Trzy obrazy i mam nadzieję... - Homilia na XXV niedzielę zwykłą C

Niedziela, XXV Tydzień Zwykły, rok C, Łk 16,1-13

...jedna puenta
 


Obraz pierwszy.
    Powoduje to ogromne zasolenie (bo sole i związki mineralne nie parują) i regularne, powolne obniżanie lustra wody. Morze jest martwe – bo ze względu na zasolenie, życie organiczne właściwie w nim nie istnieje.

Obraz drugi.
    Po wypowiedzi Papieża Franciszka, który na spotkaniu z księżmi swojej diecezji (czyli Rzymu) mówił im o tym, by nie brali pieniędzy za sakramenty, w mediach rozgorzała wielka dyskusja, podsycana pewnie przykrymi doświadczeniami codziennymi wielu ludzi. Bo pieniądze to temat niezwykle wrażliwy, szczególnie w Kościele. I nie oznacza to wcale, że mamy zamiatać sprawę pod dywan, twierdząc, że nie ma nadużyć w tej kwestii. Niestety są i zawsze będą.
    Nie możemy jednak zapominać o kontekście, w jakim padły słowa Franciszka. Ważny jest i czas, i miejsce, i adresaci, do których zwracał się papież. Mówił do księży swojej diecezji, którzy na co dzień otrzymują „od państwa” regularną wypłatę (bo we Włoszech jest podatek kościelny), a oprócz tego pobierają jeszcze różne opłaty w związku ze sprawowanymi sakramentami.
    To zdecydowania inna sytuacja niż ta, która istnieje w kościele w Polsce, gdzie głównym utrzymaniem księży są ofiary składane przez wiernych właśnie za sprawowane sakramenty. Jeśli ktoś jeszcze uczy w szkole, to ma także drugą wypłatę -  jako nauczyciel. Oczywiście każda diecezja ma różne wewnętrzne uregulowania, ale zasada ogólna pozostaje niezmienna – ksiądz utrzymuje się z tego, co mu ludzie ofiarują. Kto żyje na co dzień życiem swojej parafii, a nie czerpie informacji o Kościele z mediów, ten doskonale wie, jak żyje jego proboszcz, czy jego wikary. Tak jak wspomniałem – są księża żyjący naprawdę bardzo ubogo i razem ze swoimi parafianami, próbujący powiązać koniec z końcem. Są jednak niestety i tacy, którzy żyją jak książęta, myślący tylko o własnym portfelu. Doświadczenie mówi, że prędzej czy później ci ostatni zostają sami, bez owiec.

Obraz trzeci
     To dzisiejsza Ewangelia, a właściwie cała Liturgia Słowa, która jest doskonałym komentarzem do niedawnych słów Papieża. Ta przypowieść zawsze wzbudzała mieszane uczucia w słuchaczach: Jak to, to Pan Jezus pochwala nieuczciwość, oszustwo! Tak rzeczywiście można zrozumieć tę przypowieść, gdy przeczytamy ją powierzchownie , a do tego wyrwiemy ją z kontekstu, w którym umieszczona jest w Ewangelii. Słowa: „Pan pochwalił nieuczciwego zarządcę…” są  tak mocne, że skupiają na sobie całą uwagę słuchacza. Tak dosadne, że bardzo często zapominamy o tym, co dalej mówi Pan Jezus.
     Dalsze słowa Pana Jezusa wyraźnie pokazują, że czymś nagannym jest zachłanność i chciwość, które bardzo często towarzyszą tym, którzy operują dużymi pieniędzmi. Obojętne, o kogo chodzi, czy to ksiądz, czy urzędnik, czy pracodawca, premier rządu, poseł na sejm, ktokolwiek – jeśli myśli tylko o sobie i powierzone mu pieniądze wykorzystuje wyłącznie, by za wszelką cenę bogacić się, by karmić swoje „ego” – zawsze takie jego zachowanie jest godne potępienia. Dokładnie to wynika z komentarza samego Pana Jezusa do Przypowieści o nieuczciwym zarządcy. Nie mówiąc już o połajance, jaką dla takich ludzi są słowa dzisiejszego pierwszego czytania. Zawsze warto się zastanowić nad tym, czy mnie one nie dotyczą – obojętne, kim jestem i co robię.
     Powiedziałem wcześniej, że ważny jednak jest kontekst. W Ewangelii św. Łukasza, ta przypowieść znajduje się zaraz po tzw. Ewangelii w Ewangelii, czyli 15 rozdziale z trzema przypowieściami, mówiącymi o wielkiej łaskawości i miłosierdziu, jakim Bóg obdarza każdego człowieka (przypowieść o zagubionej owcy, o zgubionej drachmie i o synu marnotrawnym). Pan Jezus opisuje więc najpierw skarb, bogactwo, jakie nam daje – Jego łaskę, miłosierdzie, nowe życie, a zaraz potem w „przypowieści o nieuczciwym zarządcy” pokazuje, że nie można ich zatrzymać dla siebie. To otrzymane bogactwo należy przekazywać dalej – tak, jak tylko potrafimy. To jest to, co zostało pochwalone przez bogatego człowieka z przypowieści: Jego zarządca, mając w perspektywie utratę zarządu, zadbał o swoje życie, dbając o życie innych.
     Bogactwo duchowe, podobnie jak to materialne, może być środkiem do mojego wzrostu, ale może też być przyczyną mojego upadku. To zależy ode mnie. Mogę być jak Morze Martwe, które tylko gromadzi wody z różnych stron, ale nic nie oddaje, nie przekazuje dalej – i dlatego jest martwe. Ale mogę też być jak studnia z doskonałą wodą, z której ludzie chętnie czerpią. A woda jest doskonała właśnie dlatego, że można jej zaczerpnąć, że woda w niej nie stoi, lecz cały czas podlega wymianie.
     I jeszcze ostatnia myśl, na sam koniec. Myślę, że w głębi serca wolimy być studnią, która przekazuje w „zorganizowany sposób” wodę ze źródła niż Morzem Martwym, które tylko ją gromadzi. Takich też życzylibyśmy sobie księży, urzędników i rządzących. Trzeba od maleńkości ćwiczyć dzieci w ofiarności (na różnych poziomach) względem innych ludzi. Trzeba też cały czas ćwiczyć siebie, by tę zdolność zyskać i utrzymać. Wszystko, co mam – i to co materialne i to co duchowe, mogę w jakiś sposób przekazać dalej.
      Przypomina św. Paweł w II czytaniu, byśmy modlili się o taką postawę dla nas i dla innych. Bóg jest źródłem, które pragnie napoić łaską wszystkich ludzi, ale to od nas zależy, czy ta łaska do wszystkich dotrze.


     Serce Jezusa, źródło życia i świętości – zmiłuj się nad nami!
Fot. sxc.hu