Stan mojego miasta
Czwartek, XXXIII Tydzień Zwykły, rok I, Łk 19,41-44
Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia.
Dotarło do mnie nagle jak wyglądał czas nawiedzenia Jerozolimy.
Czas nawiedzenia zaczął się kiedy na tej górze pierwszy człowiek modlił się do Boga Jedynego. Trwał niezmiennie przez lata - aż do momentu, kiedy wjechał do niego tryumfalnie Król na osiołku. Czas nawiedzenia trwał w każdym drobnym natchnieniu w Świątyni, przy każdej dobrej ofierze. Każdy prorok głoszący i ginący w Jerozolimie był nawiedzeniem. Różne były koleje, wzloty i kary.
Tak naprawdę, dopóki ostatni człowiek żyje przez końcem czasów trwa ten czas nawiedzenia.
Do momentu, aż Król ostatecznie powróci, aby zabrać swoich z miasta na górze do miasta w górze.
Kiedy dzisiaj Jezus płacze nad miastem, siedzę przed komputerem i patrzę na moje życie.
Ile nawiedzający Bóg oglądał przy tym grzechów, ile razy był zlekceważony. Ile razy ważniejsze były aktualne plany i decyzje. Ile razy musiał czekać, bo aktualnie nakręcająca człowieka ambicja siedziała na tronie Króla.
O każdym można powiedzieć, że jest miastem zbudowanym na górze.
O każdym wierzącym w Jezusa można powiedzieć, że jest Świątynią Pana.
O każdym, kto na podstawie wolnego wyboru swojej ludzkiej woli podjął dar stanu Łaski Uświęcającej można powiedzieć, że jest lampą postawioną na górze i miastem Pana dla innych.
I to żadna nasza zasługa, tylko wybór Boga i Jego święta Wola, Jego Duch to sprawia i cenni jesteśmy w Jego oczach. Każdego bez wyjątku odkupił z niewoli. Znasz cenę za jaką zostałeś wykupiony - to jest cena Jego całej krwi.
I każde miasto, moje też, jest nawiedzane przez Pana. Bo jesteśmy siedzibą Króla, miastem Jego chwały, Świątynią Najwyższego, ludem kapłańskim do składania Bogu ofiar miłych w Jego oczach.
Jeśli żyjemy, to jest dobra nowina - stale mamy czas otworzyć bramę nawiedzenia.
I żeby było jasne, doskonale rozumiem dzisiejszy stan mojego miasta. Po ludzku wydaje się nie do uratowania. Lepiej wyburzyć i postawić inne, nowe... tak podpowiada zawsze szatan.
Ale Bóg kocha tego samego człowieka niezmiennie od początku do końca czasów.
Bóg nawiedza, niezmiennie każdego człowieka. Gdyby sposobem szatana, chciał nas porzucić, to nie płaciłby ceny za nasze wykupienie.
Nawet najbardziej zrujnowane miasta, podnosiły się z upadku. Owszem cegły już nie miały kilkunastu stuleci ale Bóg jest miłośnikiem ludzi. Stale ma dla nas plan. Jego Miłosierdzie stale trzyma w ręku nieskończone obdarowanie - bo Bóg we wszystkim, co robi jest po prostu nieskończony.
Póki żyję jest szansa na nieskończone piękno, rozkwit życia, światło Ducha, źródła wody żywej.
Dzisiaj patrzę na moje miasto, i sam czasami mam ochotę powiedzieć sposobem szatana, że nie da się tego naprawić. Ale to nie jest głos Pana.
Psalm dzisiejszy mówi głosem miłości:
"Bogu składaj ofiarę dziękczynną,
spełnij swoje śluby wobec Najwyższego.
I wzywaj Mnie w dniu utrapienia,
uwolnię ciebie, a ty Mnie uwielbisz".
Amen.