Sentymentalnie nogami po ziemi. 7 powodów, że warto!

Po pierwsze.

Nie po to, by na myśl o zimie, zrobiło nam się zimniej niż jest.

Po drugie.

Nie po to, by napisać nostalgiczny tekst o czasie, piecu kaflowym i cudownych ludziach, którzy karmili zupą.

Po trzecie.

Nawet nie po to, by powrócić we wspomnieniach do krajobrazu, który zachwycał, w którym uginające się od śniegu świerki zapierały dech w piersiach, a spotkane na drodze stare młyny po raz ostatni pozowały do zdjęć robionych aparatem analogowym.

Po czwarte

Ale po to, by wspomnienie w ogóle było! Trzeba je mieć. Dbać o nie. Od czasu do czasu odkurzyć. Nawet to niedoskonałe jest potrzebne, bo już dziś niewiadomo, jak wyglądała ta podróż, którędy, czym, ale wspomnienie być musi, by uwierzyć w rzeczywistość dawno minioną, która nas tworzyła, lepiła! Zwyczajnie wspomnienie potwierdza fakt. Nie jakieś pobożne życzenie, niespełnione marzenie, ale najprawdziwszy, obiektywny i niepodważalny fakt.

Po piąte

W tym konkretnym wspomnieniu jest opowieść o tym, że samotność przywraca do życia wśród ludzi, że jest potrzebna, dobra, że nie można się jej wstydzić, mówić o niej z zawstydzeniem. Że  w małżeństwie, rodzicielstwie też samotność się o siebie upomina, a z jej braku można zwariować. Dosłownie i na serio. Dlatego też o samotność trzeba czasem powalczyć, wyrwać ją światu i innym ludziom, którzy może i bliscy, ale za bardzo się do tej naszej samotności zbliżyli. A ona nie jest zła, nie, nie. Jest jak tlen. Tyle.

Po szóste

We wspomnieniu są ludzie - dobrzy. Obcy i dobrzy. Dziś coraz bardziej się ich boimy. Nie ma znaczenia, że oglądamy ich na ekranach cierpiących, błagających o litość, jest coś, co sprawia, że nadal nie ufamy ich łzom, mimo że – przypomnijmy - są dobrzy. Dają zupę i to nie tylko na Plantach, ale i w podróży, w zwyczajnym domu, gdzie nocujemy, gdzie znaleźliśmy się w samym środku swojej zawieruchy życiowej. Nie pytają, nie oczekują, są dobrzy.

Po siódme

Wspomnienie o zimie, śniegu, wiatrakach, ludziach, piecu kaflowym, drodze co w środku lasu skręca do domu, którego z drogi nie widać – to wspomnienie jest nam potrzebne, by od czasu do czasu spotkać się z kimś naprawdę fajnym i wartościowym: ze sobą samym! Zobaczyć, co u nas słychać. co się zmieniło. Popytać i po ludzki pogadać: jak leci człowieku?

Co jakiś czas zajrzyjmy do wspomnień. Poćwiczmy pamięć. Wiadomo, że zaboli czasem, bo okaże się, że ludzie, którzy mieszkają w naszych wspomnieniach i jeszcze niedawno całkiem wyraźni, mieli okulary na nosie i konkretną niebieską pikowaną kurtkę, nagle jakoś wyblakli, patrzą z oddali, zastępują ich ci na zdjęciach - niby to te same osoby, ale jednak owi we wspomnieniach jacyć bliżsi, prawdziwsi, bardziej nasi. Trzeba ich odwiedzać. Ich, ale też miejsca, w których już dawno nie byliśmy. Wiosna nie nastraja może do takich wędrówek, ale nostalgia nie należy tylko do jesieni, może się wydarzyć i w samym środku zazieleniania się betonowych miast.