Ujrzał i uwierzył

Wtorek, Święto św. Jana, apostoła i ewangelisty (27 grudnia), rok I, J 20,2-8

Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył.

 

 Wino jest symbolem radości życia. Spójrzmy krótko na zagadnienie wina w Biblii. Pierwszy publiczny cud, jakiego dokonuje Jezus, polegał na przemianie wody w wino podczas wesela w Kanie Galilejskiej (zob. J 2, 3-10). W przypowieści „o miłosiernym Samarytaninie” (zob. Łk 10, 34n) czytamy o leczniczym charakterze tego napoju: „podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem…”. Biblijna symbolika wina osiąga szczyt w słowach, które wypowiedział Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy: „Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (por. Mt 26, 27-28).

Co wspólnego ma św. Jan Ewangelista (autor Ewangelii, trzech Listów Apostolskich oraz Apokalipsy) z winem? Obrzęd błogosławieństwa wina w święto św. Jana Apostoła (27 grudnia) wyjaśnia to zagadnienie: „Tradycja podaje, że św. Jan pobłogosławił kubek, w którym było zatrute wino i w ten sposób uwolnił wino od trucizny. Trucizna jest symbolem nienawiści. Dlatego wino św. Jana niech nas zachęci do wzajemnej miłości, którą ten Apostoł w szczególny sposób zalecał. Prośmy o poświęcenie przyniesionego tu wina, aby nam przypominało większą miłość wzajemną…” (zob. Agenda liturgiczna Diecezji Opolskiej, Opole 1986, s. 396).

Żaden z ewangelistów nie podaje tego faktu, ponieważ wydarzenie to nie jest aż tak istotne w ekonomii Zbawienia, jak chociażby powyższy tekst biblijny. Wczesny ranek po szabacie. W głowie Apostołów kotłują się myśli z Wielkiego Piątku – sfingowany proces sądowy, droga krzyżowa, śmierć i szybki pochówek, ponieważ zbliżał się szabat. Dopiero teraz wraz ze wschodzącym słońcem można uczynić to, co należy się zmarłemu. Św. Jan podaje, że pierwszą osobą, która idzie dopełnić obrzędu, jest Maria Magdalena.

Kiedy ujrzy pusty grób, z pośpiechem udaje się do „Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał”, by oznajmić, że coś się stało z ciałem Jezusa. Myśli, że ktoś wykradł ciało: „zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono…”. Uczeń, którego Jezus kochał, w szaleńczym biegu wyprzedza Piotra. Jednak nie wchodzi do grobu. Jemu wystarcza tylko spoglądnięcie na porozrzucane płótna. Może też i z szacunku do Piotra nie chce „wpychać się” i być pierwszym stąpającym po miejscu Zmartwychwstania Pana. Jednak kiedy wchodzi do środa, „ujrzał i uwierzył”. Jemu wystarczyło zobaczyć płótna, aby zrozumieć to, co się właśnie dokonało się. Patrzy na to wydarzenie sercem. To „ujrzał i wierzył” przemawia i do nas: wiara nie jest ślepa, ale jest wzrokiem w pełni otwartym na rzeczywistość. Prawdziwa miłość „widzi” znaki i „wierzy” w Jezusa zmartwychwstałego bez widzenia Go.

Pasterze, którzy przybywają jako pierwsi do groty, w której narodził się Zbawiciel, stają się świadkami wiary. Mędrcy ze Wschodu od razu rozpoznają w Bożym Dziecięciu, Króla i Pana świata. Apostołowie nie wahają się oddać życie za Tego, któremu uwierzyli.

A my, ludzie oświeconego XXI w.? Tyle razy spoglądamy na Jezusa podczas każdej Mszy św., tyle razy przyjmujemy Go w Komunii św. Z sentymentem spoglądamy na szopkę bożonarodzeniową i pusty grób, ale czy coś z tego wynika, jeżeli chodzi o wiarę? Czy tak jak św. Jan – ujrzałeś i uwierzyłeś? 

Kiedyś jeden z uczniów w szkole średniej zadał mi odważne pytanie: „niech ksiądz mi powie, jak mogę naprawdę kochać Jezusa? Po czym On pozna, że ja chcę żyć z Nim?”. Nie wiem, czy ów mój uczeń zdawał sobie sprawę z tego, że tym pytaniem zadanym wobec całej klasy już potwierdził miłość do Jezusa.

Kochać Jezusa, to starać się być z Nim, rozmawiać z Nim, mówić o Nim. Chodzić w Jego obecności. Wszystko czynić z miłości do Niego. Bóg pozostawił każdemu z nas tyle możliwości okazywania miłości wobec Niego, że wystarczy tylko odkrywać to każdego dnia. Postać św. Jana pokazuje nam, że być przyjacielem Jezusa znaczy trwać przy Nim cały czas; kiedy On dokonuje cudów, kiedy milczy, umiera za mnie z miłości. I w końcu wierzyć nawet czasem wbrew ludzkiej rozpaczy, kiedy po ludzku już wiele rzeczy jest niemożliwych. Dla umiłowanych dzieci Bożych zawsze jest nadzieja. Bóg nigdy nie opuszcza tych, którzy Go kochają!

 

Przeczytaj również >>I po świętach<< - Eweliny Gładysz.