Uzdrowienie

Wtorek, XIV Tydzień Zwykły, rok I, Mt 9,32-37

Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo.

 

W Ewangelii, nad którą pragniemy dziś się pochylić, widzimy Jezusa, który uzdrawia, przywracając choremu dar mowy. Św. Mateusz wspomina, iż „przyprowadzono do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha niemy odzyskał mowę”. 

Medytując nad wspomnianym fragmentem Ewangelii, zechciejmy wpierw wyobrazić sobie tę scenę: miejsce, w którym dokonał się wspomniany cud, zebranych tam ludzi. Także to, co przeżywał ów chory człowiek, jak również jego najbliżsi. Jezus widzi to wszystko i na dodatek w jeszcze pełniejszym świetle niż stojący tam ludzie. Ogarnia Go więc litość na skutek ludzkiego cierpienia i dlatego uzdrawia chorego człowieka. „Tłumy pełne podziwu wołały: Jeszcze się nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu”. Widzimy podziw i uwielbienie Syna Bożego – oto reakcja tych, którzy są świadkami tak niesamowitego wydarzenia. 

W każdym czynie Jezusa ujawnia się miłość, kochającego nas Serca Zbawiciela. Także i tutaj widoczna jest ta troska i dobroć Jezusa. Uzdrawia ciało, zaczynając od usunięcia tego, co szkodzi i jest źródłem cierpienia. Stawia przy tym doskonałą diagnozę - trafia w sedno problemu. Po wyrzuceniu złego ducha niemy natychmiast odzyskuje mowę. To wspaniały dowód skuteczności Bożego działania. Przez ten czyn Jezus dokonuje oczywistego znaku – ukazuje Boską moc i potwierdza, kim jest. Wydaje się, że w takim przypadku czymś naturalnym jest dziękczynienie i uwielbienie Wszechmocnego Boga. 

Trzeba nam jednak zauważyć, że nie wszyscy byli pełni podziwu dla czynów Jezusa. Św. Mateusz wspomina o faryzeuszach, którzy zareagowali zupełnie inaczej niż tłumy. Stwierdzili, że Jezus „wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy”. Jest to szokująca opinia, ale tak właśnie mówili o Jezusie. Nasuwa się pytanie: skąd takie niedowierzanie czy też cynizm u tych ludzi? Można nie zauważyć Bożych znaków, marginalizować je, ośmieszać. Można także przypisać niewłaściwe intencje nawet najszlachetniejszym czynom. 

Jezus jednak nie zraża się przeciwnościami i nie zaprzestaje czynienia cudów. Pragnie we wszystkim podobać się Ojcu, pełnić do końca Jego wolę. W dalszym ciągu „obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza”. Wiedział, że tego oczekuje od Niego Ojciec

Medytując nad sceną opisaną przez św. Mateusza, dziękujmy Bogu za Jego dobroć, której przykładem jest wspomniane dziś uzdrowienie. Podziękujmy także za miłość Bożą, której także my ciągle doświadczamy. Uświadamiajmy sobie zarazem, że Bóg nie zawsze doświadcza wdzięczności ze strony człowieka – czego przykładem jest dzisiejsza Ewangelia. Może warto dziś przypomnieć sobie każdy brak wdzięczności z naszej strony. Prośmy, aby nas uzdrawiał i ukazywał we właściwym świetle te różnorakie znaki Jego dobroci. Niech jak najczęściej naszą odpowiedzią na Bożą miłość będą słowa wdzięczności i podziwu wobec Syna Bożego. 

 

Inne komentarze ks. Bogusława