Uśmiech

Sobota, XII Tydzień Zwykły, rok I, Rdz 18,1-1

Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia. Abraham, spojrzawszy, dostrzegł trzech ludzi naprzeciw siebie. Ujrzawszy ich, podążył od wejścia do namiotu na ich spotkanie. A oddawszy im pokłon do ziemi, rzekł: «O Panie, jeśli darzysz mnie życzliwością, racz nie omijać Twego sługi! Przyniosę trochę wody, wy zaś raczcie obmyć sobie nogi, a potem odpocznijcie pod drzewami. Ja zaś pójdę wziąć nieco chleba, abyście się pokrzepili, zanim pójdziecie dalej, skoro przechodzicie koło sługi waszego». A oni mu rzekli: «Uczyń tak, jak powiedziałeś». Abraham poszedł więc śpiesznie do namiotu Sary i rzekł: «Prędko zaczyń ciasto z trzech miar najczystszej mąki i zrób podpłomyki». Potem Abraham podążył do trzody i wybrawszy tłuste i piękne cielę, dał je słudze, aby ten szybko je przyrządził. Po czym, wziąwszy twaróg, mleko i przyrządzone cielę, postawił przed nimi, a gdy oni jedli, stał przed nimi pod drzewem. Zapytali go: «Gdzie jest twoja żona, Sara?» – Odpowiedział im: «W tym oto namiocie». Rzekł mu jeden z nich: «O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona, Sara, będzie miała wtedy syna». Sara przysłuchiwała się u wejścia do namiotu, które było tuż za Abrahamem. Abraham i Sara byli w bardzo podeszłym wieku. Toteż Sara nie miewała przypadłości właściwej kobietom. Uśmiechnęła się więc do siebie i pomyślała: «Teraz, gdy przekwitłam, mam doznawać rozkoszy, i mój stary mąż?» Pan rzekł do Abrahama: «Dlaczego to Sara śmieje się i myśli: Czy naprawdę będę mogła rodzić, gdy już się zestarzałam? Czy jest coś, co byłoby niemożliwe dla Pana? Za rok o tej porze wrócę do ciebie, a Sara będzie miała syna». Wtedy Sara zaparła się, mówiąc: «Wcale się nie śmiałam» – bo ogarnęło ją przerażenie. Ale Pan powiedział: «Nie. Śmiałaś się!».

 

Można się uśmiechnąć z przekąsem, śmiać się nerwowo, zrobić grymas politowania; można też uśmiechnąć się od ucha do ucha, wybuchnąć perlistym śmiechem bezbrzeżnego szczęścia i mieć roześmiane oczy, z których wyziera radosna ekscytacja na myśl o całym dobru, jakie się może wydarzyć…

Udowodniono, że uśmiech angażuje 18 mięśni twarzy, a kiedy tracimy nad nim kontrolę, to i 80 mięśni zostaje wprawionych w ruch. Tyle zaangażowania, by oddać rozmaitość i wielość emocji… Myślę dziś o tym, jak bardzo prawdziwa w swoich reakcjach była Sara, gdy usłyszała nieprawdopodobną obietnicę będącą odpowiedzią na wypełnienie przez jej męża (cierpiącego przecież po dokonanym trzy dni wcześniej obrzezaniu) obowiązku gościnności. Ile tam było niedowierzania, ile strachu – przecież Abraham kilka dni temu usłyszał z ust Boga tę samą wiadomość i na pewno podzielił się nią ze swoją żoną…

A jak zareagowała, gdy okazało się, że rzeczywiście jest w ciąży? Co miała w głowie, gdy słowo obietnicy stało się w niej życiem?

Może trzeba od czasu do czasu zwyczajnie się uśmiechnąć, by to, co Boże, przybrało konkretny kształt w naszym życiu? A może Bóg liczy na spojrzenie naszych uśmiechniętych oczu, gdy będziemy ze zdziwieniem odkrywać, że On naprawdę dotrzymuje Słowa i nie da się znaleźć w Jego słowniku pojęcia „niemożliwe”?