Słucha, rozważa i zachowuje

Maryja chłonie sercem wszystkie wydarzenia towarzyszące przyjściu na świat Jezusa. Gdy Jezus będzie już mówił, będzie słuchała, rozważała i zachowywała w sercu Jego słowa. Tymczasem rozważa i zachowuje to wszystko, co łączy się z Jego przyjściem na Ziemię. Słucha w świadków tego wydarzenia i wpatruje się w nich, ich radość, hojność wobec Jej Syna, otwartość serca. Jej serce słucha, rozważa i zachowuje, to znaczy poczyna się w nim słowo, rozwija i rodzi. To proces siania słowa, czułej jego pielęgnacji w sercu i rodzenia się.

Serce Maryi żyje i oddycha otwartością. Jest w nim umiejętność przyjmowania, nasłuchiwania, skupienia, uwagi na tym, co ktoś mówi. Tak wyraża się Jej miłość, Jej macierzyństwo. Otwarte serce, słuchające jest podatne na ból, na zranienie, na usłyszenie tego, co może przeniknąć cierpieniem na wiele lat. Być człowiekiem o sercu otwartym, to zaufać również wtedy, kiedy nie ma do tego żadnych przesłanek. Kochając sercem, stajemy się w nim bezbronni. Łatwo nas zranić. Miłość jest bezbronna, ufna, otwarta, szczera, piękna. Zranienie nie może zniszczyć miłości, a jedynie ją pogłębić, spotęgować, ożywić na drodze bolesnego oczyszczania. To jest rodzenie tego, który nas zranił.

Ci, którzy nas ranią, doprowadzają innych do odczuwania bólu serca, oni też, często nie wiedząc o tym proszą o zajęcie się nimi, okazanie im ojcowskiej czy macierzyńskiej troski. Ci, którzy bolą potrzebują duchowego odrodzenia. Dokonuje się to wtedy, gdy przyjmujemy ból od człowieka, który nam zaufał, poczuł się przy nas bezpiecznie, a przez to nas zranił. Zranić, to podzielić się tym, co jest nadmiarem naszego serca. Możemy zranić radością, miłością, osobistą pasją, ale też rozczarowaniem, złością, nienawiścią. Chcąc uczestniczyć w procesie rodzenia się duchowe, czy odrodzenia człowieka, trzeba otworzyć się na to, co on nosi w swoim sercu. Tak bardzo te słowa dzisiaj do mnie przemawiają: "Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu".

Maryja jest kobietą czułą, mocną i dającą schronienie w swoim sercu. Przeżywa innych, przeżywa to, co słyszy i widzi w człowieku. Pozwala się zranić, aby człowiek z nią pozostał. Pozostajemy z tymi, których zraniliśmy, ale i z tymi, którzy nas zranili. Przez ból i rany duchowo dojrzewamy. To jest rodzenie się i rozwój pod czułym spojrzeniem Maryi. Ona daje czas na przemianę. Niczego nie przyspiesza, nie żąda, abyśmy byli doskonali. Zgadza się na braki, które w nas są. Jej miłość wprowadza w wolność; dając czas na dorastanie.

 

Fot.: sxc.hu