...). Najgłębszą przyczynę tej nędzy ludzkiej widzi w odrzuceniu miłości Chrystusa. ") Grzech nie jest kwestią złamania Bożego prawa, urażenia boskiego honoru, czy Bożą sprawiedliwością żądającą satysfakcji. Grzech jest sprawą serca. W stwierdzeniu Karla Rahnera: "Jedyna możliwość uzyskania pełnego rozumienia [grzechu] jest wtedy, gdy Bóg jest postrzegany jako Ktoś ponad wszystkim, jako jedyny, który przez niestworzoną łaskę uczynił siebie osobowym partnerem człowieka w miłości...[Grzech] jest wyraźnie odmówieniem przez człowieka, stworzenia, udziału w bożej naturze. To odrzucenie przez człowieka Bożej osobowej miłości, musi być traktowane jako coś więcej, niż tylko zwyczajna niepożądana konsekwencja grzechu."[6] To umiejscawia prawdziwe znaczenie grzechu w nieadekwatnej osobowej relacji, jaką ludzie mają z Bogiem.

 

Miłość Boga: Nasza miłość ku Bogu.

W drugim znaczeniu "miłość do Boga" może być rozumiana jako czyjaś miłość do Boga. W tym znaczeniu, miłość Boga wyrażona przez Jezusa jest pełną i doskonałą odpowiedzią ludzkiej istoty Bogu, który pierwszy nas umiłował. Jeśli nabożeństwo do Serca Jezusowego utożsamia miłość Boga objawioną w Jezusie jako centrum chrześcijaństwa, to zwraca uwagę na oba znaczenia tego sformułowania. W swoim życiu i śmierci Jezus Chrystus objawia miłość, którą Bóg ma do nas i w tym samym czasie ukazuje, co znaczy mieć miłość do Boga. Jezus żyje w całkowitym zjednoczeniu z Bogiem. Miłość Boga wypełnia jego istnienie tak, wewnątrz ograniczeń jego ludzkiej stworzoności, że nie ma żadnej innej drogi dla Boga, aby być obecnym skutecznie, czy objawionym. W każdym działaniu i postawie Jezus stawia siebie całkowicie do dyspozycji zamierzeń i woli Ojca.

Miłość ta, tak charakterystyczna dla Jezusa, nie jest jakąś wolną nie uprawomocnioną koncepcją, czekającą na to, by być wypełnioną. Jezusowa miłość do Ojca ma zdefiniowany kształt i zawartość. Charakterystyczne słowa, które Ojciec Dehon ( i Konstytucje) używa odnośnie tego to "oblacja" i "posłuszeństwo". Niestety, słowa te nie są chętnie i bez trudności przyjmowane w naszej kulturze. "Oblacja" jest niezwykłym słowem, które nie należy do słownika większości ludzi. Skutkiem tego "oblacja" zaciemnia daleko bardziej niż wyjaśnia rozumienie miłości Chrystusa do Boga. Z odmiennych przyczyn, "posłuszeństwo" jest także słowem, które łatwo może być niewłaściwie zrozumiane. Jest to słowo bardzo znane, a jego znaczenie jest często kojarzone z niepożądanymi cechami, takimi jak: dominowanie przez innych, niezdolność do samodzielnego myślenia czy działania, i niedojrzałość, która musi być kontrolowana przez wyższą siłę.

Ojciec Dehon rozumiał Chrystusowe posłuszeństwo w całkiem odmienny sposób. Uważał Jego posłuszeństwo za charakterystyczną cechę Jego miłości; wyraża się to w uważnym wsłuchiwaniu się w wolę Ojca. Jego posłuszeństwo nabiera kształtów w Jego gotowości do kształtowania swojego własnego działania według zamierzeń Ojca i do przedkładania planów Ojca w Jego własne cele i postawy. Jego posłuszeństwo nie oznacza niedojrzałości, czy niezdolności do własnych działań. Raczej, jest to rozpoznanie fundamentalnej dobroci i mądrości zawartej w woli Ojca i wyrażenie zaangażowania się w myślenie i działanie według Bożego sposobu postępowania.

Św. Tomasz z Akwinu ma podobne znaczenie rozumienia posłuszeństwa jako prawdziwej wolności. Napisał on: "Wolny człowiek to taki, który należy do samego siebie; niewolnik, niewątpliwie, należy do swego pana. Ktokolwiek działa samoistnie przez to działa w sposób wolny, lecz ktokolwiek otrzymuje bodźce do działania od innych, ten nie działa wolno. Ten, kto unika zła, nie dlatego, że to jest zło, ale ze względu na Boże prawo, nie jest przez to wolny. Z drugiej strony, człowiek, który unika zła, ponieważ jest to zło, ten jest wolny. Jest to w tym przypadku działanie Ducha Świętego, wewnętrznie doskonalącego naszego ducha przez udzielenie jemu nowego dynamizmu i funkcjonuje to tak dobrze, że człowiek powstrzymuje się od zła na skutek miłości, tak jakby czynił to ze względu na boskie prawo, które nakazuje mu to czynić Jest zatem wolny, nie z tego powodu, iż jest podległy bożemu prawu, lecz ponieważ jego wewnętrzny dynamizm prowadzi go do czynienia tego, co Boże prawo nakazuje."[7]

Geniusz czy charyzmat Ojca Dehona, co on określał jako "mój temperament czy moja łaska" (NHV, IV, 125), znalazło uzewnętrznienie w jego zdolności do przyjęcia dwóch czcigodnych i starych chrześcijańskich haseł - Bożej miłości ku nam i naszej miłości ku Bogu - i odkrywania ich głębszego znaczenia przez wyprowadzania z nich daleko sięgających implikacji. Działanie "Bożej miłości do nas" było ograniczane w ciągu wieków poprzez podkreślanie Bożej transcendencji i samowystarczalności. Jego "miłość" stała się czymś niewiele więcej niż bezosobowym altruizmem, rozdającym dobra potrzebującym lecz niegodnym ludziom. Rozumienie "naszej miłości do Boga" było podobnie utrudnione. Dla zachowania Bożego niezmiennie doskonałego statusu, tradycyjnie faworyzowano opis naszej miłości do Boga w wyrażeniu "zachowanie przykazań", czy też przez zrównanie miłości ku Bogu z miłością bliźniego.

Obie te tradycje są ważne i cenne. Ale to nie jest ostatnie słowo miłości. Zachowująca przykazania i pomagająca bliźnim miłość to nie to samo, co rozwój osobowej, afektywnej relacji wzajemnej miłości z Bogiem. To przestrzeń chrześcijańskiego życia, którą Ojciec Dehon zbadał bardzo intensywnie. Dla niego relacja ta była nieskończonym źródłem pożywienia i mocy, lecz była to także wartość sama w sobie. Swój wkład do tej relacji z Bogiem określał słowem "wynagrodzenie", lecz to, co opisywał jest wzajemną miłością przyjaźni, gdzie partner jest osobowo włączony w drugiego i relacja ta, sama w sobie, jest źródłem radości, satysfakcji i życia.

Wzajemne oddziaływanie miłości ofiarowanej i odpowiedzi na miłość było tradycyjnie nazywane "przyjaźnią," (miłość jako philia). Kiedy Ojciec Dehon mówił o "pocieszaniu" czy "pokrzepianiu" Chrystusa i "załagodzeniu" czy "ukojeniu" Go z powodu braku innych, kładł nacisk nie na zapłacie, która ma za zadanie wyrównać szkody uwodzicielskiemu kochankowi, lecz na czynieniu, co powinno być uczynione w każdym przypadku, to znaczy, oddaniu wzajemnej miłości każdemu, kto nas kocha. Chrystus mógł być dotknięty przez brak poznania i akceptacji dla Jego miłości, ponieważ ta odmowa nie dopuszcza Go do bycia towarzyszem i zbawicielem ludzkości, do czego pcha Go Jego miłość Ofiarowanie miłości z Bożej strony, zaproszenie do uczestniczenia w Jego życiu i miłości, czyni możliwą przyjaźń między dwoma partnerami, którzy mogą kochać jeden drugiego i mogą cenić wzajemną relację, pozwalająca  im doświadczać życia jeden drugiego. Bóg doświadcza ludzkiej historii przez nas i zjednoczeni z Nim my sami doświadczamy Bożego życia w czasie, w teraźniejszości. Krąg: miłość i odpowiedź na miłość kształtuje wzajemną relację, określaną jako "przyjaźń." Dla Ojca Dehona "wynagrodzenie" to przyjaźń z Bogiem.

Struktura przyjaźni jest uderzająco podobna do opisu wynagrodzenia, który znajdujemy w punkcie 23 obecnych Konstytucji. Wzajemna relacja przyjaźni jest złożona z następujących elementów:

1. "Ktoś kocha mnie;"
2. "Ja akceptuję tę miłość;"
3. "Ja kocham tę osobę;"
4. Ta osoba akceptuje moją miłość;"
5. "Budujemy wspólnotę;"
6. "I wówczas współpracujemy jako członkowie tej wspólnoty."[8]

Ten opis przyjaźni jako wzajemnej relacji jest odzwierciedlony w konstytucyjnym tłumaczeniu wynagrodzenia:

"Przez wynagrodzenie rozumiemy:"

1. "Przyjęcie Ducha Świętego" [powyżej: punkty 1 i 2],
2. "odpowiedź na miłość Chrystusa względem nas" [powyżej: punkt 3],
3. "ścisłą łączność z Jego miłością ku Ojcu" [powyżej: punkty 4 i 5],
4. "oraz współpracę w Jego dziele zbawczym pośród świata" [powyżej: punkt 6].[9]

W ten sposób rozumienie wynagrodzenia jest uczynione poprzez analizowanie komponentów przyjaźni. W tym kontekście oba słowa przypisane są temu samemu fenomenowi: ludzka odpowiedź miłości na Bożą początkową ofiarę miłości. "Wynagrodzenie", oczywiście, nie jest tym najlepszym słowem, aby opisać proces odwzajemnienia miłości ku Bogu i nie ma potrzeby, a w niektórych warunkach, nie powinno być używane do wyjaśnienia tej bosko-ludzkiej interakcji. To było jednakże słowo, które Ojciec Dehon używał bardzo często i dlatego zachowuje ono swoją historyczną ważność, nawet jeśli jego używanie znika z duchowego słownika, który opisuje wzajemną przyjaźń Boga i ludzkości jako główny cel stworzenia.

Nabożeństwo do Najświętszego Serca według Ojca Dehona (fragm.)

 


1. Edward C. Vacek, S.J. Love: Human and Divine. Washington, D.C.: Georgetown University Press, 1994, cztowany przez Daniela Day Williams’a, s. 24.
2. Lucien Richard, O.M.I., Christ: The Self-Emptying of God. New York: Paulist Press, 1997, s. 138.
3. Vacek, ibid., s. 96.
4. Karl Rahner, S.J., "Love as the Key Virtue," The Encyclopedia of Theology. New York: Crossroad Publishing Company, 1986, s. 1802.
5. "Kazanie na Boże Narodzenie, "  Franklin, Wl: Dehon Study Center, 1995, p. 21.
6. Rahner, "Sin," The Encyclopedia of Theology. s. 1589.
7. Cf., Mark Ginter, "The Holy Spirit and Morality: A Dynamic Alliance," The Proceedings of the Catholic Theological Society of America, Vol. 51, 1966, s. 174.
8. Vacek, Love: Human and Divine. s. 287.
9. Konstytucje, p. 23. Przedstawiony szkic nie jest tak ukształtowany w oryginalnym tekście. Dynamizm wynagrodzenia jako przyjaźni z Bogiem jest wyraźnie ukazany w Piśmie św. (1) Przyjęcie Ducha: Tradycyjne powitanie Bożej obecności w ludzkiej historii jest prorocką odpowiedzią, "Mów, Panie, bo sługa Twój słucha (1 Sm 3, 9), "Jestem, Panie" (Dz 9,10),  "Co mam czynić, Panie" (Dz 22,10),  czy Chrystusowe słowa przed przyjściem na świat, "Oto idę, aby spełniać  wolę Twoją, Boże" (Hbr 10, 7). W każdym przypadku inicjatywa Boża jest ochotnie akceptowana i przyjmowana przez ludzkiego uczestnika. (2)  Odpowiedź na miłość Chrystusa i  (3) złączenie z Jego miłością ku Ojcu: przy kilku okazjach Jezus wyraźnie wymagał od swoich uczniów miłości  (J 8, 24; 14, 15, 21, 23, 28), również miłość Ojca do Syna  może obejmować także tych, którzy miłują Syna ( J 14, 21, 23;  17, 23, 26)  i ci mogą przebywać w Jego miłości ( J 15, 19; 1J 4,7). (4) Współpraca w Jego dziele zbawczym:Ten, który trwa w Nim  " przynosi owoc obfity" (J 15,5),  On wybrał ich i przeznaczył, aby szli i przynosili owoc, który będzie trwał (J 15, 16),  oni będą dokonywać, tych dzieł, których On dokonuje, a nawet większe od tych czynić będą (J 14, 12).  Cf., Karl Rahner, "Love as Key Virtue," s. 1805.