Tajemnica ludzkiego życia

Czwartek, Święto św. Wawrzyńca, diakona i męczennika (10 sierpnia), rok I, J 12,24-26

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. Kto zaś chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec».

 

W dzisiejszej Ewangelii Chrystus odsłania nam niesamowitą tajemnicę ludzkiego życia, przyrównując je (niejako utożsamiając je) z losem ziarna. Obraz ten jest niebywale wymowny i pojemny. Ziarno bowiem samo w sobie jest bezużyteczne. Dopiero wrzucone w ziemię, obumierając, rodzi inne, nowe życie, które było w nim ukryte. O jakim więc życiu mówi Jezus?

Niestety, w polskim tłumaczeniu nie widać tego wyraźnie, gdyż w języku polskim mamy tylko jeden termin na określenie życia. Tymczasem w grece istnieją trzy różne słowa, które określają trzy różne rodzaje życia człowieka, niejako różne jego wymiary, poziomy: bios – to życie biologiczne, fizyczne; psyche – to życie psychiczne, uczuciowe, duchowe; i to ostatnie życie, zöën – życie Boże, którym żyje Bóg. Mówiąc o stracie i zyskaniu życia, Chrystus używa dwóch różnych terminów, objawiając nam w ten sposób jego sekret, który wydaje się absolutnie paradoksalny. Otóż człowiek, tak jak ziarno, musi obumrzeć w swoim psyche – a więc w życiu psychologicznym, uczuciowym, w życiu, które w porządku ziemskim otrzymaliśmy od naszych rodziców, aby „zachować je na życie wieczne”, czyli zöën, życie Boże, życie nieśmiertelne, niepodlegające śmierci.

Dlaczego potrzeba tego obumarcia? Nasze życie uczuciowe, pochodzące „z tej ziemi” jest zawsze życiem, które ukierunkowane jest na własne „ego”, na afirmację siebie. Ono nie jest zdolne do ofiary z siebie, do służby, krótko mówiąc do miłości. I to właśnie w tym musimy obumrzeć, to właśnie życie „starego człowieka” musi w nas umrzeć, aby zrodziło się w nas życie Boże – to życie, jakie zobaczyliśmy w Chrystusie, który stał się sługą i oddał swoje życie za nas, swoich braci. Dwoma życiami bowiem nie da się żyć jednocześnie. Jeśli nasze życie nie przejdzie takiego procesu obumarcia, jak ziarno, zostanie samotne, bezowocne, zamknięte we własnym „ja”. Jeżeli zaś pozwolimy na śmierć naszych ambicji, naszego zdania, naszych racji, naszej samorealizacji i oddamy samych siebie na służbę braciom, wtedy nasze życie stanie się życiem na sposób Boży i wyda owoc – trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny lub stokrotny.

Dajmy się dziś pociągnąć Jezusowi, stańmy się Jego sługami, a więc podporządkujmy nasze życie Jego sposobowi istnienia, myślenia, abyśmy byli tam, gdzie On, czyli w Jego mentalności, a wtedy uczci nas Ojciec. Tą chwałą będzie nasze wejście w nieśmiertelne życie Boga.