Tradycjonalista czy człowiek Ducha Prawdy

Wtorek, V Tydzień Zwykły, rok I, Mk 7,1-13

„I znosicie słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie” (Mk 7,13).


Nie, jesteśmy ciągle na drodze do prawdy: Bóg jest przez nas poznany, ale i ciągle odkrywany. Nawet dogmaty podlegają rozwojowi. Jedną z przeszkód dla Ducha Świętego w prowadzeniu nas drogą wiary, która przenika nas i  kształtuje całe nasze życie jest… religijność, stworzone tradycje, przyzwyczajenia, które mogą stać się mocniejsze od słowa Boga. Religijność, oparta o zwyczaje jest jakby „doczepiona” do człowieka i w zasadzie nie ma wpływu na nasze wybory. Widać to w sytuacjach zmiany środowiska zamieszkania, trudnych doświadczeń życiowych czy np. prześladowań, kiedy jesteśmy wezwani jawnie do dania świadectwa wiary. 

 

Słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii skierowane do stróżów religijności są bardzo mocne: „I znosicie słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie” (Mk 7,13). Chrystus pokazuje na konkretnym przykładzie, że będąc zewnętrznie pobożnym człowiekiem, można tak zabrnąć w interpretację Bożych przykazań, że w końcu unieważni się je, odrzuci słowo Boże. Religijność wtedy staje się drogą „od Boga”, czyli droga błędną, bez miłości. Przykazanie czwarte wzywa dzieci do czci rodziców; bez względu na ich wiek i zasobność. Ale czy dorosłe dziecko może zabezpieczenie dla rodziców oddać Bogu (świątyni)? Pojawiła się interpretacja, która u faryzeuszów urosła do rangi tradycji, że słowo przysięgi Bogu stoi wyżej niż cześć rodzicom. Więc można dać to, co należy się rodzicom dla Boga:  ofiarę taką nazywano: „korban”. Ale czy syn, który ofiarował dar na świątynie, ma dalej troszczyć się o rodziców? Odpowiedź brzmiała, że nie. Więcej, dar na świątynie mógł być wykorzystywany przez dziecko przez pewien okres, co było jawną krzywda dla rodziców. Utarty zwyczaj staje się tak silny, że ludzie z czasem nie zadają sobie już pytań o jego pochodzenie i sens. Tak powstaje „tradycjonalista”, który ufa przyzwyczajeniom i wiedzy, nie szuka i już nie zgłębia Bożego wezwania, które zawsze – tak jak Abrahama – zaprasza do pójścia o wiele dalej i głębiej. Nie zapominajmy, że słowa, które skierował Pan do faryzeuszów, św. Marek kieruje do Kościoła! Jezus mówi: „wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie…”.

Jak rozumiemy i intepretujemy dziś ewangeliczne wezwanie do postu (jutro środa popielcowa) albo świętowania niedzieli? Ile mamy argumentów, aby nie pościć albo jednak zrobić zakupy w niedzielę i to kosztem dłuższej modlitwy. Tak można by zobaczyć każde przykazanie, które jest słowem Boga: nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż… W pierwszy czytaniu słyszymy o stworzeniu człowieka jako mężczyzny i kobiety (por. Rdz 1,20-2,4a).  Nie ma trzeciej, czwartej czy piątej płci. Nie ma małżeństwa innego niż pomiędzy kobietą a mężczyzną. Oficjalnie tak było do niedawna. Tworzy się nowa tradycja na bazie swoiście rozumianej wolności i tolerancji. Świat może tak czynić, ale czy wierzący może być obojętny i szukać usprawiedliwienia w świecie? Wtedy jesteśmy obłudnikami, którzy sami zamykają się na moc z wysoka – Ducha Prawdy, który prowadzi Kościół i przemieniać chce oblicze tej ziemi.

Fot. sxc.hu