Słuchanie

Czwartek, 2 Niedziela Wielkanocna, czyli Miłosierdzia Bożego, rok I, J 3,31-36

 Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził, że Bóg jest prawdomówny. Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a z niezmierzonej obfitości udziela /mu/ Ducha. Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce. Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży.

 

    Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi – odpowiedział oskarżycielom Piotr i Apostołowie. Złośliwy spuentowałby to zdanie, dodając – i zaczęły się dla nich poważne problemy. Ale cokolwiek by nie zrobili, przecież problemy i tak były nieuniknione. Weszli w konflikt pomiędzy Bogiem i człowiekiem, i zostali zmuszeni do stanięcia po jednej ze stron. I zajęli prawidłową pozycję. Wybór niby oczywisty, jedyny prawidłowy, a jednak często prawie nie brany pod uwagę. Odwaga pójścia za Bogiem, to decyzja trudna, zależna od wiary Bogu i Jego obietnicom, i oczywiście zależna od gotowości przyjęcia Pocieszyciela – Ducha prawdy i wierności. Dlatego Piotr, tłumacząc swoje i Apostołów postępowanie i nieugięte wyznawanie wiary i ufność Jezusowi Chrystusowi, dodaje „Dajemy temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy Mu są posłuszni”. Mamy Ducha Świętego, ponieważ jesteśmy posłuszni Bogu. Prawda, która u słuchaczy spowodowała ból i zrodziła gniew, a mogła wyzwolić i uzdrowić. 

    Nie można nie zadać sobie pytania, co zmusza nas do wyrzeczenia się prawdy o sobie i Bogu? Jak wiele przyczyn nie pozwala nam przyjąć świadectwa Jezusa o Bogu i świecie? „Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził, że Bóg jest prawdomówny”. Tak często ulegamy pokusie przykrojenia Stwórcy do ramek i szablonów nieudolnie ,,skleconych” przez stworzenie. Tak często pokutuje w nas ta pokusa – niezaspokojone marzenie „bycia jak Bóg” i decydowania, co jest dobre, co złe, co dziś będzie prawdą, a co już nie. Czy poważnie traktujemy ostrzeżenie Jezusa z dzisiejszego fragmentu Ewangelii – „Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży”. 

    Czy pragnę życia wiecznego? Czy wierzę jeszcze Jezusowi po to, żebym w efekcie był Mu posłuszny i miał  Ducha Świętego? Czy rozumiem, co znaczy „mieć Ducha” i do czego jest On mi potrzebny? 

 

Inne komentarze o. Krzysztofa

 

 

 

 

 

 

 

 


yszt