Św. Józef, cz. 1 - Prawdziwy mężczyzna

            Ale co właściwie kryje się za tym określeniem? Żeby dobrze je zrozumieć i przez to zrozumieć również Józefa, trzeba mu się przyjrzeć w kontekście jego więzi z Maryją i Jezusem, bo przecież „nikt nie jest samotną wyspą” – przypomina słowa Thomasa Mertona ks. Przemysław Przybylski, duszpasterz i psycholog. „Istniejemy dla relacji, ku relacji i właśnie przez relacje się rozwijamy” – dodaje duchowny.

          O Józefie Ewangelia wspomina po raz pierwszy w związku z – bardzo kłopotliwą z ludzkiego punktu widzenia –  ciążą Maryi (por. Mt 1, 18-25). Wystarczy z opisu całej tej sytuacji wymazać na chwilę stwierdzenie, że wszystko stało się „za sprawą Ducha Świętego” (bo przecież Józef na ten komunikat na pewno nie zareagował w pierwszym odruchu radosnym i ufnym przytaknięciem), żeby zdać sobie sprawę, co musiał przeżywać świeżo upieczony mąż. Do tego jeszcze mężczyzna doskonale znał fragment z Księgi Powtórzonego Prawa, pokazujący uświęconą tradycją drogę wyjścia z zaistniałego impasu: „Jeśli dziewica została zaślubiona mężowi, a spotkał ją inny jakiś mężczyzna w mieście i spał z nią, oboje wyprowadźcie do bramy miasta i kamienować ich będziecie, aż umrą” (por. Pwt 22, 22-27).

        „Józef, mimo że poczuł się zdradzony i rozczarowany, nie chciał jednak krzywdy Maryi, dlatego postanawia ją odprawić. Czyli bierze na siebie całą tę sytuację, przyjmuje to, co trudne, nie umywa rąk, nie chce po prostu pozbyć się ciężaru, ale podejmuje odpowiedzialność i decyzje, które wydają mu się na ten moment najwłaściwsze” – tłumaczy ks. Przybylski. Na pewno też rozmawia z Maryją o tym, co się wydarzyło i od początkowego szoku przechodzi jednak do zaufania swojej żonie, do wiary w to, że faktycznie ciąża Maryi to wynik działania Ducha Świętego. Ma oczywiście w tym całym procesie także wsparcie z góry, na które się otwiera (!) - we śnie widzi anioła, potwierdzającego wersję zdarzeń, przedstawioną mu wcześniej przez małżonkę.

         A wszystko miało być przecież inaczej… Józef przyjmuje jednak  to „nowe” i „niespodziewane” – stara się w zaistniałej sytuacji odczytać wolę Bożą, rozszyfrować swoje zadania w całym tym planie, a przy tym być solidnym wsparciem dla Maryi. Widać w nim wyraźnie otwartość „na Boże możliwości”, jak pisze o. Innocenzo Gargano.

       „Józef jest wojownikiem, ale nie tyle walczy, co raczej chroni swoich najbliższych”  – zauważa ks. Przemysław Przybylski. „Jest wzorem męskości, jednak nie w wydaniu macho, chociaż jako cieśla na pewno był silnym człowiekiem. Jego męskość wyraża się we wrażliwości, tkliwości, czułości wobec Maryi, w zaangażowaniu w rodzinę (a nie tylko w jej utrzymanie) oraz w jego ojcostwie wobec Jezusa, w tym, że poświęca swoje życie dla Jego sprawy”.

            Chociaż św. Józefa nazywa się czasem cieniem Ojca, to przecież, co podkreśla ks. Przybylski, „nie był on makietą, jedynie jakimś figurantem”. Anioł zlecił Józefowi nadanie urodzonemu Dziecku imienia (por. Mt 1, 21), przez co pokazał mu wyraźnie, że on również jest ważny w planie Boga, że ma w nim swoje istotne miejsce – to zadanie bycia ojcem dla Jezusa.

          Często próbujemy doszukać się w Chrystusie podobieństwa do Maryi – w końcu cała Jego biologia pochodzi od Niej. Tymczasem „patrząc na człowieczeństwo Jezusa, widzimy tak naprawdę w dużej mierze człowieczeństwo Józefa, bo przecież on był dla Jezusa męskim wzorem, więc trudno, żeby Jezus z niego nie czerpał” – zauważa ks. Przemysław Przybylski.

           Duchowny zwraca uwagę również na to, że dziś ta ojcowska rola Józefa i styl, w jakim ją odegrał w pewien sposób się powtarza, ponieważ jeden z najważniejszych patronów Kościoła pozostaje w nim jakby niewidoczny – dalej działa bez rozgłosu, ale na pewno konsekwentnie i skutecznie.

 

Przeczytaj także: Dramat i odwaga