Solą i światłem dla świata

Niedziela, V Tydzień Zwykły, rok A, Mt 5,13-16

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też lampy i nie umieszcza pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie".

 

Starożytni uważali, że nie ma nic bardziej użytecznego niż sól i światło słońca. Być może dlatego Jezus nazywa swoich uczniów solą ziemi i światłem świata. Jezus powiedział do swoich uczniów: „Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić?".

W jakim sensie uczniowie mają być solą ziemi?

Pokarmy bez soli nie mają smaku, wszyscy o tym wiemy. Można się do nich nawet przyzwyczaić. Mieszkańcy Perugii we Włoszech od wieków nie używają soli, ponieważ kiedyś odcięto miasto od jej dostaw. Wystarczy wziąć tam kawałek chleba do ust, aby od razu stwierdzić, że czegoś mu brakuje. Na pozór wygląda tak samo jak normalny chleb, a jednak brak odrobiny soli sprawia, że pozbawiony jest smaku.

Czy zatem obecność uczniów Chrystusa może nadać smak jakiemuś środowisku osób, wspólnocie, jakiejś grupie? Profesor Josh McDowell, gdy wspomina historię swojego spotkania z wiarą, mówi przede wszystkim o pewnej grupie studentów, których życie wyglądało zupełnie inaczej od życia pozostałych. On sam szukał sposobu na szczęśliwe życie, jednak jego ulotne szczęście było uzależnione od okoliczności: gdy wszystko szło po jego myśli, czuł się szczęśliwy, gdy sprawy układały się źle – czuł się fatalnie. Studenci, których spotkał, promienieli szczęściem i było widać, że nie jest ono zależne od okoliczności. Posiadali jakieś niezawodne źródło szczęścia. Jak się okazało, tym źródłem był Jezus, życie w dobrych relacjach z Nim. Było to dla Josha wielkie odkrycie. Życie tych młodych ludzi miało prawdziwy smak, dlatego on sam zapragnął lepiej poznać Jezusa, aby również jego życie stało się szczęśliwe.

Uczniowie Jezusa mają być światłem dla świata. W jaki sposób?

Przede wszystkim prawdziwym światłem jest sam Jezus. Jak mówi o sobie: „Ja jestem światłością świata, kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12). Gdy uczeń Jezusa postępuje za Nim, wówczas sam staje się światłem Chrystusa dla innych. A konkretnie? Człowiek, który wiedzie uczciwe życie, pokazuje innym, że takie życie jest możliwe w skorumpowanym świecie: pracownik, który solidnie wykonuje swoją pracę, nawet wtedy, gdy nikt nie patrzy mu na ręce, jest takim jasnym punktem na horyzoncie; ktoś, kto potrafi pomóc w bezinteresowny sposób, dowodzi, że nie wszystko trzeba przeliczać na pieniądze. Uczniowie Chrystusa, na ogół niedostrzegalni, którzy bez rozgłosu i szumu wokół siebie są wierni Ewangelii, swojemu Mistrzowi, są z pewnością światłem dla świata – i tego mikroświata w naszych rodzinach, w pracy, tam, gdzie żyjemy, ale i światłem dla szerokiego świata – bo dzięki nim światło Chrystusa wciąż rozświetla mroki współczesnego, pogmatwanego świata i podtrzymuje nadzieję na zwycięstwo dobra w tym świecie.