Słowo ma moc

Wtorek, I Tydzień Wielkiego Postu, rok II, Iz 55,10-11

Tak mówi Pan Bóg: "Podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa".

 

Bóg dzisiaj mówi przez Izajasza, że słowo ma moc uczynić to, co oznacza. Kiedy Bóg wypowiada swoje słowo, to prędzej czy później słowo zaowocuje, uczyni to, co chce Bóg. Słowo Boga chce się w nas wydarzyć, chce stać się rzeczywistością. Nie tylko mamy je usłyszeć, ale nade wszystko poddać mu swoje życie, uczynić to słowo treścią swojego życia.

Słowo jest głoszone, rzucone w ziemię niczym ziarno zboża, ale nie wraca do Boga, dopóki nie wyda owocu. Słowo zatem jest cierpliwe, czeka na to, żeby mogło się wydarzyć w moim życiu. A jeśli wydaje mi się, że Bóg milczy i nie kieruje do mnie żadnego słowa, to – jak pisał Benedykt XVI – może oznaczać, że Bóg już skierował do mnie słowo, ale ja go jeszcze nie usłyszałem i nie pozwoliłem mu się wydarzyć we mnie. Bóg nie będzie mówił nowymi słowami, zanim wcześniej skierowane słowo nie powróci do Niego, wydawszy owoc.