Święta cierpliwość

Wtorek, Św. Wacława (28 września), rok I, Łk 9,51-56

Gdy dopełniały się dni wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jeruzalem, i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i weszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by przygotować Mu pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jeruzalem. Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: «Panie, czy chcesz, byśmy powiedzieli: Niech ogień spadnie z nieba i pochłonie ich?». Lecz On, odwróciwszy się, zgromił ich. I udali się do innego miasteczka.

 

Dzisiaj porusza mnie cierpliwość i wyrozumiałość Pana Jezusa, a zarazem taka pokorna postawa – nie chcą mnie… ok, idę dalej, bez wypominków i gorzkich żali. Z jednej strony udręczenie, zaduma, a może i strach przed tym, co nieuniknione, a z drugiej uszanowanie i w pewnym sensie akceptacja inności.

Od razu chciałoby się takie zachowanie napiętnować, naprostować, a na pewno upomnieć. A Pan Jezus zdecydowanie zakazuje ukarania tej konkretnej postawy, jakby chciał powiedzieć – spokojnie, to jeszcze nie ten czas, odpuść w tej chwili, ale nie przekreślaj na zawsze. Idź dalej, a nie skupiaj się na cudzych ograniczeniach i ułomnościach.

Złość, złośliwość, wynoszenie się ponad innych, nieuporządkowane relacje międzyludzkie mogą rodzić też brak akceptacji samego siebie albo być uzewnętrznieniem chaosu i bałaganu, który możemy mieć w sobie…

Jakże trzeba nam dzisiaj opanowania i tej świętej cierpliwości Pana Jezusa. Nie zatrzymujmy się więc na tym, co nas boli i czego może nie rozumiemy w drugim człowieku, ale w każdym starajmy się dostrzec Boże DNA. Wszystko, co Pan Bóg stworzył, jest BARDZO DOBRE, tylko nie wszyscy umiemy jeszcze to piękno dostrzec i uszanować w sobie i wokół siebie.

Jezu cichy i serca pokornego, uczyń serce moje według Serca Twego!