Targowisko ludzkich serc

Niedziela, II Tydzień Wielkiego Postu, rok B, J 2,13-25

W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz? Jezus dał im taką odpowiedź: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo. Powiedzieli do Niego Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni? On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus. Kiedy zaś przebywał w Jerozolimie w czasie Paschy, w dniu świątecznym, wielu uwierzyło w imię Jego, widząc znaki, które czynił. Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje.

 

 

     Przeżywając kolejne dni Wielkiego Postu, czytając i wsłuchując się w proponowane nam teksty Pisma Św., jesteśmy świadkami różnego rodzaju spotkań Pana Jezusa z faryzeuszami, saduceuszami i Uczonymi w Piśmie. Będą nami oni zresztą towarzyszyć aż do samej niedzieli wielkanocnej. Zastanawiam się, dlaczego ta elita narodu izraelskiego, wykształcona w dobrych rabinackich szkołach, studiująca z gorliwością Pisma nie była w stanie rozpoznać w Jezusie z Nazaretu Mesjasza? Nie podejrzewam ich o złośliwość. Raczej o duchową ślepotę, pychę, chore sumienie, które autentycznie zamknęły ich serca na mającego przyjść na świat Syna Bożego. Oni chyba naprawdę uwierzyli, że Jezus nie jest Mesjaszem. W przeciwnym razie nie mogliby się tak nieprzyzwoicie zachowywać wobec Pana Jezusa i Jego wyznawców.

      Problem w tym, że oni również zachowywali się bardzo nieprzyzwoicie wobec Pana Boga, Jego przykazań, swoich współziomków i świątyni jerozolimskiej. I tutaj nie znajduję już dla nich żadnego usprawiedliwienia. Stawiam sobie tylko pytanie, czy zdobyta wiedza, również ta teologiczna, posiadane stopnie i tytuły, „pierwsze miejsca w synagogach”, nie są pokusą do tego, aby czynić z Domu Bożego targowiska? Czy nosimy w sobie taką gorliwość o sprawy Boże, która by nas pożerała?

      Może dlatego nasze kochane Mamy i Babcie, po trzech lub czterech klasach szkoły podstawowej, przesuwające w swoich spracowanych palcach paciorki różańca św., zrozumiały o wiele więcej z ekonomii zbawienia, niż my, uczeni w Piśmie?