Służba bez nagrody

Wtorek, Św. Jozafata, biskupa i męczennika (12 listopada), rok I, Łk 17,7-10

Jezus powiedział do swoich apostołów: „Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: "Pójdź i siądź do stołu"? Czy nie powie mu raczej: "Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił"? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: "Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”.

 

W Ewangelii wg św. Łukasza, którą pragniemy dziś rozważyć, Jezus wskazuje na postawę służenia innym, nie oczekując przy tym pochwał czy nagrody. Wymownie brzmią Jego słowa: „Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”.

Dla lepszego zobrazowania tego, co pragnie przekazać, Jezus podaje przykład zaczerpnięty z życia ludzi pracujących na roli. Mówi o słudze, który cały dzień ciężko pracował. Kiedy zaś wrócił z pola, nie odpoczywał po całodziennym trudzie, lecz wpierw musiał przygotować posiłek swemu panu. Co więcej, nawet nie otrzymał podziękowania za przygotowaną i podaną kolację czy też inne prace, jakie wykonał tego dnia. On sam mógł posilić się i odpocząć dopiero po spełnieniu wyznaczonych czynności.

Wydaje się, iż sytuacja przedstawiona dziś przez Jezusa, jest trudna do przyjęcia, wręcz nieludzka – szczególnie jeśli spojrzy się na nią dzisiejszymi kategoriami. Czy jednak i dziś nie zdarzają się sytuacje naznaczone podobną niesprawiedliwością? Dla przykładu: ktoś ciężko pracuje, a w zamian nie otrzymuje za to należnego podziękowania (odpowiedniej pensji, słów uznania). Dodatkowo zamiast wdzięczności widzi niezadowolenie ze strony przełożonego bądź otrzymuje polecenie wykonania kolejnych czynności – jak ów człowiek z dzisiejszej przypowieści.

Czytając Ewangelię i rozważając słowa Jezusa, próbujemy odnieść je do naszego życia. Myślimy o człowieku, który pracował w pocie czoła i zastanawiamy się, jak w takiej sytuacji nie stracić entuzjazmu i radości życia. Jakimś rozwiązaniem dla nas może być wzbudzanie w sobie nadprzyrodzonych intencji. Można to czynić na początku dnia czy też przed poszczególnymi czynnościami - spełniam tę pracę na większą chwałę Bożą. Inaczej mówiąc, podejmuję jakąś pracę, trud czy wyrzeczenie z miłości do Boga, dla większej Jego chwały. Wówczas, jeśli nawet ktoś nie doceni naszego zaangażowania czy wykonanej pracy, uświadamiajmy sobie, że Bóg Ojciec to dostrzeże. Jego uwadze nic nie umknie (żadna praca, poświęcenie, doznana przykrość itd.). Może przy tej okazji warto uzmysłowić sobie, że Bóg widzi nie tylko zło i grzech, ale też, a może przede wszystkim, dobro, jakie spełniamy każdego dnia. Zapewne tego dobra jest znacznie więcej niż zła.

Medytując nad wspomnianym fragmentem Ewangelii, dziękujmy Bogu za kolejną lekcję, jaką daje nam dziś Mistrz z Nazaretu. Tym bardziej że tak często wypowiadane słowa potwierdzał czynami. Istotnie, On nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć. Za przykładem Jezusa próbujmy ochoczo spełniać różnorakie posługi, powierzone prace dla większej chwały Bożej. A od Tego, który jest cichy i pokorny sercem, uczmy się delikatności i nie nakładania zbytnich ciężarów na innych.

Jezu cichy i serca pokornego, uczyń serca nasze według Serca Twego.