Usłyszeć dźwięk wolności

Choć film ten obejrzałam kilka dni temu, ciągle mam przed oczami jego niektóre sceny. Szczególnie te, w których widać przerażone i wypełnione bezbrzeżnym smutkiem oczy dzieci. Jestem mamą, nie mogę bez emocji patrzeć na krzywdę wyrządzaną tym niewinnym i najsłabszym.

Przez bardzo wiele lat zaczytywałam się literaturą Holocaustu. Pamiętniki, wspomnienia, proza. Pochłaniałam wszystko, co ukazywało się na ten temat na rynku. Różne „perełki” wyszukiwałam w zakurzonych antykwariatach. Chciałam zrozumieć to całe zło. Chciałam się dowiedzieć, co kieruje człowiekiem, który w tak okrutny sposób potrafi zniszczyć, a w konsekwencji zabić drugiego człowieka. Z każdą kolejną lekturą miałam więcej pytań niż odpowiedzi. Mogłam szukać dalej, ale… nie dałam rady. Od kiedy jestem mamą, nie przeczytałam żadnej książki na ten temat. Po prostu nie byłam i nadal nie jestem w stanie tego zrobić. Twarze tamtych dzieci z kart książek miały twarze moich dzieci. Sama myśl, że coś tak okrutnego mogłoby spotkać tych, których kocham nad życie, powodowała ścisk żołądka. Nadal mam te książki w domu, ale wciąż nie jestem gotowa, by po nie sięgać.

Dlatego też z tak wielkimi obawami oglądałam film Sound of Freedom. Dźwięk wolności z Jimem Caviezelem. On też opowiada o krzywdzie dzieci, podstępnie porwanych przez handlarzy żywym towarem. Dziewięcioletni chłopiec i jego o dwa lata starsza siostra w brutalny sposób z bezpiecznego domu trafiają w ręce tych, którzy nie mają żadnych skrupułów. Oto niewinność dziecka zostaje nagle skonfrontowana z perwersyjnym światem pedofilii, dla których nie ma żadnego tabu. Światem, w którym liczą się jedynie seks i pieniądze. Ogromne pieniądze, bo na handlu dziećmi przestępcy zarabiają biliony dolarów. Czy dla tych dzieci jest jakiś ratunek?

Inspiracją dla twórców Sound of Freedom. Dźwięk wolności była prawdziwa historia byłego agenta rządowego USA Tima Ballarda. Mężczyzna ten, prywatnie mąż i ojciec kilkorga dzieci, w pewnym momencie rezygnuje ze swojej pracy, by ratować z piekła krzywdzone seksualnie dzieci. W ten sposób trafia do kolumbijskiej dżungli i od podszewki poznaje mechanizmy tego najmroczniejszego biznesu na świecie. Jest bezkompromisowy, nie raz ociera się o śmierć, ale udaje mu się wyciągnąć z bagna ofiary tego nikczemnego procederu. Film niewątpliwie wciska w fotel, trzyma w napięciu, wyciska łzy z oczu. Zrobiony jest bardzo dobrze, tyle że zabrakło mi w nim jednej rzeczy, którą warto dopowiedzieć, żeby zrozumieć przedstawioną tam krzywdę dzieci.

Klamrą spajającą film jest scena, w której jedenastoletnia dziewczyna siedzi w swoim pokoju na łóżku, gra na bębenku i nuci piosenkę. Ta scena rozpoczyna film i tą sceną film się kończy. W widzu pozostaje wrażenie, że nic się nie wydarzyło. Dziewczyna wróciła na swoje miejsce, do swojego domu, do swoich przerwanych zajęć i będzie tak jak przed porwaniem. Tyle że to nie jest prawda. Dziecko, które doświadczyło przemocy seksualnej, przestaje być dzieckiem. Te traumatyczne wydarzenia tak bardzo dewastują jego niewinność, że nic już dla niego nie będzie takie samo. Świetnie pisze o tym Amy Zabin, psychoterapeutka pracująca z pedofilami, która sama jako mała dziewczynka była seksualnie wykorzystywana przez ojca i dziadka.

W książce Rozmowy z pedofilem (bardzo ją polecam wszystkim tym, którzy chcą zrozumieć, jak działają pedofile, jak manipulują swoimi ofiarami i jak je uwodzą) opowiada, że kiedy sama jako kilkulatka doświadczyła wykorzystywania, zupełnie nie potrafiła się odnaleźć chociażby w typowo dziecięcych zabawach. Czuła, że ona już należy do innego świata, że zwykłe zabawy dziewczynek – lalkami, klockami, zabawy w dom – były poza nią. Zobojętniała na nie, nie potrafiła się w nie angażować właśnie dlatego, że bardzo dużą częścią siebie była, czy może lepiej powiedzieć, czuła się osobą dorosłą. Doświadczyła bowiem czegoś, co wymyka się dziecięcej percepcji. Ona i jej ciało przestały tworzyć jedność. Ta jedność, pod wpływem traumatycznych doświadczeń, rozpadła się na kawałki: „Molestowane dzieci czują się odseparowane od swoich ciał. Mają wrażenie, jakby ich ciała nie należały do nich, i w pewnym sensie nie należą. Są fizycznie dziecięcymi ciałami, które zostały potraktowane jak ciała osób dorosłych” – pisze Amy Zabin. Widać to też doskonale we wspomnianym filmie, w którym dzieci porywane są po to, by zaspokajać perwersyjne zachcianki dorosłych. Zachcianki, które nie tylko okaleczają ciała tych dzieci, ale też, a może przede wszystkim, ich dusze i psychikę.

Mimo różnych kontrowersji, które w związku z filmem Sound of Freedom się pojawiają, warto go zobaczyć. Uświadamia on bowiem, że w wielu miejscach na świecie dzieci nie są bezpieczne. Pokazuje, jak podstępnie i perfidnie manipulują rodzicami i dziećmi ci, którzy z tego przestępstwa czerpią korzyści. A przede wszystkim otwiera oczy na krzywdę tych najsłabszych. I uświadamia, że pod pozorem kariery w show biznesie czy modelingu zwerbowane mogą być też nasze dzieci. Warto więc być czujnym i budować z dziećmi relacje.