Spójrz na siebie

Wtorek, XIX Tydzień Zwykły, rok II, Mt 18,1-5.10.12-14

Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie. Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych.

 

          Mamy proszki od bólu głowy, kawę przeciwko senności i muzykę na odpędzenie smutku… Wszystko mamy, a jednak brakuje nam beztroskiego uśmiechu na twarzy, radości i świętego pokoju w duszy. Jest to kara za to, że nie słuchaliśmy Chrystusa, kiedy nam obwieszczał tajemnice pokoju.

          Nawrócić się, przemienić się i żyć bez grzechu jak dzieci, to Jego recepta. To pierwszy warunek naszego szczęścia. Pokój i grzech wzajemnie się wykluczają. „Nie ma pokoju dla bezbożnych” – jak mówi prorok Izajasz. A kto by nie wierzył Pismu Świętemu, niech uwierzy swojemu własnemu rozumowi. Zastanówmy się: czy i jak może mieć pokój ten, kto uderzył silniejszego i w każdej chwili może oczekiwać jego odwetu? Jak może mieć pokój ten, kto obraził samego Boga?

          Pokój z Bogiem jest pierwszym warunkiem naszego szczęścia.

          A drugim – pokój z ludźmi.

     Przypatrzmy się małym dzieciom. Właśnie do tego wzywa nas Chrystus. Kiedy wyjdą ze szkoły, pokłócą się, posprzeczają i pobiją. Może widzieliśmy ich przewracających się w ulicznym kurzu czy śniegu. Ale po chwili, kiedy krzyk ucichnie, a my znowu się obrócimy, zobaczymy, jak przyjacielsko idą razem. Czy to są inni chłopcy? Nie, ci sami…

         Takie są dzieci i takimi nasz Pan chce mieć również nas, dorosłych.