Wiara sensem życia

Niedziela, V Tydzień Zwykły, rok B, Mk 1,29-39


     Wiktor Frankl, słynny psychoterapeuta żydowskiego pochodzenia, podkreśla, że najbardziej elementarnym pragnieniem człowieka jest potrzeba sensu życia. Sam odkrył ją podczas pobytu w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu w czasie II wojny światowej. Zaobserwował tam, jak brutalną rzeczywistość obozową przetrzymywali ci więźniowie, którzy mieli dla kogo żyć. Jako pierwsi załamywali się ci, którzy nie widzieli sensu obozowej wegetacji. W jednej ze swoich książek napisał: „Człowiek opanowany jest dogłębnie dążeniem do sensu”. To stwierdzenie wydaje się być ze wszech miar słuszne. Staje się jednak tym aktualniejsze i tym trudniejsze, kiedy człowiek przeżywa bardzo ciężkie chwile, czasem są to dni, a nawet lata. Może to być fizyczne czy duchowe cierpienie, choroba, osamotnienie, upokorzenie, próba wiary. Rodzi się wówczas pytanie: jaki jest sens tego, co przeżywam?

      Odpowiedź znajdujemy w dzisiejszym słowie Bożym, które nas poucza, że ostatecznym sensem tego, co przeżywam, a zwłaszcza choroby i cierpienia jest Bóg i wiara w Niego. Historia Hioba, ukazana w pierwszym czytaniu, jest tego trafnym przykładem. Hiob należał do ludzi bardzo bogatych, cieszących się szacunkiem. Żył wiarą w Boga. Pismo Święte mówi o nim: „Był najwybitniejszym człowiekiem spośród wszystkich ludzi Wschodu” (Hi 1,3). Pewnego dnia jednak stracił prawie wszystko: bogactwo, dzieci, poważanie i zdrowie. W tym stanie swego rodzaju gehenny, powiedział: „Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!” (Hi 1,21). Hiob nie wykreślił Boga ze swojego życia, chociaż obarczył Go odpowiedzialnością za to, co go dotknęło. Przypisał Bogu wszystkie wydarzenia, te dobre i te złe. Hiob wiedział, kim jest, znał swoje miejsce tu, na ziemi. Wiedział, że jest tylko człowiekiem, więc okazał całkowitą uległość Panu Bogu.

 

     W Ewangelii widzimy Jezusa, który naucza i uzdrawia, a ludzie lgną do Niego i szukają Go. Jednakże od szukających pomocy Jezus domaga się wiary. W bardzo wielu miejscach Ewangelii spotykamy stwierdzenie Zbawiciela: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła” (por. Łk 17,19). Jezus wymagał i wymaga od ludzi wiary, bo właśnie ona jest odpowiedzią na pytanie o sens ich życia.

    Serce przeniknięte wiarą, życie karmione modlitwą i sakramentami świętymi niesie ze sobą odpowiedź na wszystkie pytania, szczególnie te najtrudniejsze: o sens życia, cierpienia, osamotnienia, niesprawiedliwości.

    Pewien ksiądz, który zorganizował wakacje dla młodzieży niepełnosprawnej, opowiadał mi, jak codziennie stawał przed tajemnicą ludzkiego cierpienia i widział, jak wielu uczestników rekolekcji tryskało radością i uśmiechem. Wspominał zwłaszcza dwudziestopięcioletnią Monikę. W wieku ośmiu lat zrobiono jej punkcję rdzenia kręgowego. W czasie tego zabiegu uszkodzono rdzeń, w efekcie czego Monika została przykuta na cale życie do wózka inwalidzkiego. Pierwsze lata jej kalectwa były bardzo trudne i bolesne. Zapomniała wtedy, czym jest uśmiech, radość, nadzieja. Ale ten czas należał już do przeszłości. Bóg uzdrowił jej serce. Po wielu zmaganiach zaufała Jezusowi i zaakceptowała swój krzyż. I to przyniosło głęboki pokój, który wypełnił jej wnętrze i ogarniał tych, którzy z nią przebywali. Teraz potrafili się uśmiechać, cieszyć, dziękować Bogu za kwiaty kwitnące na łąkach, śpiewające ptaki, za słońce, które zapala poranne zorze.

     Doświadczamy w życiu wiele cierpienia, sytuacji, które wydają się nam bez wyjścia, tak, że nic nie możemy zmienić. Stajemy wtedy także przed bolesnym wyborem: pogrążyć się w smutku i beznadziei, czy szukać uzdrowienia u Chrystusa. Uzdrowienie, jakie On proponuje, sięga ludzkiego serca. Dzięki niemu może w nas na nowo zrodzić się pokój i poczucie sensu życia.