Trudne pytania

Wtorek, XI Tydzień Zwykły, rok II, Mt 5,43-48

A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski".

 

Jak trudno jest miłować nieprzyjaciół! A przecież są momenty i to nierzadkie, że i naszych przyjaciół kochać niełatwo. A Jezus mówi, że mamy kochać i tych, i tych. Dlaczego to robić? W jakim celu? Po co? Byśmy się stali synami naszego Ojca, Boga Ojca. Abyśmy byli doskonali jak On jest doskonały. Miłowanie przyjaciół obywa się najczęściej bez naszego większego wysiłku, zatem jaka jest nasza zasługa? Żadna. Kochanie nieprzyjaciół to dopiero wyczyn... My mamy ich tak kochać, jak ich i nas kocha nasz Ojciec Niebieski, bo i im, i nam zsyła i słońce, i deszcz. Nie nam osądzać, kto sprawiedliwy, a kto nie, kto może być naszym przyjacielem, a kto nie jest tego godny – my mamy być od miłowania bliźnich, a nie od ich osądzania. Od modlenia się za nich, bo miłość jest miarą doskonałości.