Tajemnica słodkiego brzemienia i lekkiego jarzma …

Środa, II Tydzień Adwentu, rok I, Mt 11,28-30

 

        Czasami objawia się w nas natura „zbawcy” wszystkiego i wszystkich. Angażujemy siebie w wiele spraw, wydaje się, że bez nas nic się nie może wydarzyć, ciągle pierwsze i pierwsze skrzypce, albo pierwsza linia w zespole. I pewnie nic w tym nie byłoby dziwnego, gdyby z tym  nie wiązało się podkreślanie samego siebie.

      Wydaje się, że dobrym przykładem takiej postawy mógłby być Mojżesz w pierwszym etapie swojego życia, wtedy właśnie, gdy sam chciał rozwiązać i to według własnego przepisu, problemy swoich braci. Ostatecznie poczuł się odrzuconym, stał się uciekinierem, doświadczył smaku emigranckiego chleba. Dopiero przyjęcie i realizacja Bożego polecenia, dała mu siłę i autorytet tak potrzebny, by zrealizować powołanie uwolnienia swojego Ludu spod panowania Egipcjan. Przyjął, nie sam sobie nałożył, po prostu przyjął - jarzmo i brzemię, a potem zaczął działać, nie siłą swoich ambicji, już nie w swoim imieniu, ale w imieniu Boga, który przy Jego pomocy, niejako korzystając z jego umysłu, serca i rąk, chciał wyrwać Izraelitów z niewoli egipskiej.

     Jeśli człowiek to rozumie i gotowy jest wziąć od Boga owo jarzmo i brzemię, czyli podjąć wezwanie, powołanie,  nigdy nie pozostanie sam w jego realizacji i noszeniu. To w wypełnianiu woli Boga- nie swojej, jest słodkość i lekkość. Zaczynają tego smakować ci, którzy uczą się od Jezusa pokory i cichości. Być może tego właśnie nam potrzeba w adwentowej przemianie – pokory wobec Boga i realizacji nie tyle swoich ambicji, ale Jego woli. Oto jedna z tajemnic Jezusowego Serca – «Ojcze, (…) nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!»” (Łk 22, 42).

 

Inne komentarze ks. Sławka