Testament miłości

Sobota, XXI Tydzień Zwykły, rok I, 1 Tes 4,9-11

Bracia: Nie jest rzeczą konieczną, abyśmy wam pisali o miłości braterskiej, albowiem Bóg was samych naucza, byście się wzajemnie miłowali. Czynicie to przecież w stosunku do wszystkich braci w całej Macedonii. Zachęcam was jedynie, bracia, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować swoimi rękami, jak to wam przykazaliśmy.

 

Skoro nie ma konieczności pisać o potrzebie ofiarnej miłości jedni ku drugim, bo Bóg – Źródło i Dawca, a właściwie sama Miłość – wyrył to przykazanie w sercach ochrzczonych, to i komentarz wydaje się zbędny…

Ale przecież trzeba czasem przypominać o rzeczach oczywistych ze względu na ludzką słabość, zniechęcenie niepowodzeniami czy ból porażki i odrzucenia czynów miłości, w które diabeł nieustannie próbuje zasiać ziarno nieufności, niezdrowego egoizmu lub sprowokować nas do budowania w sobie „buforu niebezpieczeństwa”. Wtedy łatwiej o manipulację dobrymi pragnieniami, prostsza jest droga zdeformowania łaski w pokusę i bardziej atrakcyjna jawi się dbałość o „własną strefę komfortu”.

Stąd zachęta Apostoła Narodów do doskonalenia się (czyli przekraczania granic egoizmu, by mocniej ufać Miłości i Miłosierdziu) i zachowaniu spokoju, który nie jest „świętym spokojem”, ale głębokim przekonaniem o zachwycie Boga człowiekiem i zdolnością do zachwytu nad Bogiem.

Czy potrzeba dodatkowego komentarza?

Wystarczy poważnie potraktować testament miłości i kochać… I właśnie takiego życia nam życzę +