Trwać w światłości

Środa, 2 Niedziela Wielkanocna, czyli Miłosierdzia Bożego, rok II, J 3,16-21

 Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.

 

 

Żyjemy w świecie, w którym ścierają się pomiędzy sobą siły światłości oraz moce ciemności. Chrystus, który przyszedł na świat, raz na zawsze rozerwał zasłonę śmierci, wnosząc na ziemię światłość „wielkanocnego poranka”. Jej źródłem jest sam Bóg. Ta światłość jest życiodajną siłą, która nie tylko, że podtrzymuje naszą ziemską egzystencję, ale jest przede wszystkim źródłem i inspiracją dla naszego duchowego rozwoju. Jeśli chcemy duchowo wzrastać, potrzebujemy żyć w promieniach światła. Jesteśmy jak roślina, która gdy zabraknie jej światła, usycha, a w najlepszym wypadku karłowacieje.

Jeżeli z własnego wyboru oddalamy się od Chrystusa, z czasem zaczniemy duchowo karłowacieć i stopniowo usychać. Nie dajmy się zatem zwieść pokusom księcia ciemności, ale pozostańmy wierni Chrystusowi, cichemu i pokornemu księciu światłości.