Sztuka organizacji

Każda mama, zanim zostanie mamą, żyje według ustalonego rytmu. Wszystko miało swoje miejsce i czas. Porządki, posiłki, relaks i rozrywka, czas z mężem i przyjaciółmi, praca zawodowa. Luksusem było nawet wyjście do kina, teatru czy siłowni. Po jakimś czasie w małżeństwie przychodzi taki moment, że człowiek chce czegoś więcej. Chce się spełnić jako mama i tata. Większość z nas zdaje sobie sprawę, że wszystko się zmieni. Niemniej jednak tego wszystkiego trzeba doświadczyć na własnej skórze, by zrozumieć. Nikt z nas nie przypuszczał, że tak bardzo zaprzyjaźnimy się z odkurzaczem, blenderem czy żelazkiem. Choć w niektórych przypadkach słowo przyjaźń jest lekkim nadużyciem.

Lubię obserwować różne domy i rozmawiać z mamami o takich bardzo przyziemnych sprawach, jak na przykład organizacja porządku dnia, sprzątanie, pranie, prasowanie, przygotowanie dzieci do lekcji, do szkoły, do przedszkola, przygotowanie obiadów. Doszłam do wniosku i potwierdzam, że najtrudniej jest jednak przy pierwszym dziecku. Owszem, przy drugim i kolejnym wszystkiego jest dwa razy więcej. Jednak posiadamy już pewne doświadczenie, mamy swoje sposoby na sytuacje kryzysowe. Dopiero przy kolejnych dzieciach zauważamy, jak wiele rzeczy, akcesoriów jest niepotrzebnych, a także ile jesteśmy w stanie zrobić jedną ręką, bo na drugiej koczuje panicz bądź królewna. W rodzinach wielodzietnych wbrew pozorom panuje większy porządek i ład. Pamiętam, jak moja mama zawsze mówiła, że mając już czwórkę dzieci wszystko miała zorganizowane, wszystko było już dla niej takie proste, takie zwyczajne i zupełnie normalne. Nie jest tak, że przy jednym dziecku w domu mamy tylko bałagan. Pamiętam, jak sama w każdym pomieszczeniu miałam zawsze przygotowane pieluszki tetrowe, bo synkowi się ciągle ulewało. Takich rzeczy było więcej, bo chciałam być przygotowana na każdą ewentualność. Przy drugim dziecku mocno zweryfikowałam tego typu podejście i faktycznie staramy się z mężem dążyć do sytuacji, by pewne czynności odbywały się w określonym miejscu.

Nie wiem, jak inne mamy, ale mnie bardzo stresują niezapowiedziane wizyty. Kobieta jest estetką. Czy przywiązuje mniejszą, czy większą wagę do porządku – po prostu lubi go mieć. Nie zawsze się udaje, bo przy dzieciach jest wiele zwrotów akcji. A jak już coś ma się wydarzyć, to najczęściej wszystko jest nie na swoim miejscu, czegoś nie zdążyłyśmy zrobić.

Kiedyś kobiety głównie zajmowały się domem. Z opowiadań babci pamiętam, że chłopiec z domu nigdy nie wyszedł nieuczesany, niechlujnie ubrany czy w brudnych butach. A dzieci wcale nie było mało. Nasze babcie rodziły nawet po siedmioro, a czasem więcej dzieci. Inna była moda, mniej było różnych produktów, więc i mniejsze były potrzeby rodziny. W czasach mojego dzieciństwa jeszcze inaczej podchodziło się do podziału obowiązków. Dzieci może bardziej były odpowiedzialne za siebie nawzajem. Dzisiaj, przyznaję, rodzice boją się powierzyć taką odpowiedzialność swoim dzieciom. Z pewnością jest to uogólnienie, bo znajdą się rodziny, gdzie wszystko działa pewnie po staremu. 

Czy będąc mamą pracującą zawodowo, czy też nie, każdej zależy, żeby w domu zawsze było czysto i schludnie. Musi być czysto, żebyśmy nie chorowali, ale czy wszystko musi być pod linijkę? Ktoś może powie, że to takie usprawiedliwianie bałaganu, lenistwa, braku organizacji. Poniekąd może i tak jest, pod warunkiem, że czas, którego nie przeznaczymy na sprzątanie, przeznaczymy na bycie razem z dziećmi i z mężem.

Podziwiam mamy pracujące, które mają niekiedy ustalony grafik swojego dnia co do minuty. Mają wszystko lepiej zorganizowane niż na przykład ja, będąc w domu z dziećmi. Czasami zastanawiam się, dlaczego tak jest, czy może ja coś źle w swoim życiu organizuję. Z drugiej jednak strony ja swoim czasem mogę gospodarować trochę bardziej elastycznie. Czego nie zrobię dzisiaj, mogę zrobić jutro. Każdego dnia mogę skupić się na czymś innym. A mama pracująca pewnie wolałaby większość najpilniejszych spraw zrobić w tygodniu, aby weekend przeznaczyć na bycie z rodziną, na rozrywkę, na odpoczynek. 

Nasz plan dnia, zarówno mam pracujących, jak i niepracujących, jest w sumie podobnie rozłożony, z takimi wyjątkami, że możemy na pewne rzeczy przeznaczyć więcej czasu, będąc w domu. Kulminacja i kumulacja obowiązków i zadań występuje rano, kiedy szykujemy same siebie i dzieci do wyjścia do szkoły i przedszkola, no i do pracy, a także wieczorem, kiedy trzeba dzieci położyć spać i przygotować się na poranek. O wieczornych rytuałach, myślę, że niejedna mama mogłaby napisać książkę. Niestety z dziećmi nie jest jak w księgowości, nie da się wszystkiego przewidzieć, wyliczyć i ustalić.

Wiem, że często mamy, które są w domu ze swoimi dziećmi, czują się nieco niedoceniane. Mają zaniżone poczucie własnej wartości, ponieważ praktycznie ich jedynym zadaniem jest prowadzenie domu i opieka nas dziećmi. Ważne jest, by sobie uświadomić, że inaczej rozkładane są akcenty, na których skupia się mama będąca w domu. Jednak to nie jest siedzenie i nicnierobienie. W zasadzie cały dzień jest zajęty. Małe dzieci wymagają naszej ciągłej uwagi. Ponadto wszystko musi mieć swój porządek: spacer, posiłki, zabawa, zakupy, drzemka. Z pewnością atutem mamy pracującej w domu jest fakt, iż same jesteśmy sobie szefem, nie wliczając dzieci. Nie mamy głowy zaprzątniętej wieloma sprawami zawodowymi, stresami, terminami. Możemy zostawić organizację dnia samej sobie, bez pośpiechu, bez zbędnego planowania i, co najważniejsze, bez poczucia winy. Myślę, że przynajmniej do ukończenia przez dziecko trzeciego roku życia bycie z nim w domu bardzo pozytywnie na nie wpływa. Jeśli mama ma możliwość, zawsze polecam to rozwiązanie. Wspomniana zaburzona samoocena mam jest raczej wynikiem tego, że większość czasu spędzamy w czterech ścianach, czasem trudno wygospodarować czas tylko dla siebie, a nasi rozmówcy rzadko mają więcej niż 4 lata.

Kobieta od zawsze uważana była za opiekunkę ogniska domowego. Czy jesteśmy za tradycyjnym modelem rodziny, czy bardziej nowoczesnym to właśnie kobieta i matka w większej mierze odpowiada za organizację życia domowego, atmosferę, wystrój, zdrowie, zaopatrzenie. Kładąc się spać nierzadko myślimy już o kolejnym dniu, o kolejnych obowiązkach i to jest normalne, choćbyśmy nie wiem jak zaklinały rzeczywistość. Takie jesteśmy, czyż nie? Dlatego organizację życia rodzinnego – by dawało ono zadowolenie, a nie tylko było ciągłą frustracją i wypominaniem sobie niepowodzeń – można nazwać sztuką.