Tworzenie jest wielką radością
Cieszę się, że wszystko to, co robię, mogę ofiarować Bogu – mówi kompozytor Henryk Jan Botor, który na Światowe Dni Młodzieży 2016 skomponował Mszę Jana Pawła II. W rozmowie z Katarzyną Domagałą opowiada o refleksji muzycznej na temat wiary, postrzeganiu świata i Boga, natchnieniu oraz swojej twórczości.
Katarzyna Domagała: Wiara i muzyka, co wynika z takiego połączenia?
Wiara jest dla mnie sensem życia i bycia, sensem tego, co robię. Ja postrzegam świat teocentrycznie. Cieszę się, że to wszystko mogę ofiarować Bogu.
Muzyka jest dla mnie… Pięknem, wyrazicielem. Muzycy, a także inni artyści mają na sobie rodzaj odpowiedzialności. Myślę, że Pan Bóg pragnął podzielić się z człowiekiem kreatywnością. To piękne, że ludzie potrafią tworzyć, są kreatywni.
Pana kompozycje to głównie utwory, odwołujące się do naszej wiary. Co poza nią można odnaleźć w Pana twórczości?
Nie wszystkie moje kompozycje są poświęcone Bogu. Nie wszystkie mają charakter liturgiczny. Ostatnio napisałem koncert skrzypcowy, dedykowany legendzie polskiej wiolinistyki prof. Kai Danczowskiej, który nie jest utworem religijnym. Większość utworów nawiązuje jednak tematyką do religii. To wynika z mojego postrzegania świata, z mojego ja. Wiele osób kojarzy mnie z takimi kompozycjami.
Utwory z Pana repertuaru są osobistą refleksją na temat wiary?
Oczywiście. Wszystko, co robię wynika z mojego światopoglądu, mojego stosunku do Boga czy do przyrody. Wszystko, co robię, jest autentyczne. Akurat dzisiaj, we współczesnym świecie ludzie ze światopoglądem katolickim są w jakiś sposób dyskryminowani. Dzisiaj świat ma co innego do powiedzenia. Musimy być wierni temu, co swoje, nie poddawać się modom.
W jaki sposób postrzega Pan świat?
Bardzo bliska jest mi koncepcja św. Franciszka, który przyrodę odczytywał przez pryzmat Boga. Mój sposób patrzenia na rzeczywistość może dla niektórych świadczyć o tym, że jestem jakimś nawiedzonym człowiekiem. Czasami ludziom wydaje się, że jak ktoś jest religijny, to musi chodzić smutny, blady, pościć, a tym się trzeba radować. Ja się tym wszystkim bardzo cieszę. Cieszę się, że po tym życiu będzie to właściwie życie. Człowiek może się tylko obawiać, czy się tam dostanie. (śmiech)
Czyli radość za św. Franciszkiem?
Ja się w ogóle cieszę, że mogę tworzyć. Samo tworzenie jest radością, chociaż czasami nie mogę zabrać się do komponowania. Wolę robić inne rzeczy, czasami banalne, niepotrzebne. Pełno jest we mnie sprzeczności.
Co stanowi dla Pana inspiracje do tworzenia?
Trudno to jednoznacznie określić. Jest to coś, co znajduje się w sferze ducha. Czasami, jeśli mam coś do napisania, chociażby Mszę Jana Pawła II, chcę to zrobić najlepiej, jak potrafię. W tym przypadku miałem za zadanie napisać mszę liturgiczną dla wiernych, ale również dla chóru. Taką z bogatą oprawą orkiestrową i chóralną, lecz w swojej melodyce przystępną dla wiernych.
Msza Jana Pawła II została napisana specjalnie na Światowe Dni Młodzieży. Dlaczego Jana Pawła II?
Ks. Prałat Robert Tyrała zasugerował napisanie mszy liturgicznej w hołdzie św. Janowi Pawłowi II, więc jej powstanie trzeba zawdzięczać jemu. W tym utworze nie ma jednak charakterystycznych cech, czy symboli, które odnosiłyby się do osoby Jana Pawła II. Chciałem napisać utwór dla szerokiego grona odbiorców, by każdy miał z niego radość.
Jaki charakter muzyczny ma ta kompozycja?
Jest to prosta w swojej formie i niezbyt rozbudowana msza liturgiczna, którą mogą zaśpiewać wierni w Kościele. Podobne kompozycje znajdują się już w śpiewnikach, np. msze ks. Pawlaka, Dwornika czy ks. Piaseckiego. Msza Jana Pawła II jest o tyle bogatsza, że jest napisana również dla orkiestry. Będzie wydana także z akompaniamentem organowym, by organiści mogli grać ją w swoich kościołach. Kompozycyjnie na pewno różni się np. od hymnu Światowych Dni Młodzieży, który skierowany jest w stronę muzyki rozrywkowej. Ta msza ma charakter liturgiczny i będzie to ciągle muzyka klasyczna.
Msza Jana Pawła II będzie sprzyjała kontemplacji?
Tak, oczywiście, również przez jej wzniosły charakter. Dla mnie muzyka przede wszystkim musi wyrażać tekst. To teksty Mszy Swiętej inspirowały mnie do napisania muzyki. Chciałem podkreślić ich znaczenie i wzniosłość, tak by człowiek mógł odbierać je umysłem i sercem. Myślę, że będzie zaakceptowana przez młodych. Wbrew pozorom młodzi nie potrzebują wyłącznie rozrywki w muzyce. Oni też są spragnieni kontemplacji i zadumy. Jednym z takich utworów, które nie są do końca rozrywkowe, a zabrzmiały już na Światowych Dniach Młodzieży, jest genialna (według mnie) kompozycja Marco Frisiny – Jesus Christ you are my life.
Jakie instrumenty zostaną wykorzystane do kompozycji mszy?
Będzie to instrumentarium orkiestry symfonicznej, a więc instrumenty dęte drewniane i blaszane, smyczkowe oraz harfa i perkusja. W tym utworze będzie ona dosyć znaczna. Wbrew pozorom ja bardzo lubię perkusję i rytm. Uważam też, że wszystkie instrumenty mogą chwalić Boga. Usłyszymy wielki bęben, kotły, dzwony. Takie instrumenty podkreślają wzniosłość muzyki.
Dużo pracy jeszcze przed Panem?
To wszystko musi być pod każdym względem dobrze przygotowane. Pragnę to zrobić artystycznie na najwyższym poziomie. Chóry i orkiestra są napisane. Czeka mnie jeszcze wykończenie instrumentacyjne. Muszę uzupełnić partyturę, wtedy wszystko będzie gotowe.
Jak Pan sądzi, będąc doświadczonym muzykiem i kompozytorem, jaką rolę spełnia muzyka zawsze mocno obecna podczas światowych spotkań młodych?
Ja chciałbym, żeby sama muzyka podziałała na człowieka tak, że człowiek zacznie się modlić. Jestem zwolennikiem wyrażania wiary w tradycyjnych formach muzycznych. Jeśli chodzi o mszę, odczuwam ją zawsze w skupieniu. Osobiście nie lubię, kiedy zacierają się granice sakralności. Liturgiczna muzyka musi być na pewno rozróżnialna. Sacrum w takiej muzyce przejawia się w tym, że nie możemy pomylić jej np. z jakimś przebojem rozrywkowym, dyskotekowym. Jeśli są jednak dobre owoce z takich eksperymentów to dobrze, bo poznaje się przecież po owocach.
Dla kompozytora napisanie mszy na tak wyjątkowe wydarzenie jest…
Na pewno jest wielką odpowiedzialnością i wyróżnieniem. Ten utwór pójdzie później w świat. Ja chciałbym, by każdy zaakceptował charakter i melodykę tej kompozycji.
Kim w Pana życiu był Jan Paweł II?
Był orędownikiem, papieżem, wyjątkowym człowiekiem, który potrafił zmienić losy świata, będąc Bożym narzędziem. To trzeba tak nazwać, a w przyszłości pewnie dowiemy się jeszcze o wielu rzeczach, jak to było.
Utwór z Pana repertuaru Misericordias domini in aeternum cantabo również zabrzmi w lipcu w Krakowie. Jakie przesłanie niesie ze sobą w kontekście Światowych Dni Młodzieży?
Kraków jest dla mnie stolicą miłosierdzia. Tutaj żyła św. Siostra Faustyna i tutaj zmarła. Sam Chrystus mówił do niej, że miłosierdzie musi rozlać się na cały świat. My mamy obowiązek, by propagować to pod każdym względem, by przekazywać młodym coś, co jest w tej chwili najważniejsze na świecie. Bóg chce, byśmy zwrócili się w stronę miłosierdzia, a nie byli zatwardziali. Ja mam nadzieję, że w jakiś sposób robię to poprzez muzykę.
Jak brzmiałoby kilka słów od Henryka Botora do młodych na ŚDM 2016?
Chwalcie Pana poprzez piękno muzyki i śpiew. Odkrywajcie Boga przez jego stworzenie, przez wschód i zachód słońca i to, co nas otacza. Cały świat mówi nam o pięknie Boga, o tym, jak nas kocha. Piękno świata jest odblaskiem Jego piękna. Każdy z nas jest w jakiś sposób ułomny, we mnie samym jest mnóstwo ułomności…
Ułomności, ale i wiele piękna, bo przecież dar tworzenia.
Mam nadzieję, że mogę dać jakąś cegiełkę i że później Pan Bóg mi to policzy, kiedy będę umierał. Może jeden dzień w czyśćcu będę krócej, więc będzie warto. (śmiech)
Najważniejsze wartości, które emanują z twórczości Henryka Botora to…
Wydaje mi się, że wiara, miłość i piękno.
To również te najważniejsze w Pana osobistym życiu?
Tak. Na pewno jest to miłość. Ona powinna być motorem. Wiadomo, co dzieje się, gdy tej miłości w życiu nie ma. Tam wtedy ma dostęp szatan i to wykorzystuje. Cóż może być wartościowsze na tym świecie, niż miłość?