Skarb

Sobota, IV Tydzień Zwykły, rok II, Mk 6,30-34

 Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili. Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać.

 

Jakiż to wielki skarb mieć blisko pasterza, który ma zawsze dla nas czas. Jakaż to ogromna łaska móc zawsze liczyć na kapłana, który zdjęty litością, potrafi odłożyć na bok wszystko, czymkolwiek się zajmuje i przeprowadzić człowieka przez meandry walki duchowej.

Jakiż to ogromny zysk przyjmować w pokorze napomnienia braterskie towarzysza duchowego i szlifować serce z zarysowań powstałych wskutek naszych słabości i grzechów. Ileż miłości, pokoju i nadziei może wlać w czyjeś serce pasterz, który dba o swoje owce nawet wtedy, kiedy po ludzku nie ma już sił, chęci i motywacji do działania, jednak ujmując się litością, oddaje kolejną chwilę swojej prywatności zagubionej owcy.

Cuda dzieją się wtedy, kiedy pasterz jest pasterzem na wzór Jezusa z Nazaretu i jest jak On żywotnie zainteresowany codziennością swoich owiec, które szukają głoszenia Słowa, towarzyszenia duchowego albo zwyczajnie przebywania w jego obecności. Powierzajmy dzisiaj w modlitwie tych pasterzy, którzy na wzór naszego Pana Jezusa Chrystusa umiłowali do szaleństwa stada, powierzone im przez Kościół. Czasami jest to wspólnota modlitewna, najczęściej wspólnota parafialna, zakonna albo jakakolwiek inna w swej formie.

Szczególnej modlitwy natomiast potrzeba dzisiaj za tych pasterzy, którzy nie spotkali żywego Jezusa i zagubieni w swych słabościach sami potrzebują towarzystwa na ich kapłańskiej drodze. Jan Paweł II powiedział „Takich będziecie mieli kapłanów, jakich sobie wymodlicie”.