W imię moje...

Sobota, VI Tydzień Wielkanocny, rok I, J 16,23b-28

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek prosilibyście Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna. Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu. W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię wam, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wy Mnie umiłowaliście i uwierzyliście, że wyszedłem od Boga. Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca».

 

Słuchamy słów, które Jezus wypowiada na chwilę przed swym odejściem... na kilka godzin przed swoją śmiercią. Wsłuchuję się w te słowa i... nie mogę się nadziwić, jak selektywna jest moja uwaga. W słowach wypowiadanych przez Jezusa „dzieje się” tak wiele: Jezus mówi, że Jego śmierć będzie początkiem czegoś radykalnie nowego – tak nowego, jak cud narodzin („Niewiasta gdy rodzi, smutek ma, bo przyszła godzina jej; lecz gdy porodzi dzieciątko, już nie pamięta uciśnienia, dla radości, iż się człowiek na świat narodził” – zob. Jn 16,21); Jezus mówi o godzinie, w której otwarcie powie, jaki jest Ojciec; mówi o miłości Ojca i swoim do Ojca powrocie... – tymczasem ja uparcie słyszę: o cokolwiek prosilibyście Ojca, da wam...

Czasem traktuję imię Jezusa jak magiczną formułę, której powtarzanie zapewnić ma mi dobrobyt i bezpieczeństwo, spełnić każde moje życzenie. Tymczasem w tekście dzisiejszej Ewangelii nie wiadomo nawet dokładnie, czy chodzi o prośbę „w imię Jezusa” („W owym dniu będziecie prosić w imię moje”), czy o odpowiedź Ojca „w imię Jezusa” („O cokolwiek prosilibyście Ojca, da wam w imię moje”). Być może ta wątpliwość (a może dwuznaczność autora Ewangelii) to zaproszenie w głąb tajemnicy Imienia Jezusa („Jehoszua” – „Pan jest zbawieniem”). Każdy krok w głąb tej tajemnicy:

- staje się początkiem czegoś radykalnie nowego... – jak cud nowych narodzin (zob. J 3,3)

- uchyla rąbka tajemnicy Ojca

- mówi coś o Jego miłości

- pozwala i nam „wracać do Ojca”...