Sens naszego życia

Czwartek, Czwartek po Popielcu, rok II, Łk 9,22-25

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie». Potem mówił do wszystkich: «Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść dla człowieka, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?».

 

Rozpoczęliśmy w Kościele Wielki Post. Na początku naszej duchowej drogi Jezus wskazuje nam w swoim słowie kierunek, w jakim zmierzało całe Jego życie: będzie ono naznaczone cierpieniem, czyli odrzuceniem przez przewodników społecznych i religijnych Jego narodu, następnie skończy się ono zabiciem Go oraz zmartwychwstaniem trzeciego dnia.

Jeśli ktoś z nas, uczniów Chrystusa, zastanawia się czasami, jaki będzie jego los, jaki jest sens naszego życia tu na ziemi, to odpowiedź znajdujemy właśnie w dzisiejszej Ewangelii. „Nie jest uczeń nad Mistrza” (por. Łk 6, 40). Nasz Mistrz i Nauczyciel uświadamia nam wszystkim fundamentalną prawdę: czy chcemy, czy nie chcemy; czy jesteśmy tego świadomi, czy nie; czy się przed tym bronimy, czy nie, to nasze życie zmierza nieuchronnie do śmierci. Ten ostateczny moment śmierci jest poprzedzony wieloma cierpieniami, porażkami, dramatami, a nawet jeśli ktoś odniesie wielki sukces w życiu, to i tak wszystko na tym świecie ma swój koniec. Jest jednak jeden jedyny sposób, który wyrywa nas ze szponów śmierci, o którym mówi nam dzisiaj Boski Mistrz. Paradoksalnie, naśladując Jego samego, można „przechytrzyć śmierć”, nie pozwalając, aby ona zabrała nam życie. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy złożymy je w ofierze, oddając je z miłości dla innych. Właśnie w ten sposób „przechytrzył” śmierć sam Chrystus, który wyznał swoim uczniom: „Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję” (J 10, 17-18). Tylko tracenie życia w służbie braciom ocala je na wieczność, gdyż jedynie miłość „przenosi nas” w wieczność, czyni nasze życie zmartwychwstałym, czyli wolnym od śmierci, już tu na ziemi. Jeżeli stracimy nasze biologiczne, cielesne życie, żyjąc nie dla siebie, ale służąc innym, w momencie naszej śmierci przejdziemy z życia ziemskiego do życia wiecznego i odnajdziemy w wieczności tylko to, co naznaczyliśmy miłością tu na ziemi.

Przyjrzyjmy się dziś naszemu życiu: czy wszystko wokół nas służy jedynie nam, czy w tym życiu „zagarniamy wszystko dla siebie”, czy raczej wszystko, co mamy, wykorzystujemy, aby służyć tym braciom? I nie chodzi tu o wielkie, heroiczne czyny, ale najprostsze gesty miłości, jakie świadczymy naszym najbliższym i wszystkim, wśród których żyjemy.