To, co otrzymaliśmy

Środa, VII Tydzień Zwykły, rok II

Wtedy Jan rzekł do Niego: Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami. Lecz Jezus odrzekł: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.

        Znamienne jest to, że w jednym wersie dwa razy powtarza się ów zwrot: „nie chodził z nami”.  Apostołowie jakby bardziej skoncentrowali byli się na sobie, niż na swoim Mistrzu. Jakby zapomnieli, lub nie dostrzegli jeszcze, że to Jezus jest fundamentem ich tożsamości. To nie przynależność do grupy Dwunastu, ale wiara w Chrystusa sprawia, że złe duchy są wyrzucane.
         W dniu chrztu św. każdy z nas otrzymał nie tylko to imię, którym się posługuje na co dzień, ale również inne, wyciśnięte na naszej duszy. To drugie sprawia, że nazywamy się chrześcijanami. To imię samego Chrystusa. To ono staje się naszym niezmywalnym imieniem, którego nikt nie jest w stanie zmienić. Czasami możemy jednak tak skoncentrować się na tym pierwszym imieniu, tak go bronić, że zapominamy całkowicie o tym drugim, w pewnym sensie pierwotnym, głębszym imieniu. Walcząc o swoje dobre imię, możemy niszczyć imię Chrystusa, które zostało wyciśnięte w naszej duszy. Możemy też, kierowani zazdrością, pychą, niszczyć imię Jezusa w drugim człowieku. A Jezus dziś mówi: „kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie”.
        O które imię troszczę się bardziej? Czy potrafię przedrzeć się przez zasłonę swoich interesów, swoich ambicji? Czy próbuję dostrzec, że drugi człowiek czyni dobro nie po to, by stać się dla mnie konkurencją, ale by głosić imię Jezusa?
          Zamiast zabraniać, zachęcajmy się nawzajem do dobra.

Fot. sxc.hu