Spojrzenie miłości

Poniedziałek, XII Tydzień Zwykły, rok II, Mt 7,1-5

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, podczas gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata».

 

Św. Augustyn słusznie kiedyś powiedział: „Karcić wady jest sprawą ludzi szlachetnych i dobrych. Kiedy czynią to ludzie źli, wkraczają w rolę innych, podobnie jak aktorzy, którzy poprzez maskę ukrywają, kim są, i przy pomocy maski ukazują, kim nie są”.

Kiedy Jezus mówi: „nie sądźcie (…)” oznacza to, że nie można osoby ludzkiej identyfikować z jej czynami, z zewnętrznym obrazem jej egzystencji. Jezusowy zakaz wzywa do uszanowania misterium każdej osoby, której tajemnicę zna tylko Bóg. Jezus nie patrzy, aby sądzić i potępiać. Jego spojrzenie wyzwala i odnawia. To spojrzenie miłości.

Jednakże trzeba podkreślić, że należy bezkompromisowo potępiać zło, nie niszcząc tym samym człowieka. Ten „sąd” ma być dokonywany w miłości. Osądzanie należy rozpocząć od siebie i każdy, kto będzie uważny w osadzaniu samego siebie, okaże wiele wielkoduszności i zrozumienia w osądzaniu innych. Niestety, w naszym postępowaniu pojawia się pewna obłuda: unikamy oceny samych siebie, a skupiamy się na krytyce innych. Jezus daje nam radę: najpierw zajmij się swoimi grzechami, a dopiero później spójrz na drugiego człowieka, w miłości.