Skutecznie natrętny przyjaciel

Czwartek, XXVII Tydzień Zwykły, rok II, Łk 11,5-13

Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie. Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.

 

 

       Jezus daje dziś lekcję motywacji. Mówi, by iść i prosić w potrzebie i nie odchodzić z pustymi rękami, dopóki wołanie nie zostanie wysłuchane i spełnione. Dosłownie: „jak cię wyprowadzą drzwiami, wejdź oknem” i wręcz żądaj swego szczęścia. Bo czy nie tego chciał ów przyjaciel – ugościć innego przyjaciela, który przyszedł z drogi… Poprawni spytają, czemu tak późno przyszedł jeść. Myślę, że Izraelici o tej porze właśnie podróżowali, by uniknąć gorącego słońca. I domyślam się, że po posiłku ruszali dalej w podróż. I cieszyć się z gestu pomocy bliźniemu. Problem w tym, że jego spiżarnia pusta. Więc w myśl: „przyjaciel mojego przyjaciela będzie moim przyjacielem” poszedł prosić o chleb.

     Jeżeli zatem nie mamy z czego dawać tym, których chcemy uczynić „gotowymi do drogi”, „szczęśliwymi”, idźmy do Naszego Przyjaciela, a On „da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą”. Wierzę, że wtedy nie tylko chleb się znajdzie, ale o wiele więcej…