Św. Hildegarda z Bingen, cz. 1 - Rozwój

 

ANNA SOSNOWSKA: Teolożka, kaznodziejka, prorokini, egzorcystka, reformatorka, badaczka natury, zielarka, poetka, kompozytorka. Jak to możliwe, że św. Hildegarda z Bingen – z sukcesem – zajmowała się tak wieloma dziedzinami?

S. BLANKA SZYMAŃSKA OSB: Ta lista określeń dedykowanych Hildegardzie z Bingen jest rzeczywiście i długa, i imponująca. Jednak warto zacząć od jednego ważnego ustalenia: w dzisiejszych czasach pewien porządek w ukazywaniu św. Hildegardy został bardzo mocno zaburzony, ponieważ mówi się o niej głównie w kontekście medycyny, ziołolecznictwa, przyrodoznawstwa, prac z zakresu chociażby kosmologii czy w kontekście diet.

No tak, w księgarniach znajdziemy przede wszystkim publikacje dotyczące zdrowego żywienia w oparciu o wskazówki świętej z Bingen.

Co oczywiście nie jest złe. Natomiast bardzo niewiele – i to jest duży ból – mówi się o św. Hildegardzie jako o kobiecie istotnie związanej z teologią i duchowością. Kiedy patrzymy na całość dzieł przez nią zostawionych, to tych z zakresu teologii duchowości napisała o wiele więcej niż tych medycznych, przyrodoznawczych czy innych. Z tego względu, by przywrócić właściwy porządek w poznawaniu Świętej i jej dorobku, z inicjatywy p. prof. Małgorzaty Kowalewskiej zapoczątkowaliśmy edycję dzieł prorokini znad Renu w przekładzie z języka oryginalnego na język przystępny dla współczesnego Czytelnika.

Czy ukazały się już jakieś publikacje?

Z racji, że Hildegarda została ogłoszona u progu Roku Wiary Doktorem Kościoła, pierwszą publikacją, którą oddajemy do rąk zainteresowanych w roku duszpasterskim przeżywanym pod hasłem Wierzę w Syna Bożego, jest właśnie przekład dziełka Hildegardy Wyjaśnienie Symbolu wiary św. Atanazego do wspólnoty jej sióstr, z którego każdy z nas może zaczerpnąć wiele pożytecznych wskazówek na drodze pogłębiania wiary w Jezusa Chrystusa. Kolejne publikacje – wspomnę jedynie dla przykładu - poświęcone będą jej biografii, a także ukazaniu walki wad i cnót (Ordo virtutum), którą każdy z nas toczy.

Warto podkreślić też jeszcze jedną sprawę, na którą bardzo rzadko zwraca się uwagę: jako benedyktynka misjonarka ośmielam się stwierdzić, że praktycznie wszystko, czego dokonała i do czego doszła Hildegarda – a przecież wyprzedziła swoją epokę o wiele lat, była kobietą renesansu w sercu średniowiecza – ma początek w tym, że została ukształtowana na Regule św. Benedykta. Bez tego kontekstu w jej życiu niewiele by się wydarzyło.

Co takiego ważnego Hildegarda zaczerpnęła w takim razie od założyciela swojego zakonu?

Jako benedyktynka siłę do działania czerpała z trzech - bardzo istotnych dla każdego z nas - filarów i w takim właśnie kluczu należy Hildegardę poznawać. Pierwszy filar to Pismo Święte, czyli praktyka lectio divina, która polega na tym, że Słowo Boże w znaczący sposób oddziałuje na całego człowieka i kształtuje jego życie. Widziałam, że na Profeto.pl także proponujecie Czytelnikom tę praktykę.

Co było dla Hildegardy drugim źródłem siły i inspiracji?

Liturgia, ale w szerokim tego słowa znaczeniu, ponieważ w tradycji benedyktyńskiej Officium Divinum nie ogranicza się jedynie do śpiewanych w chórze psalmów, ale ich kontynuacja ma znaleźć wyraz w naszym codziennym życiu, postępowaniu, dokonywanych wyborach i odnajdowaniu woli Bożej w kontekście tego, co nas dotyka.

A ten trzeci filar?

To niewątpliwie sama Reguła św. Benedykta, mająca wartość ponadczasową, która wyraża się nie tylko w tych prostych słowach: „Módl się i pracuj”, ale też ukazuje pewną mądrość – mówi jak żyć, żeby być  człowiekiem szczęśliwym czyli błogosławionym.

Kiedy Hildegarda naucza o nawróceniu, to rozumie je jako wprowadzanie ładu w poszczególnych dziedzinach naszego życia. Tu także widać wyraźne nawiązanie do św. Benedykta?

Tak, gdyż cała Reguła jest wezwaniem do nawrócenia – metanoi, przemiany życia. Hildegarda podejmuje to przesłanie Zakonodawcy i wzywa nas do tzw. re-cordatio czyli od-dania serca Temu, do Kogo ono w pierwszym rzędzie należy. A ta właśnie postawa wyraża się w porządkowaniu, czyli czynieniu miejsca dla Boga, wprowadzaniu ładu (ordo et discretio)  w trzech obszarach naszego życia: czasu, miejsca i akcji. Lubię to porównywać do zasad teatru antycznego, w którym musiała występować jedność tych kategorii. Pytanie o ład czasu jest pytaniem o to, jak wygląda nasze nim gospodarowanie, na co go przeznaczamy, bo może – skoro tak często mówimy, że nie mamy czasu – trzeba by go jakoś przeorganizować? Ład miejsca dotyczy tego, jak tworzymy rzeczywistość wokół siebie, co stanowi jej treść, czym nasączamy nasze życie lub czy zwyczajnie dbamy o porządek w domu, szkole i miejscu pracy. Trzeci rodzaj ładu, ład akcji, odnosi się do naszych aktywności i relacji. W tych trzech kontekstach bardzo nam dziś brakuje uporządkowania.

W nauczaniu św. Hildegardy, w jej wizji człowieka zachwyca fakt, że to, co zewnętrzne, tak bardzo łączy się według niej z wnętrzem, a to, co cielesne – z duchowym.

Takie właśnie rozumienie człowieka było niezwykle nowatorskie, bo przecież epoka średniowiecza często gardziła tym, co cielesne, gardziła fizycznym wymiarem funkcjonowania. Tymczasem Hildegarda – jakby pod prąd – mówi, że nasze ciało, jak i nasza dusza oraz psychika stanowią nierozerwalną jedność. Jedność – dodajmy – która została nam ofiarowana. Hildegarda nazywa ciało tuniką, o którą - musimy się troszczyć, aby w momencie śmierci zwrócić ją swojemu Stwórcy w stanie możliwie dobrym, niepogorszonym. Dlatego – oczywiście bez niezdrowej przesady – powinniśmy dbać o nasze ciało.

Niezwykłe jest również to dowartościowanie przez średniowieczną mniszkę (!) psychicznego wymiaru człowieka.

Ten motyw pojawia się w wielu jej dziełach. Hildegarda, co także było nowością w tamtych czasach, nie gardzi tym, co dokonuje się w ludzkiej psychice, ale pokazuje, że tu tkwi potencjał, z którego człowiek może korzystać. Mówi tak: jesteś stworzony przez Boga jako człowiek (w jedności cielesno-psychiczno-duchowej) i jesteś jednocześnie zaproszony przez swojego Stwórcę do rozwoju. Ale to od ciebie zależy, czy zdobędziesz się na trud rozwijania siebie, pokonywania własnych ograniczeń, przekuwania wad w cnoty, wznoszenia się na coraz wyższy poziom funkcjonowania. Będzie to wysiłek, ale wysiłek owocujący pokojem i radością, który dzisiejsza nauka społeczna określa mianem trud rozwoju (heterostaza).

Oczywiście człowiek może też powiedzieć: skoro już taki jestem, to takim muszę pozostać. Wtedy następuje coś, na co Hildegarda także zwracała uwagę, a co współczesna psychologia nazywa umocnieniem degradującej struktury „ja” (trud nie-rozwoju, homeostaza). Bo skoro nie chcesz się rozwijać, to tak naprawdę zużywasz siły na uwstecznianie się i w ten sposób przegrywasz.

Bardzo cenne jest to, że rozwój w ujęciu św. Hildegardy ma wymiar kompleksowy. My dziś często wpadamy w pułapkę i „inwestujemy” tylko w jedną dziedzinę życia.

Hildegarda pokazuje, że nasza droga do Boga jest drogą integralną, co wiąże się z przeżywaniem nie tylko siebie samego, ale też siebie w relacji do Boga, w relacji do innych ludzi, do stworzenia i w relacji do świata, który – to także novum w czasach średniowiecza – nie stanowi dla człowieka zagrożenia, lecz jest miejscem naszego rozwoju, darem Stwórcy, z którego mamy korzystać. 

Hildegarda mówi również o tym, że człowiek powinien poznać samego siebie. Nie kryje się w tym jakieś niebezpieczeństwo przesadnej koncentracji na sobie?

Myślę, że taka tendencja współcześnie jest. Natomiast Hildegarda podpowiada nam coś, co bardzo trafnie ujął papież Jan XXIII, na którego kanonizację przecież czekamy. Otóż on powiedział, że jednej rzeczy w życiu pragnie: poznania siebie i miłowania Boga. Co to oznacza w praktyce? Im bardziej człowiek poznaje siebie, tym bardziej pragnie kochać Boga.

To brzmi dość zaskakująco.

Bo to jest taka przedziwna zależność. Mądre i odpowiedzialne spojrzenie na naszą kondycję duchowo-cielesno-psychiczną ukazuje nam i piękno, które niewątpliwie w sobie mamy, ale i naszą kruchość oraz zależność od Boga. Im bardziej poznajemy siebie, tym wyraźniej widzimy, co należy zmienić, przemodelować, wyeliminować, a co wysublimować po to, by trwać z Tym, Który jest od nas większy, a z Którym de facto tak bardzo pragniemy mieć relację.

Przeczytaj także: Św. Hildegarda z Bingen, cz. 2, Wszystko jest łaską

s. Blanka Szymańska - benedyktynka, doktor nauk humanistycznych. Absolwentka KUL-u w zakresie teologii, poradnictwa psychologicznego i psychoterapii oraz UKSW w zakresie historii literatury wczesnochrześcijańskiej. Od kilku lat jest dyrektorem Centrum Oświatowo Dydaktycznego w Ełku. Organizuje rekolekcje i warsztaty poświęcone Hildegardzie z Bingen, jest także prelegentką na wielu konferencjach na temat Świętej.

Polecamy stronę ZGROMADZENIA SIÓSTR BENEDYKTYNEK MISJONAREK
oraz
CENTRUM OŚWIATOWO DYDAKTYCZNEGO W EŁKU


Fot. sxc.hu