Uzbroić rodzica w cierpliwość

Ostatnio pisałam nieco o tym, jak wspomóc dzieci w nauce cierpliwości. Konkluzją tychże rozważań było oczywiście stwierdzenie faktu, iż najlepszym nauczycielem jest zawsze przykład rodziców. Rodzicielstwo nieraz pokazało, jak ogromnym wyzwaniem jest cierpliwość, najpierw przy pierwszym dziecku, a później przy drugim i kolejnym. Ile razy zostaliśmy poddani próbie i ile razy z tej nierzadko nierównej walki wyszliśmy zwycięsko. Zwycięsko w rozumieniu, że nasza cierpliwość się nie wyczerpała i pozwoliła z szacunkiem i empatią podejść do swoich dzieci. Rodzicielstwo również jest dla mnie tym miejscem, gdzie cierpliwość jest nie tylko poddawana próbom, ale i wzmacniana, hartowana. Jako mama nauczyłam się, że czasem nie warto upierać się przy swoim, że bycie nieraz na drugim miejscu, choć to może brzmi dość niepopularnie, wynagradza nasze wysiłki. Pokora, z jaką trzeba się mierzyć w wychowaniu dzieci, pozwala zrozumieć naszą rolę. I wcale nie czuć się gorszym, zaniedbanym. Wręcz przeciwnie, pozwala ze spokojem, łagodnością i uważnością spojrzeć na swoją rodzinę, na potrzeby każdego jej członka z osobna. Bez wyjątku!

Cierpliwość nie jest umiejętnością, którą się dostało raz na zawsze. Każdy rodzic, mama wykazuje różny jej poziom. Jedni mają jej w nadmiarze, a innym do wybuchu gniewu i eskalacji przeróżnych zachowań wystarczy niewiele. Jako mama wiem, że moja cierpliwość jest najlepszą wskazówką dla mojego dziecka do radzenia sobie chociażby ze złością, gniewem, wściekłością. Co robić, by pomnażać jej pokłady w sobie?

Po pierwsze i najważniejsze chyba dla mnie jest to, by zaakceptować sytuacje, kiedy nie udaje się nam cierpliwie reagować. Może to dziwne, że jest to sposób przytaczany jako pierwszy. Niemniej trzeba zawsze akceptować to, że odczuwamy i czasami reagujemy pod wpływem trudnych emocji. Owszem, trzeba ćwiczyć się w cierpliwości, starać się racjonalnie podchodzić do swoich zachowań, ale nie można też tłumić albo wręcz wypierać tego, że czujemy złość, zniecierpliwienie. Co ciekawe, wobec przyjaciół, znajomych czy nawet obcych ludzi jesteśmy w stanie podejść do ich trudnych emocji bardziej empatycznie i z większą wyrozumiałością niż wobec bliskich czy przede wszystkim do siebie samych. Powodów braku cierpliwości może być wiele i nie oznacza to, że są one niesłuszne czy zupełnie nieważne. Nie warto skupiać się przecież na porażkach wynikających ze zmęczenia czy braków wszelkich zasobów w danej chwili. I to nie jest usprawiedliwianie się, tylko przyjęcie tego, że czasem tacy jesteśmy. To może być dla nas punkt odniesienia do starań, by stawać się lepszym.

Po drugie, warto przyjrzeć się swoim zasobom podstawowym, jakimi są sen, odpoczynek, posiłki czy ruch. Nie oznacza to, że mamy od razu przechodzić na diety czy biegać maratony. Wystarczy zatroszczyć się o to, by te sfery życia były po prostu zdrowymi nawykami, żeby sobie trochę dogodzić albo powrócić do dobrych praktyk. Ponieważ zaniedbanie chociażby snu bardzo szybko wyjdzie w sytuacjach, gdzie zabraknie nam cierpliwości. Poza tym należałoby zadbać też o swoje potrzeby i emocje, by mieć energię na wyzwanie, jakim jest rodzicielstwo. Ważne jest, by być uważnym rodzicem, ale to oznacza, by być łagodnym i uważnym również dla siebie samego.

Po trzecie, dobrze jest przyjrzeć się swoim przekonaniom, pod wpływem których reagujemy niecierpliwie. Są to myśli, sytuacje, które działają jak iskra powodująca wybuch naszych nieprzyjemnych zachowań. Czy na pewno są one słuszne i prawdziwe? Czy faktycznie dzieci zawsze robią nam na złość albo nas ignorują? Dlatego dobrze zmienić perspektywę, by dowiedzieć się na przykład, co stoi za niechęcią dziecka, i starać się podejść do niego z empatią.
Po czwarte, jako rodzice musimy dbać o swoje granice i nie naginać ich z byle powodu. Jeżeli domownicy są zaopiekowani i nie dzieje się im krzywda, warto dbać, by inni z szacunkiem traktowali nasze potrzeby. Unikniemy wówczas poirytowania. Poza tym kiedy czujemy przypływ trudnych emocji, czasem warto zrobić sobie chwilę przerwy, odetchnąć, by odciąć się od czynnika stresującego, i wrócić do dzieci z większą wyrozumiałością.
A już na koniec starajmy się codziennie znajdować czas, miejsce, zajęcie lub cokolwiek przyjemnego, co naładuje wyczerpane akumulatory naszej cierpliwości, zmęczenia, zrezygnowania. Nie czekajmy, aż nadarzy się wyjątkowa okazja. Czasem wystarczą małe rzeczy. Trzeba tylko uważnie przyjrzeć się temu i sobie samemu. Zdrowie psychiczne mamy jest jedną z podstaw budowania zdrowych relacji z własnymi dziećmi.