Tożsamość grzesznika... Lectio Divina
Niedziela, Święto Chrztu Pańskiego, rok C, Łk 3,15-16.21-22
„Ludzie modlą się do Boga, aby pomógł im z zewnątrz. On jest zawsze gotowy, aby im pomagać w nich samych. Jeśli by tylko wierzyli w Niego, w Boga mieszkającego wewnątrz nich i dali mu możliwość pomocy! Ludzie nie dają mu tej możliwości: zachowują się jak głupiec, który chcąc uciec, zamyka sobie drzwi, otwarte przez innych” (Lew Tołstoj).
Panie Jezu proszę Cię o pomoc w przeżyciu czasu modlitwy. Pomóż mi z wiarą czytać święty tekst Ewangelii. Wierzę, że to Ty sam do mnie przemawiasz. Oddaję Ci zatem mój czas na Twoją większą chwałę. Oddaję Ci całego siebie, a nade wszystko moją wyobraźnię, abyś Ty się nią posłużył. Proszę Cię, abym Cię bardziej poznał, przez to pokochał i naśladował w mojej codzienności. Proszę Ci szczególnie o to, abym odczuł i usłyszał to co Ty odczułeś i usłyszałeś po chrzcie w Jordanie.
Łk 3, 15-16.21-22
„Gdy lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest on Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem”.
Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.
Uważne czytanie
Na zakończenie liturgicznego czasu Adwentu i Bożego Narodzenia znów się spotykamy z Janem Chrzcicielem. Prorok znad Jordanu, wobec tych, których chrzcił przyznaje się kim jest, a kim nie jest: nie jest Mesjaszem, a tylko tym, który przygotowuje przyjście „Mocniejszego”. Jezus, ów „Mocniejszy od Jana” jest nim dlatego ponieważ chrzci Duchem Świętym i ogniem, czyli w całkiem inny sposób i z całkiem inną mocą przeciwstawia się złu.
Jezus, zanim to będzie czynił, dokonuje niezwykłego gestu. On, bezgrzeszny, staje w rzędzie grzeszników i przyjmuje od Jana chrzest oczyszczenia. Zauważmy, że kiedy dokonuje tego pokornego gestu solidarności z całą grzeszną ludzkością, to w następstwie modli się. Rozmawia z Ojcem, któremu w imieniu grzesznej ludzkości opowiada o kondycji człowieka oderwanego od Ojca. W miłosnej odpowiedzi Ojca otrzymuje dar Duchem Świętym, a także słowo: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. Odpowiedzią Boga na grzech i jego zło jest gest miłości: Duch Święty i słowo miłości.
Rozważanie
Porusza pokorne (prawdziwe) zachowanie się Jana Chrzciciela. Posiada on głęboką świadomość tego kim jest i jaka jest jego życiowa misja. Nie udaje. Nie nakłada masek. Nie pretenduje do roli mesjasza. Wie, że przygotowuje drogę żywemu i prawdziwemu Bogu. On chrzci z wody. Nie jest to ten sam chrzest, który myśmy przyjęli. Chrzest Janowy był chrztem oczyszczającym, a ten, który myśmy przyjęli jest wszczepiającym w Chrystusa.
Kim ja tak naprawdę jestem i jaka jest moja życiowa misja? Ile jest tego stawiania się w roli mesjasza dla innych, dla rodziny, dla Kościoła, dla Ojczyzny?
Odpowiedź na to kim jestem i jakie jest moje życiowe zadanie przejawia się w drugiej części dzisiejszej Ewangelii. Tak jakby w pierwszej części został zarysowany problem: człowieku nie wywyższaj się, a w drugiej jest podany sposób jak to uczynić.
Widzimy bowiem oczyma wyobraźni Jezusa, który będąc Bogiem nie korzysta ze sposobności, aby demonstrować swoją wyższość. Jezus staje w kolejce do chrztu przeznaczonego dla grzeszników. Warto się zastanowić nad tym jak jest postrzegany przez tych, którzy stoją przed Nim i za Nim. Przecież nie wiedzą, że to upragniony Mesjasz. Widzą w Nim osobą grzeszną potrzebującą chrztu oczyszczenia. Jezus się nie wywyższa; nie szuka szczególnej chwały. Taka postawa Syna Bożego zachwyca i zawstydza. Pięknie to wyraża św. Paweł w Liście do Filipian: „To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie” (Flp 2, 5-8a).
Jezus, będąc bez grzechu, pragnie odczuć, poczuć stan człowieka oderwanego od Ojca. Chce poczuć to co ja czuję po popełnionym grzechu. Jest to najwyższy wyraz empatii jaki można sobie wyobrazić. Jezus staje po mojej stronie.
Grzeszność! Wielu upokarza: znów okazuje się, że jestem słaby; do niczego. Dla wszystkich jednak jest szansą nabycia pokory: jestem tylko człowiekiem, nie bogiem; człowiekiem, który potrzebuje Zbawiciela. Co myślę o sobie po popełnionym grzechu? Jak oceniam grzechy innych? Czy nie pragnę czasami pozbyć się grzeszności i zająć miejsce Boga? Czy wierzę, że po grzechu Jezus jest blisko mnie?
Nasz Zbawiciel po przyjętym chrzcie oczyszczenia rozpoczyna modlitwę. Jezus w Ewangelii według św. Łukasza modli się przed każdą ważną chwilą. Możemy sobie wyobrazić tą modlitwę jako serdeczną rozmowę z Ojcem dotyczącą kondycji duchowej, psychicznej i fizycznej grzesznego człowieka. Być może Jezus mówi o tym, jak wielu siebie potępia po grzechu i samemu sobie nie potrafi przebaczyć. A może mówi o tym, że wielu odrzuca świadomość grzeszności i grzechu. Pewnie opowiada Ojcu w szczegółach o tym co przeżył, co odczuł stoją w kolejce grzeszników i przyjmując gest oczyszczenia. Prosi także Ojca, aby objawił jaka jest odpowiedź Ojca na grzeszność człowieka.
Ojciec odpowiada na grzeszność człowieka darem Ducha Świętego. Jezus jest cały czas zjednoczony z Ojcem i Duchem Świętym od wieku wieków. W tym momencie pojawia się Duch Święty, który jest owocem miłości Ojca do Syna. Okazanie miłości Ojca do Syna i odpowiedź Syna zawsze rodzi Ducha Świętego. Jesteśmy zatem świadkami relacji miłości. Interesujące, że Ojciec i Syn widząc grzeszność człowieka rodzą miłość. Grzeszność człowieka jest okazją do zrodzenia się miłości. Słowo, które się pojawia: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” jest właśnie komentarzem do tego wydarzenia miłości. Czy kiedykolwiek zastanawiałem się nad ty, że tam gdzie rodzi się grzech, jeszcze bardziej rodzi się miłość?
To co odczuwa i słyszy Syn, możemy odczuć i usłyszeć i my. Dzięki Jezusowi możemy odczuć miłość Ojca, który przytula nas grzesznych do Siebie. Podobne wydarzenie, objawienie się Boga, dokonało się już w naszym życiu. W momencie Chrztu. Wtedy, gdy nasze głowy zostały polane wodą i wypowiedziano nad nami słowa „ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” to wtedy w naszym życiu został zgładzony grzech pierworodny i zostaliśmy przyłączeni do Jezusa, również zstąpił Duch Święty i Bóg Ojciec do nas powiedział: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. On, Duch więty jest obecny w sercu, a Ojciec ciągle mówi, że jesteśmy dla Niego umiłowani i ma w nas upodobanie.
Lepiej niż „obecność” tę prawdę wyraża „zamieszkiwanie” lub współczesnymi słowy – „Boża podświadomość”. Jest to zatem trwała, wewnętrzna, miłująca obecność. Bł. Jan Paweł II w encyklice o Duch Świętym powie: „Bóg jest w jego wnętrzu (człowieka) jako myśl, sumienie, serce; jest to rzeczywistość psychologiczna i ontologiczna, którą rozważając św. Augustyn powiedział o Nim „Ty byłeś bardziej wewnątrz mnie niż to, co we mnie było najbardziej osobiste” (DeV 54).
Duch Święty mieszkając w nas, nie ogranicza się tylko i wyłącznie do zwykłego zamieszkiwania, tak jak jakaś figura w świątyni. Nieprzerwanie pełni aktywną rolę. Przede wszystkim ciągle „stwarza na nowo”, „czyni wszystko nowym”, uświadamia nam kim jesteśmy – umiłowania najbardziej na świecie. Następnie pomaga nam rozpoznawać co jest dobre a co złe poprzez dobrze uformowane sumienie. Największym Jego darem, pierwszym „owocem”, jest miłość (por. Ga 5, 22). W takim kontekście obecność Ducha więtego rozpoznawana jest w doświadczeniu wciąż rosnącej miłości. Miłość jest bowiem imieniem własnym Ducha więtego; jest przez Niego „rozlana w sercach naszych” (Rz 5, 5) jest pierwszym owocem Jego działania (por. Ga 5, 22). Warto się zapytać, kto działa, kiedy jesteśmy zdolni od ofiarności, przebaczenia, zrozumienia drugiego, przekroczenia siebie samego?
Ojciec zatem od środka, od serca, wewnątrz nas kocha nas i ciągle w naszym wnętrzu mówi: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. Czy rodzi się pragnienie uwierzenia, że jestem kochany przez Boga? Jak się czuję słysząc słowa, że Ojciec ma we mnie upodobanie? W takim razie kim jestem i jaka jest moja misja?
Szczera modlitwa wdzięczności
Panie Jezu dziękuję Ci za przykład Jana Chrzciciela; za jego świadomość tego kim jest i jakie jest jego życiowe zadanie.
Panie Jezu dziękuję Ci za wszystkie sytuacje, poprzez które wychowywałeś mnie do prawdy o mnie.
Panie Jezu dziękuję Ci, że przeze mnie prowadzisz swoje dzieło zbawienia.
Panie Jezu dziękuję Ci wychowywanie mnie do akceptacji mojej grzeszności.
Panie Jezu dziękuję Ci za delikatne pukanie do serca, abym z grzechem przyszedł do Ciebie.
Panie Jezu dziękuję Ci za świadomość, że moja grzeszność jest momentem rodzenia się Bożej miłości.
Panie Jezu dziękuję Ci za dar Ducha więtego, który jest obecny w moim sercu.
Panie Jezu dziękuję Ci za wszystkie owoce obecności Ducha więtego we mnie.
Panie Jezu dziękuję Ci za słowo mówiące o tym, że Ojciec ma we mnie upodobanie.
Miłosne trwanie
Taki jaki jestem, z moimi grzechami, słabościami, moją wadą główną, jestem przytulony przez Ojca. W sercu próbuję usłyszeć słowa: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.