Upadki - kazanie pasyjne

Wszystkie one maja swe źródło w naszych grzechach, zaniedbaniach i słabościach.

Trzeba nam Drodzy moi, jakby stanąć przy tej drodze, jaką idzie Jezus i zobaczyć i wyobrazić sobie, jak te upadki wyglądały. Wielu było takich, którzy jako bierni świadkowie traktowali to jak sensację, jak pytanie czy też wytrwa Jezus do końca tej drogi. Wielu denerwowało się, jak np. żołnierze rzymscy, gdyż im zależało także na tym, by doprowadzić Skazańca do celu. Tym, którzy wymusili wyrok na Piłacie zależało także by został on wykonany, by Skazaniec doszedł na sam szczyt Golgoty.

A my patrząc na idącego Jezusa jak zareagujemy na Jego upadki? Można stać obojętnie, można wewnętrznie wyrazić współczucie, można udawać, że nie widzimy faktu Jego słabości fizycznej i wy-czerpania, szczególnie pod koniec drogi, u szczytu Kalwarii.
Ale można także inaczej.
Śpiewając Gorzkie Żale nie możemy jednak poprzestać na żałosnych melodiach, ale widząc Jego upadki pod ciężarem Krzyża musi-my podjąć głębszą refleksję nad naszym codziennym życiem.
Nie można być zdziwionym i wypełnionym rozpaczą z powodu Jego słabości. Nie możemy pomyśleć: a dlaczego nie ma interwencji aniołów! Nie wolno nam odwracać oczu, bo On, to wciąż Słońce Sprawiedliwości, choć teraz w takim poniżeniu, zrównany z prochem ziemi!
Nie traćmy nadziei, On wstanie z pyłu ziemi, On wstanie i pójdzie dalej, aby nam pokazać, że nadzieja zawieść nie może.

Patrząc n te upadki pomyślmy, że to nasze grzechy, te ciężkie, lekkie, a może szczególnie zaniedbania dobra, których tak wiele w naszym życiu są powodem tych upadków!
Ileż razy w naszej obojętności nie zwracamy nawet na to uwagi! Tak wiele dobrych natchnień i okazji do uczynienia dobra, do podania pomocnej dłoni, do uśmiechu i wlania nadziei w serce potrzebującego!
Jeśli tego nie czynimy, zaniedbujemy okazje do dobrego.
On wszystkie te nasze słabości dźwiga. On wziął je nasze ramiona, jak mówiliśmy to ostatnio, On pod nimi upada na krzyżowej drodze.
Jego upadki wyzwolić mają wrażliwość naszego ducha! Wrażliwość na dobro, współczucie, którego dziś tak bardzo brakuje.

Należy sobie wyobrazić, że tak wielu tam wtedy na jerozolimskich ulicach było obojętnych, jakby z zasłoniętymi oczyma szli do swoich spraw i trosk codziennych.
To był czas przed Świętami. Czas gorączkowego oczekiwania na wypoczynek, nie wielu obchodził Skazaniec upadający, zmęczony cię-żarem krzyża, dla wielu było wygodniej nie widzieć tej sceny.
Przypominają się te słowa: „czekałem na współczujących, lecz ich nie znalazłem”
Czy nasze grzechy, nasz zło, brak miłości w codziennych relacjach z bliźnimi, nie są tą postawą obojętności, zaspieszenia za innymi niby ważniejszymi sprawami?
Czy nie jest to nasze usprawiedliwienie czynionego zła? Iluż mówi: „wszyscy tak robią”, „nie można inaczej”, „taki jest dzisiejszy świat”!

Warto sobie uświadomić, że takie myślenie, że takie podejście do naszej codziennej rzeczywistości jest owym zaniedbaniem, zagubieniem tego, co najważniejsze w naszym życiu, tego, co powinno być czułością serca, delikatnością i wrażliwością na biedę innych.
Nasuwa się nam pytanie, dlaczego nie zareagowali tamci, dla-czego nie interweniowali widząc, jak On upada?
Owszem pytajmy o to, ale zapytajmy także w tym Wielkim Poście, dlaczego my poprzez grzechy, nałogi, nieprawości serca doprowadzamy także i dziś do takiej samej sytuacji!
Zapytajmy wobec Jezusowych upadków pod ciężarem krzyża o wszelkie zdrady małżeńskie, o zabijanie nienarodzonych, zapytajmy o nałogi rujnujące starszych, młodzież a nawet dzieci! Zapytajmy od-ważnie o grzechy rujnujące sprawiedliwość społeczną, godzące w pod-stawową uczciwość człowieka!
Wszelka demoralizacja mierzona aferami, korupcją, wszelkie wykorzystywanie niesprawiedliwe drugiego człowieka, to Jezusowe upadki, to ból, to dramat Jego spotkania z prochem ziemi musi zachęcać do postanowień naśladowania Jezusa a co za tym idzie do unikania tego, co rani Jego Serce, wszystkiego, co jest złem, grzechem, czyli brakiem miłości brakiem dobra, brakiem życzliwości i delikatności wobec drugiego człowieka.

Niech każdy upadek Jezusa pod ciężarek Krzyża będzie bólem naszego serc, niech będzie także postanowieniem zerwania z grzechem i złem, które wyrzucam nasze sumienie.

Wielki Post to nie tylko Gorzkie Żale, nie tylko przezywana i wspólnie Droga Krzyżowa, ale to także rekolekcje parafialne, zasłuchanie się w Słowo Boże, to okazja do rachunku sumienia, do zajrzenia w swoje wnętrze. To czas, którego atmosfera sprzyja do spowiedzi świętej, do odrzucenia tych grzechów, które przyczyniły się do Jezusowych upadków pod krzyżem.

Myślmy o sobie, zaglądajmy do swego wnętrza, bo tak, jak wte-dy i dziś chyba identycznie tak samo tak łatwiej nam wskazać, że winni są inni, a nie my.
Tak łatwo nam oskarżyć, że to inni przyczynili się do Jego upadku, a ja nie.
Niech Wielki Post będzie wiec osobistą refleksja. Niech odpowie, jaki nałóg, jaki grzech szczególnie ciężki ma zniknąć z naszego życia duchowego.
A patrząc na Jezusa tak słabego i zmęczone i upadające a jednak powstającego spod ciężaru krzyża, niech będzie także zaplanowaniem dobra, szukaniem nawet drobnych zaniedbań, które zamienić można w świadczone dziś innym dobro.

Sami widzimy, że tylko taka droga, takie nastawienie dziś jest ratunkiem dla nas wszystkich, którym dokucza beznadziejność, frustracje różnorodne i obojętność.
Te wszystkie upadki, nasze ludzkie, ta nasza szara i tak trudna codzienność te wszystkie słyszane codziennie w radio, oglądane w prasie, telewizji i innych środkach masowego przekazu mogą być pokonane! Jezus powstał i nas zachęca, aby podnieść głowę nawet w najtrudniejszych sytuacjach!
Nigdy nie jesteśmy sami, nigdy nasze problemy i upadki nie są tylko naszymi. On, choć osłabiony ciężarem krzyża pomoże także i nam powstawać za każdym razem z naszych ludzkich upadków.

Warto o tym pamiętać, bo źródłem wielu załamań, frustracji, smutków jest fakt niewiary w moc, jaka płynie nawet ze słabości.
Tam, bowiem „gdzie grzech – tam jeszcze obficiej się rozlewa ła-ska” mówi św. Paweł.
Mówi, ze „moc w słabości się doskonali”
Słowa te maja nam się przypominać właśnie dziś, gdy patrzymy na Jezusowe upadki pod krzyżem, gdy uświadamiamy sobie, że to także nasza wina, ale że nawet w takiej sytuacji jest wyjście, jest nadzieja, jest powstanie.
On wiedział, że musi iść przed siebie, że dopiero na Górze Kalwarii dokonać może odkupienia i zbawienia człowieka.
Powstaje, idzie, pokazuje nam, że nie wolno się załamać, nie wolno stracić nadziei, nie wolno ustać w drodze, bo cel i koniec tej drogi zawsze zna i wyznacza On.
Tylko ten, „kto wytrwa do końca ten będzie zbawiony”

Wyjdźmy dziś z tego nabożeństwa z żalem za grzechy i niewierności i zaniedbania, które Jezusowi kazały upaść pod krzyżem, ale także wynieśmy ze sobą to przekonanie, że z Nim zawsze mogę po-wstać nawet z najtrudniejszych upadków i sytuacji po ludzku beznadziejnych, że On poprzez Swoje powstanie do takiego powstania mnie zachęca!
Wyjdźmy z nadzieją, która płynie ze słów: „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. Amen.

Fot. Redakcja Profeto