Słuchać Go z zapartym tchem
Piątek, XXXIII Tydzień Zwykły, rok II, Łk 19,45-48
Lecz arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu czyhali na Jego życie. Tylko nie wiedzieli, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem.
Współcześni Jezusowi z pewnością mieli okazję posłuchać pięknych popisów retorskich. Słowa pouczeń, jak i wskazań ugruntowywały wiarę kolejnych pokoleń Izraelitów. A jednak to słowo wypowiadane przez Jezusa sprawiło, że ich serca zadrżały, a oddech wypełnił się tchnieniem Bożej mądrości. To słowo fascynowało słuchaczy. Ile więc było takiej ludzkiej zazdrości i zawiści uczonych w Piśmie? Widzieli reakcje słuchających nauczania Jezusowego. Oni też głosili. Czy jednak było to słowo miłe Bogu?
Często zadaję sobie pytanie o drżenie mojego serca, gdy słyszę Słowo Boga. Zadaję też i drugie: czy gdy ja głoszę, to serca słuchaczy pobudza łaska Słowa, czy moja chęć zaistnienia?
Jeden z hierarchów kościelnych skomentował kiedyś przybycie do Jego diecezji kapłana, posługującego wieloma charyzmatami. Mówił tak: „gdy ja przyjeżdżam, to przychodzi parędziesiąt osób, a gdy On, to kilka tysięcy”. Chyba podobne dylematy mieli uczeni w Piśmie.