Wielka uroczystość...

Niedziela, Niedziela Zesłania Ducha Świętego, rok C, J 20,19-23

Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić. Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? - mówili pełni zdumienia i podziwu. Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? - Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie - słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże.

      Czerwony kolor szat liturgicznych – znak ognia, rozpalający serca wystraszonych nieco apostołów, znak miłości i cierpienia, i ta wiosenna zieleń wokół nas – znak nadziei i życia, jakże mocno podkreślają niezwykłość dnia dzisiejszego. Wiosna pełna zieleni, to życie. Kościół Zesłania Ducha Św., Kościół Zielonych Świątek, to życie. Więc „przyjdź Duchu Św., napełnij serca Twoich wiernych i zapal w nich ogień Twojej miłości”. Przyjdź Duchu Św. i udziel nam daru mądrości i rozumu, daru umiejętności, rady i męstwa, daru pobożności, czyli poczucia sakralnej wartości życia, godności ludzkiej, świętości ludzkiej duszy i ciała, i daru bojaźni Bożej, który jest początkiem wszelkiej mądrości /por. Jan Paweł II, Warszawa 1979/.

    Pytał nas Ojciec św. Jan Paweł II przed laty, w Uroczystość Zesłania Ducha Św., w kościele św. Anny w Warszawie: Jaką miarą mierzyć człowieka? Czy mierzyć go miarą sił fizycznych, którymi dysponuje? Czy mierzyć go miarą zmysłów, które umożliwiają mu kontakt z zewnętrznym światem? Czy mierzyć go miarą inteligencji, która sprawdza się poprzez wielorakie testy czy egzaminy? I odpowiadał Namiestnik Chrystusowy: Człowieka trzeba mierzyć miarą serca. Sercem! Serce w języku biblijnym oznacza ludzkie duchowe wnętrze, oznacza w szczególności sumienie... Człowieka więc trzeba mierzyć miarą sumienia, miarą ducha, który jest otwarty ku Bogu. Trzeba więc człowieka mierzyć miarą Ducha Św. I to właśnie mówi nam dzisiejsza liturgia. Tylko Duch Św. może go napełnić, to znaczy doprowadzić do spełnienia poprzez miłość i mądrość.

 Modlę się jeszcze z naszym poetą do Ducha Św.
„żeby miłość nie była podniosłym uczuciem,
ani słowem, co samo zachwyca się sobą,
lecz po prostu uwagą, troską i pomocą,
kiedy ubogi Chrystus zjawi się przed tobą...

Żeby pokój gołąbkiem nie był nam lirycznym,
A czystość lilią białą wśród sadzy kominów.
Niech pokój będzie zgodą, ręką, co chleb daje,
A czystość w sercach ludzi matką prawych czynów...

Żeby wodór, żelazo, kobalt, każdy atom,
który, Ojcze, stworzyłeś dla dobra swych dzieci,
nie służył już tyranom, bombom i armatom,
lecz jak świeca na stole wigilijnym świecił...

Żeby Twa dobra wola istnienia, tworzenia
Działa się tu na ziemi poprzez nasze ręce,
Żeby krzyż nad kołyską i krzyż nad mogiłą
Był jak poważny refren w pogodnej piosence”.
/Cz. Miłosz, Bóg wiary/.

Fot. sxc.hu