Szukać światła

Środa, 4 Niedziela Wielkanocna, rok II, J 12,44-50

A jeżeli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale aby świat zbawić. Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym. Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ten, który Mnie posłał, Ojciec, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić. A wiem, że przykazanie Jego jest życiem wiecznym. To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział.

 

Ileż to razy na naszej drodze małżeńskiej zapanowywała "ciemność", tyle też razy stawaliśmy przed Chrystusem, szukając "światła", bo po ludzku wydawało się , że nic już nie widać . Za każdym razem On nie zawodził, rozjaśniał wszystko. NIe osądzał. Ileż też razy we mnie - żonie, oczy zachodziły "ciemnością" i widziałam mojego męża jako zupełnie nie do zaakceptowania.

W takich momentach tylko ucieczka w ramiona Ojca przynosiła światłość i widzenie Jego oczyma. On nigdy nie zawiódł.