To jeszcze nie spotkanie

Wtorek, I Tydzień Wielkiego Postu, rok II, Mt 6,7-15

 Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje! Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień.

 

       Nie odbędzie się spotkanie, nie będzie rozmowy, jeśli ty najpierw, zamykając oczy i uszy zmysłowe, nie wejdziesz w głąb siebie, nie zanurzysz się w swoim jestestwie. Dlatego Jezus mówi, abyś wszedł do swej izdebki. To twoja dusza jest tą izdebką. Wchodząc, zamknij za sobą drzwi i okna swoich zmysłów ciała. Zapomnij o świecie. Odsuń na bok wszystko, co mogłoby zagłuszyć rozmowę twoją z Bogiem. Rozpocznij modlitwę. Początkowo będzie się ona wydawała monologiem. Ale nie zrażaj się. Bóg zamieszkuje również twoje serce. On ukrywa się w twojej duszy.

       Kiedy jednak nie wchodzimy w głąb siebie, nie wchodzimy do mieszkania duszy, to nie zagłębiamy się i nie szukamy Boga. Za każdym tym razem nie dochodzi do spotkania z Nim, bo my spotykamy się z poczuciem obowiązku, z samozadowoleniem, ze spiesznie odmawianymi formułkami, z własną pychą i niechęcią.

       Aby doszło do prawdziwego spotkania dwóch osób, dwóch serc, potrzeba miłości, otwartości i pokory twojej. Nie wielomówstwa, a milczenia. Nie poczucia obowiązku, a pragnienia. Nie szukania siebie, a tęsknoty za Bogiem. Nie pośpiechu, a cierpliwego oczekiwania. Nie formułek, ale czułości płynącej z serca. Dopiero wtedy, gdy odrzucimy własne poczucie zadowolenia z siebie, poczucie, że spełniliśmy jakiś obowiązek, że wypełniliśmy zobowiązanie, dopiero wtedy, gdy na modlitwie chcemy spotkać Boga i w pokorze szukamy Go, czekamy na Niego, dopiero wtedy dajemy sobie i Jezusowi szansę na spotkanie. To jest dopiero szansa. To jeszcze nie spotkanie.

        Termin, czas i miejsce spotkania wyznacza Bóg. My jedynie mamy wyrazić wielkie pragnienie. Otwórzmy wtedy swoje serca, wyznajmy swoją słabość i wyraźmy swoją za Nim tęsknotę. A potem czekajmy wielbiąc, dziękując, prosząc. Może serce nasze poczuje, że mamy uciszyć myśli, uspokoić umysł i pozwolić po prostu, by ono kochało.

Fot. sxc.hu