Wiemy...

Piątek, Św. Jana Chryzostoma, biskupa i doktora Kościoła (13 września), rok I, Łk 6,39-42

Jezus opowiedział uczniom przypowieść: „Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu bratu: «Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku», gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata”.

 

Każdy z nas wie, jak ważne w życiu są dobre oczy; jak ważne jest, jak spoglądamy na drugiego człowieka; jak widzimy Boga. A może jesteśmy ślepi i potrzebujemy uzdrowienia? Jezus przywrócił wzrok wielu ludziom. Chciał ich uchronić przed potknięciem, przed wpadnięciem w dół. Dziwne są te nasze oczy. Bo z jednej strony można się modlić i patrzeć na Jezusa, a z drugiej strony nie widzieć człowieka w potrzebie.

Dziwny jest ten wzrok, gdy dostrzegamy u innych maleńkie źdźbło trawy, a u siebie nie widzimy belki drewna. Bardzo dziwny wzrok. A może to choroba oczu?

Gdy ktoś jest złośliwy, pochmurny, krytyczny itp., to niech się nie dziwi, że inni też są złośliwi, pochmurni, krytyczni. Nawet gdyby byli inni, to dla mnie będą tacy, jakimi ja ich widzę. To jest taka nowa ślepota, gdy sami jesteśmy niewidomi, a mówimy drugiemu, co ma robić. Ślepy prowadzi ślepego, a przecież nie może, bo razem w dół wpadną! Często jesteśmy tak zaślepieni, że gdy proponują nam wejście w przepaść, to idziemy z nimi. Poddajemy się ich woli, a nie zauważamy tego, czego w naszym życiu chce od nas Bóg.

Zawsze jest lepiej słuchać Boga niż ludzi.