Słowa

Środa, IV Tydzień Adwentu, rok I, PnP 2,8-14

Głos mojego ukochanego! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach. Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia. Oto stoi za naszym murem, patrzy przez okno, zagląda przez kraty. Miły mój odzywa się i mówi do mnie: «Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł. Na ziemi widać już kwiaty, nadszedł czas przycinania drzew, i głos synogarlicy już słychać w naszej krainie. Figowiec wydał zawiązki owoców i winne krzewy kwitnące już pachną. Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! Gołąbko ma, ukryta w rozpadlinach skały, w szczelinach przepaści, ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku».

 

Głos mojego ukochanego (…) miły mój odzywa się i mówi do mnie (…) daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój…

Pieśń nad pieśniami to księga pełna opisów miłosnych. W tym spotkaniu zakochanych, o którym słyszymy w tak krótkim fragmencie dzisiejszego czytania, tyle razy pada wyrażenie dotyczące głosu, mówienia. Tak bardzo podkreślona jest rola kierowanych do siebie nawzajem słów miłości. Bo czym jest miłość „bez wyrazu”, bez konkretu.

W tym miejscu tym, co tę miłość wyraża, są wypowiadane do siebie i o sobie nawzajem słowa. Czy to ważne? Czy to nie tak, że to „tylko” słowa, tzn. coś ulotnego, nietrwałego, banalnego?

Warto się zastanowić, jakie słowa pamiętam, z jakimi słowami chodzę w sercu, jakie słowa mnie w życiu prowadzą. To pokazuje, że słowa, choć ulotne, mają ogromną wartość i znaczenie dla nas, zwłaszcza słowa od tych, którzy są nam bliscy, chcemy do nich mówić, chcemy ich słyszeć, bo one są wyrazem naszej więzi, relacji, gdy ich brak, to jest to dla nas odczuwalne.

Może dlatego Bóg daje nam Słowo – swojego Syna i tak bardzo zaprasza nas do tego, byśmy się modlili, tzn. słuchali, co nam chce powiedzieć, i wyrażali głębię swojego serca.