Wielki Piątek to nie jest ostatnie słowo
Może jesteś teraz w jakimś kryzysie. Może przyszłość jawi ci się wyłącznie w czarnych barwach. Może jest tak źle, że nie dostrzegasz żadnych pozytywów. Pamiętaj, Wielki Piątek nie będzie trwał wiecznie. Po nim przyjdzie coś znacznie lepszego.
Nie ma szans, żeby przeżyć życie bez kryzysów i cierpienia. A ten, kto myśli inaczej, jest co najmniej naiwny albo i głupi – tak można sparafrazować myśl ks. Krzysztofa Grzywocza. Nie jesteśmy w stanie zaimpregnować się na kryzys, choć wielu z nas za taką możliwość oddałoby wszystkie pieniądze. Nie da rady go zaplanować ani się na niego przygotować. Przychodzi niespodziewanie, w momencie, w którym nikt się go nie spodziewa, i robi w życiu człowieka własne porządki. Czasem mija szybko, czasem trwa całymi tygodniami, miesiącami, latami… A człowiek czuje się przez niego zniewolony, skrępowany, uwięziony w nim. Na horyzoncie nie ma żadnej nadziei. I tylko ta przytłaczająca myśl, że nic się nie zmieni, że tak będzie zawsze…
Kryzysy przytłaczają, powodują, że tracimy grunt pod nogami. Irytuje nas, że nie mamy nad nimi żadnej kontroli. Nie możemy zrobić nic, ponad to, że zaakceptujemy fakt, że w naszym życiu cierpienie będzie się pojawiać. „W dojrzałych więziach jest miejsce na cierpienie i ból. Jedna z najbardziej niebezpiecznych iluzji głosi, że prawdziwa przyjaźń (a ja dodałam też i miłość) wolna jest od tego, co bolesne” – pisze ks. Krzysztof Grzywocz w książce W duchu i przyjaźni. I zaraz dodaje, że tak jak w różańcu, tak też w życiu będą tajemnice bolesne. Niestety, wiele więzi w tym momencie się kończy, „wypala się w tajemnicach cierpienia i bólu”. I co wtedy się dzieje? Rodzą się zazwyczaj ból, pretensje, zarzuty, oskarżenia, żal, szukanie winnego. Tyle że te doświadczane przez człowieka tajemnice bolesne nie nie są ani początkiem, ani kresem. Ostatnim słowem bowiem są zawsze tajemnice chwalebne. I to jest ta nadzieja.
Miłość, tak fundamentalna w życiu człowieka, to nie jest tylko emocja, to nie jest uczucie. Gdyby tak było, nikłaby szybciej, niż się pojawia. Bo ile można żyć emocjami? Miłość – przekonuje ks. Grzywocz – to przejście, „pascha”, od tajemnic bolesnych do tajemnic chwalebnych, do trwałej i głębokiej radości, aż po szczęście wieczne.
Po raz pierwszy te myśli ks. Grzywocza czytałam dawno temu, w końcówce ciąży, kiedy byłam już tak strasznie umęczona „stanem błogosławionym”, kiedy nadludzkiego wysiłku wymagało ode mnie przejście z salonu do kuchni (a to tylko kilka kroków). I wtedy jakoś mocno te słowa mnie trzymały. Wiedziałam, że za chwilę to się skończy, cierpienie zmieni się w radość. I faktycznie, takiej radości doświadczyłam, kiedy urodziłam dziecko. Może nie jest to adekwatne porównanie, zdaję sobie sprawę z wagi cierpienia i kryzysów, jakich doświadczają różni ludzie. Ale wtedy rzeczywiście na własnej skórze przekonałam się, czym jest to przejście. A jego kompasem była miłość. To ona ostatecznie dodawała mi sił i nadziei.
Kiedy więc czujesz, że to cierpienie, którego teraz doświadczasz, cię przytłacza, kiedy nie widzisz żadnych perspektyw, kiedy myśl o tym, że jeszcze będzie lepiej, jest dla ciebie niczym bajka o żelaznym wilku, przypomnij sobie różaniec. I to, że cierpienie nie ma ostatniego słowa. I choć wydaje się, że Wielki Piątek będzie trwał wiecznie, to jest to ułuda. On się kiedyś skończy. Ostatnie słowo należy do Jezusa. „Chrystus mówi jasno i zdecydowanie, że będzie cierpiał, umrze i trzeciego dnia zmartwychwstanie. Odsłania całą perspektywę, aby w godzinie krzyża uczniowie nie stracili nadziei i wiary w tajemnice chwalebne. Pod krzyżem stoją Maryja i Jan. Nie upadli, lecz stoją, ponieważ w ich sercach rozlana jest miłość i obietnica, która pomoże im dotrwać do tajemnicy zmartwychwstania. Nie można zapominać, szczególnie w mroku bólu, że istnieje światło wydarzeń chwalebnych. Wiara i przyjaźń przechowują i chronią tę zbawienną wiedzę”.
Także Wam, Drodzy Czytelnicy, życzę doświadczenia autentycznej Miłości, która jest silniejsza niż ból, cierpienie, śmierć i mrok. Miłości, która cierpienia z naszego życia nie wyeliminuje, ale da nam siłę, byśmy je unieśli i zasmakowali prawdziwej radości zmartwychwstania.