W oczekiwaniu na Pocieszyciela - Lectio Divina

Niedziela, 6 Niedziela Wielkanocna, rok A, J 14,15-21

W oczekiwaniu na Pocieszyciela
VI niedziela wielkanocna (J 14, 15-21)

Lectio

        Czytaj powoli, „smakując” każde słowo i każde zdanie. Nie żałuj czasu na ten pierwszy, ale najważniejszy krok w lectio divina.

Meditatio


         Dzisiejszy fragment należy do wielkiej mowy pożegnalnej, wygłoszonej przez Pana Jezusa w Wieczerniku po wyjściu z niego Judasza. Dokładniej stanowi on część dialogu z uczniami rozpoczętego przez Piotra pod koniec trzynastego rozdziału.  Dzisiejszy fragment stanowi część odpowiedzi na pytanie, które zostało postawione przez Filipa: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”.
        Najważniejszym tematem całego 14-go rozdziału Janowej Ewangelii jest zagadnienie tego, co się stanie z uczniami, kiedy Jezus od nich odejdzie. Są to rzeczywiste obawy, które Jezus traktuje na serio. Uczniowie wiedzą, że przywódcy narodowi są do nich wrogo nastawieni, czują, że nie są do końca przygotowani do kontynuowania misji Jezusa i ciągle uważają Go za przywódcę politycznego, który będzie panował nad Izraelem.
Jezus zawsze traktuje obawy swoich uczniów bardzo poważnie, tak się dzieje również i z naszymi obawami. Jezus umacnia swoich uczniów i także nas stara się zawsze umocnić. Jednocześnie podaje im sposób,  w jaki mają żyć po Jego odejściu, a także zapowiada przysłanie im Pocieszyciela – Ducha Świętego.
         Chrystus zaczyna jednak od wezwania do posłuszeństwa przykazaniom. To wezwanie znajdujemy już w pierwszym wersecie naszej Ewangelii. Oczywiście chodzi o zachowywanie przykazań, dotyczących miłości Boga i człowieka. Takim wezwaniem do miłości przez zachowywanie tych przykazań nie tylko rozpoczyna się,  ale i kończy dzisiejszy tekst ewangeliczny. Wezwanie to zamyka jakby w klamrę całą perykopę ewangeliczną, która jest przedmiotem naszego dzisiejszego lectio divina. To właśnie miłość do Jezusa ma pomóc uczniom w całkowitym posłuszeństwie tym przykazaniom. Bo miłość to nie tylko jakiś sentymentalizm, ale przede wszystkim życie według Jezusowego nauczania zawartego w tych przykazaniach. Jezus sam daje przykład takiej miłości.
        Życie przykazaniami, czyli jak mówi dzisiejsza Ewangelia w ostatnim zdaniu,  zachowywanie ich jest dowodem także na miłość do Jezusa. Człowiek, który nimi żyje,  jest umiłowany przez Jezusa, a także przez Ojca w niebie. Jest jeszcze jedna prawda, którą odnajdujemy w ostatnim zdaniu dzisiejszej Ewangelii. Jezus mówi nie tylko o swojej miłości do uczniów, ale także, że się objawi, miłując ich. Zatem Jezus pokazuje swoją najprawdziwszą twarz w miłości, Bóg objawia się człowiekowi nie inaczej jak właśnie poprzez miłość. To najdoskonalszy sposób objawiania się Boga człowiekowi – miłość. On sam jest Miłością, to Jego imię, najprawdziwsze i najbardziej realne.
         W dalszej kolejności czytamy, że Jezus będzie dla swoich uczniów i dla każdego z nas prosił Ojca, by po odejściu Jezusa wysłał do nas Pocieszyciela. W całej Ewangelii wg św. Jana Duch Święty jest nazywany „Pocieszycielem” z języka greckiego Parácletos. Słowo to oznacza adwokata lub obrońcę. Najwłaściwszym jednak określeniem jest „Sprzyjający świadek”. Ten oto Sprzyjający świadek, Pocieszyciel pozostanie z nami już na zawsze. Jest to obietnica Jezusa, której już nie zmieni i nie cofnie. Duch Święty pozostaje więc zawsze z nami. Teraz nasze zadanie polega na otwarciu się na Jego działanie i na Jego dary. Oprócz siedmiu darów Ducha Świętego, które znamy z katechizmu,  ważnym darem jest prawda. Św. Jan ewangelista określa Ducha Świętego jako Ducha Prawdy. Tej prawdy o sobie samym potrzebuje każdy z nas. Tej prawdy potrzebuje także świat. Prawda jest dobrem możemy powiedzieć deficytowym we współczesnym świecie, w którym często inne wartości czy partykularne interesy stają się ważniejsze od prawdy. Zaś Prawda i życie w niej dla każdego z nas, ale i dla całego świata jest czymś niezwykle istotnym.
        Jezus jednocześnie zapowiada, że obecność Ducha Świętego będzie przez współczesny świat ignorowana i pomijana,  ponieważ jest On dla tego świata niewidoczny i nieznany. Nieznana jest także Prawda, którą jest sam Duch Święty. Uczniowie i naśladowcy Jezusa zaś mają zrobić wszystko, by się na Niego otworzyć, by otworzyć się na Ducha Prawdy. Tylko otwarcie się na Jego niewidzialną obecność i na Jego dary sprawi, że będzie w nas przebywał. Ta obecność Ducha będzie trwała i mocna, bo została prze autora czwartej Ewangelii podkreślona przez podwójne zapewnienie: „ponieważ u was przebywa i w was będzie”. Wystarczyłoby jedno z tych określeń, ale nie przypadkowo zostały użyte dwa dla podkreślenia tej stałej obecności trzeciej Osoby Trójcy Świętej w każdym wiernym uczniu Jezusa Chrystusa. To dzięki tej Jego obecności w nas i w Kościele jesteśmy zdolni do poznania całej prawdy o nas samych i o tym świecie.
         Kolejny osiemnasty werset to zapewnienie o przyjściu samego Chrystusa. Zapowiada On nie tylko przyjście Ducha – Prawdy, ale także swoje własne przyjście i zamieszkanie w uczniach. Wzmianka o sierotach jednoznacznie pokazuje stan opuszczenia uczniów po odejściu Chrystusa. Dlatego Jezus zapowiada swoje przyjście przez zmartwychwstanie, które będzie potwierdzone przez liczne ukazania się uczniom. To poczucie osamotnienie czy nawet osierocenia towarzyszy niekiedy i nam wszystkim. Dlatego Jezus w dzisiejszej Ewangelii pociesza nie tylko uczniów w ich osamotnieniu,  ale także każdego z nas. Zapowiedź swoją wypełnił, bo przychodzi do nas w sakramentach i zamieszkuje w każdym wierzącym, który w Komunii św. Go przyjmuje. To jest ten moment pocieszenia nas, to jest ten moment zamieszkania Jezusa w naszym sercu, to jest właśnie to zapowiedziane przyjście.
       Dla świata osoba Jezusa po Jego śmierci zacznie należeć już do historii. Natomiast dla każdego wierzącego, dla każdego z nas Jezus będzie nieustannie żywy i realnie obecny. Zaś pomoc Ducha Świętego, który umacnia Kościół, wspólne dzieło Trzech Osób Bożych będzie nieustannie towarzyszyła każdemu w tym nieustannym rozpoznawaniu obecności Jezusa Chrystusa w naszym życiu.

Oratio


         Na naszym oratio z pokorą,  ale i odwagą przedstawmy Jezusowi nasze obawy. Nasza modlitwa niech będzie takim ufnym uciekaniem się do Jezusa, jak młodsze rodzeństwo z ufnością zwraca się do starszego brata. Módlmy się też do Boga i tak jak dziecko przedstawmy naszemu dobremu Ojcu to, co nas martwi. My przedstawmy naszemu Ojcu Niebieskiemu nasze kłopoty i wypływające z nich lęki.
        Prośmy na naszej modlitwie o umiejętność przyzywania i otwierania się na działanie Pocieszyciela. Prośmy o zdolność przyjęcia Jego darów, które On w obfitości nam daje. Starajmy się je przyjąć i nimi żyć, tak jak Duch Święty tego chce.
         Na oratio możemy także prosić o poznanie Ducha Prawdy,  o poznanie Prawdy, którą jest sam Duch Święty. Prośmy o taką prawdę, która wyzwala, uwalnia, a nie „zabija”. Prośmy też o inne dary Ducha, zwłaszcza o te, które by nam pomogły przyjąć czasem trudną prawdą o nas samych ale także i o te, które by nam pomogły wprowadzić prawdę w nasze życie z radością i pokorą.
        Na modlitwie oddajmy Bogu te momenty osamotnienia, poczucia opuszczenia i osierocenia. Możemy Mu je wszystkie przedstawić i pokazać, prosząc jednocześnie o pocieszenie, o wsparcie, o zdolność i umiejętność trwania w samotności ale zawsze przed Nim samym. Prośmy,  by te chwile osamotnienia On przemienił swoją obecnością i swoją miłością, która każdą chwilę smutku może przemienić w radość.
        Oratio niech będzie także takim momentem, podczas którego będziemy się modlili, by osoba Jezusa Chrystusa była dla nas zawsze żywa, obecna i realna. Prośmy o to Ducha Świętego, by umacniał nas w tej drodze rozpoznawania Jezusa, a w Nim także i naszego Ojca niebieskiego.

Contemplatio


      Podczas naszego trwania przed Bogiem pozwólmy Mu przemawiać do naszego serca. Usłyszmy Jego słowa, odbijające się echem w naszym sercu: „Jeżeli Mnie miłujesz…”. Pozwólmy, by te słowa rezonowały w naszym wnętrzu.
       Niech kontemplacja będzie także takim momentem wpatrywania się i wsłuchiwania w Jezusa Chrystusa, który prosi Ojca, by dał nam Pocieszyciela. Zobaczmy oczyma duszy,  jak Jezus modli się za nas i jak prosi za nami swojego Ojca. Nic nie mówmy i nic nie róbmy. Patrzmy tylko,  jak Jezus się za nas modli.
        Na koniec po prostu trwajmy przed Ojcem, Synem i Duchem Świętym w milczeniu, zachwycie i zadziwieniu dla Boga i Jego miłości, którą On ciągle ma dla każdego z nas.