Świadectwo Jana

Sobota, II Tydzień Zwykły, rok A, J 1,29-34

Ja Go przedtem nie znałem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się objawił Izraelowi. Jan dał takie świadectwo: Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym. Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym.

 

Świadectwo Jana Chrzciciela dla każdego, kto oczami wiary i pragnącym sercem oczekuje prawdy, przynosi swoiste objawienie i chęć podążenia za nim. Niestety dla większości jest kolejną "fikcją" lub "bajką". Spoglądam na świat XXI-go wieku i nic się nie zmieniło. Doświadczam na co dzień podobnych wydarzeń, które stawiają pod znakiem zapytania sens ciągłego i wiernego głoszenia Dobrej Nowiny. Bóg stawia na mojej drodze "trudnych" ludzi. Często z ilorazem inteligencji nieosiągalnym na przeciętniaka takiego jak ja, czasami z wiedzą teologiczną, o której mogę tylko pomarzyć. Za każdym razem jednak, kiedy dochodzi do zaświadczenia o działaniu Jezusa z Nazaretu w moim życiu, nie mam nic innego do powiedzenia, jak tylko o tym, że kocha mnie, bo jest miłością i odnalazł mnie w rynsztoku grzechu, a kiedy już byłem bezsilny, to ulitował się nade mną i uzdrowił.              

Trafił się jednak kiedyś przypadek, że mój nota bene przyjaciel, podważył wszystko to, co Bóg uczynił w moim życiu i używając potężnego kalibru psychologiczno - religijno - filozoficznego zachwiał świadectwem i mną samym. Wytoczył teorie autosugestii, otarł się o religie Dalekiego Wschodu, parapsychologię i filozofie wiadomego nurtu. Jednak kiedy wiedza, nauka i cała ta ludzka mądrość "wylała się na stół", po raz pierwszy postanowiłem posłużyć się świadectwem uzdrowienia, którego byłem świadkiem podczas Mszy Św. o uzdrowienie duszy i ciała organizowanej przez naszą wspólnotę.

Otóż Pan Jezus dokonał podczas tego nabożeństwa uzdrowienia kobiety, która jak się później okazało, przyszła z wnuczkiem prosić o uzdrowienie dla niego z wady słuchu, a Pan uzdrowił ją z wady wzroku. Kobieta stała obok mnie, a kiedy nastąpił moment uzdrowienia płakała jak dziecko. Nie mogła uwierzyć, czego Wszechmogący Bóg dokonał w jej chorobie. I kiedy opowiedziałem to świadectwo uzdrowienia, zadałem pytanie mojemu przyjacielowi: "słuchaj, powiedz mi w tej sytuacji, jak się ma ten twój argument autosugestii, autohipnozy, czy czego tam sobie poczytałeś w "mądrych" książkach? Bo widzisz, babcia przyszła z wnuczkiem i prosiła o słuch dla niego, a Jezus z Nazaretu przywrócił jej wzrok - to gdzie ta auto... coś tam..."

Sprawa świadczenia o Miłości z Betlejem, o Mesjaszu i Panu naszym Jezusie z Nazaretu jest niezmienna na przestrzeni wieków i zawsze pozostaje kontrowersyjna dla tych, którzy nie chcą poznać prawdy, gdyż Światło przyszło na świat, lecz ludzie umiłowali ciemność.

Można zaświadczyć o działaniu Boga w najskrytszych zakamarkach ludzkiej duszy i wystawić się na pośmiewisko, a można zamknąć usta i milczeć, bo "mądrość" XXI-go wieku jest na najwyższym pułapie w historii. Nigdy nie wiemy, kiedy Duch Św. przenika głębokość duszy drugiego człowieka. Nigdy nie wiemy, czy jego serce pragnie Miłości, Światła, Prawdy z Nazaretu. Jedno jest pewne, że kiedy pada pytanie o Jezusa, nie powinniśmy pozostawać obojętni bo:

"Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie."

 

Przeczytaj również >>Dziękuję<< - Eweliny Gładysz.