Uwaga! Bóg przyszedł niebezpiecznie blisko!

Niedziela, Oktawa Bożego Narodzenia, rok A, J 1,1-5. 9-14

Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.

 

Przeżywamy radość, bo Bóg do nas przychodzi! Przychodzi w małym Dziecięciu, zawsze taki sam: mały, bezbronny, nie pośród majestatu i zastępów anielskich, ale w ubóstwie i prostocie, aby nie przestraszyć człowieka, aby go nie zniewolić swoim majestatem; przychodzi taki prosty, aby każdy mógł Go przyjąć, aby nikt się przed Nim nie czuł zawstydzony; każdemu daje szansę tak samo. Ten mały Bóg-Dziecię do tego stopnia jest bezbronny, że woli raczej zginąć wraz z niewinnymi w tylu wojnach i konfliktach, niż zająć pozycję uzbrojonego po zęby mocarza, który bez pardonu rozprawia się z krzywdzicielami i najeźdźcami.

W obliczu tego Boga trzeba spełnić tylko jeden warunek: trzeba to Dziecię przyjąć z wiarą. Z wiarą, że w Nim naprawdę Słowo Ciałem się stało; że w tym Dziecięciu objawił się Syn Najwyższego. Okazuje się, że dla wielu nie jest to proste. Tak było dla współczesnych Jezusowi, którzy nie mogli uwierzyć, że Bóg przyjął ludzkie ciało. To było zbyt wiele.

Jako ludzie domagamy się, aby Bóg objawił nam się w sposób bardziej oczywisty, aby nie było wątpliwości, czy istnieje, jaki jest. Ale równocześnie nie zawsze jesteśmy gotowi przyjąć Go w taki sposób, jaki On „wymyślił”, by się nam pokazać, objawić. Stąd dla wielu wierzących – czy to Żydów, czy muzułmanów, nie jest do przyjęcia Bóg, który staje się człowiekiem. Owszem, tęsknią za Jego bliskością, ale gdy On zbliża się za bardzo, wtedy ta bliskość ich przeraża, jest nie do przyjęcia, bo nie mogą sobie wyobrazić, nie mogą uwierzyć, że Boga stać na zejście z piedestału swojego majestatu, że stać Go na przyjęcie słabego ludzkiego ciała, co więcej, że tego Boga stać nawet na to, by umrzeć za swoje stworzenie. Tego wszystkiego dla niektórych jest za wiele! To Bogu nie przystoi! On jest święty, doskonały, wszechmocny. On nie może się tak poniżać jako czysty duch, nie może przyjmować materialnej postaci, bo to, co materialne, co cielesne zawsze obarczone jest słabością i grzechem.

Bywa też, że wielu współczesnych, nieraz dobrze wykształconych i dobrze ustawionych w życiu ludzi, również nie przejmuje się tym małym, niewinnym Bogiem w postaci Dziecięcia. Owszem, zachowują różne tradycje chrześcijańskie – wigilię, choinkę, może nawet opłatek. Ale ile tam miejsca na obecność Jezusa, jako wcielonego Boga? Czy czasem ten Bóg im, a może i nam, nie przeszkadza w tym, jaki prowadzimy styl życia, jak traktujemy innych, czy prowadzimy uczciwe życie? Może to jest powód, dla którego trzymamy się od Niego z daleka, bo gdyby się do Niego zbliżyć, należałoby radykalnie odmienić życie?

Uwierzyć w takiego słabego Boga, który jako Dziecię leży w biednym żłobie, nie zawsze jest łatwo. Ale jak powie św. Jan: „Tym, którzy Je (to Dziecię) przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy… z Boga się narodzili” (J 1,12n). To z Niego płynie moc, abyśmy stawali się ludźmi na poziomie, abyśmy osiągali pełnię swojego człowieczeństwa.

To jest ten paradoks, którego nie potrafi przyjąć współczesny człowiek, zapatrzony w swoją wolność i niezależność. Wydaje mu się, że Bóg go zniewala, ogranicza, nie pozwala się rozwinąć. A tymczasem jest zupełnie odwrotnie: to bez Boga stworzenie zanika, degraduje się. Czy nie pokazała tego wystarczająco dobitnie historia bezbożnych ideologii, w imię których zniszczono miliony ludzkich istnień? Czy wciąż to samo nie dokonuje się na naszych oczach? Bóg chce chronić człowieka, gdy mówi: „Nie będziesz zabijał!” (Wj 20,13; Pwt 5,1). Bezbożni ludzie gardzą tym przykazaniem. Dlatego to przy Bogu tak naprawdę człowiek staje się w pełni człowiekiem. Przychodzimy dziś do żłóbka, aby oddać hołd Temu, który z miłości do nas stał się dzieckiem. Wielbimy Go za to, że podzielił nasz los, by nas doprowadzić do pełni swojego niebieskiego życia. Obyśmy zasmakowali tego Bożego życia podczas świątecznych dni w naszych domach i rodzinach.