W Gliczarowie potrzebny jest ksiądz (video)
Nie powiem, że nie lubię chodzić po górach czy jeździć na nartach, bo to byłaby nieprawda. Tego motywu przyjazdu do Gliczarowa nie mogę też całkiem ukryć. Ale chodzić po górach i jeździć na nartach można z pewnością bez przyjeżdżania do Gliczarowa. Dlaczego więc przyjeżdżam mimo to?
To mi odpowiada
Od początku forma rekolekcji zaproponowanych przez ks. Bogdana Kutę miała w sobie coś atrakcyjnego, pociągającego. Właśnie to połączenie pasji, ale też i wysiłku poznawania Tatr, czy jazdy na nartach ze światem duchowym, modlitwą, dyskusjami na religijne tematy. A zatem nie tylko sztywna formuła rekolekcyjna, ale bardzo trafna idea połączenia jednego i drugiego. Jakoś wewnętrznie czułem, że się w tym łatwo odnajdę. I chyba tak się stało, o czym świadczy moje ponad 10-letnie zaangażowanie. Pomimo, że lata uciekają i zwiększa się dystans wieku, może to być mimo wszystko atut w relacjach: ksiądz – młody człowiek.
Czasem wiek pomaga
Często mówimy o konflikcie pokoleń, o tym, że starzy nie rozumieją młodych i odwrotnie. Ja widzę, że jednak możemy bardzo dobrze się ze sobą czuć, choć jestem świadomy, że w wielu rzeczach, o których młodzi ludzie mówią, czy się nimi interesują – już się nie odnajduję, ale bez żalu. Nie mam kompleksów, bo zdaję sobie sprawę, że młodzi też potrzebują oparcia, poczucia bezpieczeństwa, dobrej rady, wsparcia ze strony starszych. Nawet rodzice, którzy na ten rekolekcyjny czas powierzają nam swoje dzieci/młodzież też chcą mieć taką pewność. Wiem, że ta odpowiedzialność na nas spoczywa.
Idziemy razem
Z perspektywy przeżytych lat życia i kapłaństwa mam satysfakcję, że mogę dzielić się z młodymi ludźmi swoim doświadczeniem życiowym i duchowym, a nawet swoją pasją do gór, czy sportu. Myślę, że jest w tym jakiś sekret lepszego dotarcia do młodzieży z przesłaniem duchowym, jeśli widzą, że ksiądz nie jest tylko od brewiarza i mszy świętej – choć to jest najważniejsze, ale że potrafi równocześnie iść z nimi krok w krok pięknymi szlakami Tatr, a także motywować do wysiłku i wytrwałości.
Grunt to dobra atmosfera
Wspólna frajda z górskich wędrówek czy nart, to tylko jedna strona medalu. Oczywiście, że dla mnie jako księdza ważny jest wymiar duchowy, formacyjny naszych rekolekcji. Bardziej niż przewodnikiem po Tatrach czuję się przewodnikiem po drogach Bożych. Ale i w tej dziedzinie nie można uderzać od razu w najwyższe tony. Dla mnie bardzo ważne jest, by na rekolekcjach panowała życzliwa atmosfera. Młodzież musi się czuć akceptowana, lubiana, nie stawiana pod murem nowych wymagań, których ma już dosyć w domu czy szkole. Dlatego staram się do młodych ludzi uśmiechać, patrzeć na nich życzliwie, z zainteresowaniem, aby wiedzieli, że są ważni, że traktujemy ich jak partnerów. Oczywiście to nie znaczy, że mogą robić, co chcą. Zasady pobytu na rekolekcjach są jasne, ale nie można przesadzać z literą prawa. Dlatego też nie jestem zwolennikiem stosowania jakichś pokut, „kar” – za spóźnienia, czy inne odstępstwa od „normy”.
Wysłuchać i podnieść na duchu
Na każdych rekolekcjach jest okazja do spowiedzi. Początkowo rodzi się obawa - może nie przyjdą, bo już byli, może się wstydzą? A jednak przychodzą i tak pięknie się spowiadają, aż się płakać chce, zwłaszcza wtedy, gdy mówią o swoich zranieniach, bezradnościach, zmaganiach ze słabością. Nie trzeba nawet wiele mówić, tylko mieć cierpliwość słuchania; jak dobrze, ze mogę im dać rozgrzeszenie, przynieść ulgę strapionej, młodej duszy. Niby tak niewiele, ale to jest moc, której nigdzie indziej nie znajdą i chociażby dla tych kilku czy kilkunastu spowiedzi warto pojechać do Gliczarowa. Też kiedyś byłem młody i kapłan był mi pomocą, gdy tego potrzebowałem; jak dobrze, że mogę pomóc młodym obecnego pokolenia, że mogę czuć się naprawdę potrzebnym jako ksiądz.
Dzielenie się słowem
Obok spowiedzi wielką radość kapłańską daje codzienne głoszenie słowa, czy to podczas rannej jutrzni, czy zwłaszcza podczas mszy świętej. Nie zawsze mamy ten luksus jako kaznodzieje, że mamy tak kameralną grupę, że jesteśmy tak blisko siebie, że możemy sobie pozwolić na język bardziej swobodny, czasem żartobliwy, nawiązujący do języka młodzieży. Mam głęboką nadzieję, że jakoś to słowo łatwiej trafia do młodych, tym bardziej, że cała atmosfera na mszy świętej jest trochę inna niż na normalnych mszach parafialnych. Młodzież chętnie śpiewa, zwłaszcza gdy jest dobry animator muzyczny, włącza się w czytania, psalm. To wszystko sprawia, że chętniej uczestniczy we mszy świętej, a ksiądz ma satysfakcję, że nie było to tylko kolejne „odfajkowane” nabożeństwo.
Z młodymi - młodszy
Ksiądz nie ma własnej rodziny, ale przecież nie jest odludkiem. Dlatego przebywanie z ludźmi młodymi pozwala mu również zachować własną młodość ducha. Dobrze jest posłuchać, jak młodzi myślą, zobaczyć, jak się zachowują, czego od nas oczekują; ucieszyć się tym, że są inteligentni, błyskotliwi, piękni; jak są sobą zauroczeni, tacy niewinni, ale i bezbronni; zobaczyć, jak zmagają się ze swoją wiarą, jak dyskutują, spierają się, wyrażają swój bunt, sprzeciw, swoje zdanie na temat wiary. Dzięki tym bliższym relacjom z młodymi kapłan nie żyje w chmurach, w jakimś odizolowaniu od młodego pokolenia.
Kochać trudnych
Wiadomo, że w każdej grupie społecznej znajdują się jednostki trudniejsze. Podobnie jest na rekolekcjach. Z kolejnymi turnusami rekolekcyjnymi uświadomiłem sobie, że właśnie takie osoby są dla nas największym wyzwaniem. Nimi trzeba się szczególnie zająć, bo ich trudne zachowanie jest zwykle wołaniem o akceptację, miłość. Jest dla mnie osobistą klęską, gdy ktoś wyjeżdża z rekolekcji przed czasem. Największą radość daje to, gdy ktoś z początku narzeka, że coś mu się nie podoba, a na końcu pobytu wyjeżdża z płaczem, bo żal odjeżdżać… Albo, gdy ma dystans do księdza, do modlitwy, ale z czasem się przełamuje i zmienia swoje nastawienie na pozytywne.
Wierzyć z radością
Wielką satysfakcję daje księdzu fakt, że może podczas rekolekcji pokazać młodzieży, że osoby wierzące potrafią pięknie spędzać czas, że można łączyć sprawy Boże z dobrym wypoczynkiem; że jesteśmy ludźmi, którzy cieszą się z życia, i to jeszcze głębiej, bo mamy spokojne sumienia i świadomość, że w naszym sercu mieszka Ktoś, kto nas bardzo kocha. Dać młodzieży poznać choć odrobinę tej Miłości – to największa radość dla księdza i najlepszy owoc rekolekcji.