Wody Jordanu

Niedziela, Święto Chrztu Pańskiego, rok B, Mk 1,7-11

Jan Chrzciciel tak głosił: «Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby schyliwszy się, rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym». W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na Niego. A z nieba odezwał się głos: «Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie».

 

Dziś podzielę się z Wami homilią o. Tomasza Mantyka, kapucyna, która osobiście bardzo mi „leży”. „Historia o chrzcie Jezusa w Jordanie, to jest tak naprawdę historia miłosna, szczególnie jeśli zagłębimy się w tym ostatnim zdaniu dzisiejszej Ewangelii: Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie. Cała ta scena chrztu jest po to, aby nam objawić miłość Boga. Ktoś może powiedzieć, co to znowu za wielkie objawienie, że Ojciec kocha Syna. Przecież każdy normalny ojciec kocha swojego syna. Zatem to nie jest wcale jakaś wielka teologia. A jednak jest w tej scenie całkiem sporo teologii.

Po pierwsze. Jezus przyjmuje chrzest w rzece Jordan, a sama ta rzeka pokazuje nam, o co w chrzcie chodzi. Jak ktoś pamięta trochę z geografii, to wie, że Jordan płynie wzdłuż całego państwa Izrael, wzdłuż Ziemi Świętej, płynie od północy na południe. To jest taki ciąg życia tych Izraelitów. I ciekawe w tej rzece jest to, że nie uchodzi ona do żadnego morza, żadnego oceanu, ona wpada do bardzo zasolonego jeziora, które zwykło się nazywać Morzem Martwym, w którym wszystko umiera. Jest to rzeka, która biegnie do śmierci, nie wpada do żadnego akwenu, w którym jest życie. Ta woda tam wyparowuje i zostaje tylko sól. To jest rzeka, która właśnie pokazuje w obrazowy sposób, jak wygląda życie człowieka, które kończy się śmiercią.

Po drugie. Ta rzeka niesie ze sobą wszystko, czym Izraelici żyją w ciągu całego swojego życia. Także wszelkie nieczystości, odpady. Rzeka, która niesie z sobą ciężar brudu, nieczystości Izraelitów i to nie tylko w tym sensie fizycznym, ale też w sensie duchowym. Może pamiętacie taką historię ze Starego Testamentu, kiedy do Izraela przyjeżdża z Syrii Naaman, wódz wojsk Syryjskich, który ma problem, bo jest trędowaty, ma bardzo poważną chorobę skóry. Eliasz, żeby go uzdrowić, każe mi zanurzyć się 7 razy w Jordanie. Trędowaty Naaman tak zrobił i został uzdrowiony. Kiedy Jan chrzcił ludzi, tak obrazowo ich grzechy pozostawały w tej wodzie. To jest rzeka, która niesie w sobie całą grzeszność człowieka, cały nasz brud duchowy.

I po trzecie. Dla Izraelitów istota Boga polegała na tym, że Bóg jest całkowicie oddzielony od tego, co ludzkie, co jest nieświęte. Hebrajskie słowo Kadosz oznacza święty, to znaczy niemający nic wspólnego ze słabością, grzechem.

Zobaczcie, dziś czytamy w Ewangelii o Bogu, o Synu Bożym, który wchodzi w to wszystko, który zanurza się w tych wodach, symbolicznie przez to zanurza się w naszych słabościach i grzechach. Zanurza się dziś w to wszystko, czym i kim jesteśmy. I właśnie w tym momencie, kiedy Jezus jest bez grzechu, żeby była jasność, przyjmuje na siebie nasze grzechy i właśnie wtedy otwiera się niebo i Ojciec mówi: Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie.

Pan Bóg przez scenę chrztu Jezusa chce powiedzieć, że kocha grzesznika, nie tak jak to sobie wyobrażali Izraelici, że kocha dobrych, a złych nienawidzi. On dzisiaj przychodzi do mnie i do Ciebie i mówi, że nas kocha, nawet wtedy, gdy jesteśmy grzesznikami. Dlatego, gdy Jezus wziął na siebie cały grzech świata, zstępuje Duch Święty niby gołębica. To słowo niby jest ważne. Bo w naszej ikonografii, w sztuce utarło się przedstawiać Ducha Świętego jako gołąbka. I dobrze, niech tak będzie, tak jest też na naszej ambonie przedstawiony. Ale Duch Święty to nie jest jakiś gołąb. Zresztą gołąb to wcale nie jest jakiś szlachetny ptak. Nie znam żadnego państwa, które miałoby gołębia w herbie. Orzeł to już tak. To jest taki dostojny ptak. Ewangelista chce nam przedstawić w sposób widzialny tego, który jest niewidzialny, nie ma żadnego kształtu. A dlaczego używa akurat tego obrazu gołębicy? Chce odesłać do drugiego rozdziału Pieśni nad Pieśniami. Pieśni miłosnej chłopaka do dziewczyny, w której od początku rabini, a potem chrześcijańscy teologowie wiedzieli obraz miłości Boga do człowieka.

Dzisiaj zatem do nas, grzeszników, mówi Ojciec z nieba: Ja cię kocham taką miłością, jaką ojciec kocha syna. Nawet gdy będziesz niewierny czy odejdziesz, popłyniesz z wodami Jordanu, to i tak cię kocham.

Historia miłosna Ojca do Syna to więc historia o tym, jak Bóg nas kocha. To tylko my sobie tak myślimy, że jak jesteśmy grzesznikami, to Bóg nas mniej kocha. A kiedy się codziennie modlimy i codziennie chodzimy na Mszę św., to Bóg nas bardziej kocha. Chrześcijaństwo nie polega na tym, że mamy być bez grzechu, fajnie by było. Chrześcijaństwo polega na tym, że potrafimy przyoblec się w Chrystusa, który przychodzi właśnie po to, aby zgładzić nasze grzechy”.

 

https://sliwamariusz.wordpress.com/