Świątynia Ducha Świętego

Piątek, Św. Cecylii, dziewicy i męczennicy (22 listopada), rok I, Łk 19,45-48

Jezus wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej. Mówił do nich: „Napisane jest: «Mój dom będzie domem modlitwy», a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców”. I nauczał codziennie w świątyni. Lecz arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu czyhali na Jego życie. Tylko nie wiedzieli, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem.

 

Każdy z nas w momencie chrztu staje się świątynią Ducha Świętego, żywym kamieniem Mistycznego Ciała Chrystusa, Żywego Kościoła. W głębi naszej duszy, naszego serca zamieszkuje Trójca Święta. To tutaj najpierw, w naszym wnętrzu, powinniśmy szukać tej Bożej obecności, w głębi naszych serc zanosić modlitwy, uwielbienie i dziękczynienie. Usta wypowiadają słowa, które najpierw są w naszym sercu. Jakże często jednak o tym zapominamy, pochłonięci codziennym życiem, pracą, sukcesami, studiami, rodziną itd.

Dlatego Chrystusowi tak bardzo zależy, aby każdy odkrył w sobie to źródło życia i stał się prawdziwie żywą świątynią, miejscem żywej modlitwy. On pragnie z całą gorliwością wejść do każdego serca, nieustannie w nim przebywać i codziennie nauczać, jak czynił to niegdyś w świątyni. On pragnie uczynić każdego z nas prawdziwym domem Bożym.

Aby jednak otworzyć się i przyjąć w całej pełni naukę Jezusa, potrzeba oczyszczenia serca, umysłu, mentalności. Potrzeba, aby stary człowiek umarł, a narodził się nowy. Trzeba zerwać z grzechem. Jednym słowem trzeba pozwolić, aby Jezus wyrzucił to wszystko, co przeszkadza nam zbliżyć się do Niego, aby uwolnił nas od wszelkiej interesowności i kalkulacji, i od wszystkiego, co zabija Boga w nas i czyni z nas „jaskinię zbójców”.

Trzeba pozwolić Jezusowi, aby mocą swojej łaski uwolnił nas od grzechu i uczynił wszystko nowe, aby nas nauczył, jak się modlić. Jezus uczyni wszystko. Potrzebuje jedynie naszego TAK i naszego zaufania. Może na początku będzie to trochę bolało i pojawi się opór „starego człowieka”, poczucie ogołacania, że coś tracę, że coś się wali pod nogami, bo prawda o sobie – prawda o naszej grzeszności, naszej pysze, zazdrości, chciwości – nie zawsze jest łatwa do przyjęcia. Ale warto poddać się tej Jezusowej, oczyszczającej „operacji” – oczyszczeniu naszego spojrzenia; oczyszczeniu świątyni naszego serca, by stała się nowa i o wiele piękniejsza niż wcześniej, by brzmiały w niej nieustannie hymny uwielbienia i ciągłe echo Bożego Słowa. To jest naprawdę możliwe, bo dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.

Duchu Święty, przyjdź!